Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2015, 18:41   #21
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Czekanie przeciągało się niemiłosiernie. Minuta za minutą, czas zwalniał z każdym kolejnym oddechem jaki dane było wtłoczyć w płuca. Słońce coraz pewniej ukazywało swe oblicze, sunąc leniwie po niebie. Długie cienie wyłoniły się z szarości poranka falując przy każdym podmuchu wiatru, który to wzmacniał, to też osłabiał swą moc.
Pierwszy strzał padł od strony obrońców. Caitlin, która śledziła ruchy napastników zarówno przez lunetę jak i na ekranie pokazującym obraz z kamer, pociągnęła za spust niszcząc ciszę poranka. Kilka ptaków poderwało się w powietrze na ów dźwięk.
- Dwójka przy garażu właśnie wyeliminowała kamerę - poinformowała pozostałych. - Lucky, na prawo od ciebie - dorzuciła chwilę później. - Sander?
- Kolejne cele? - w słuchawkach rozległ się spokojny głos Thane’a.
- Dwóch od autostrady, jeden ze snajperką na drzewie, po prawej od wejścia.
- Zajmę się nim - wtrąciła Lucky.
- Ok… Trzech - Caitlin przerwała na chwilę - nie, dwóch od strony zachodniej ściany. Reszta w ciągłym ruchu. Wygląda na to, że spróbują jednoczesnego ataku z dwóch stron. Uważajcie przy oknach.
Jej słowa nie zdążyły do końca przebrzmieć gdy rozpętało się piekło.

Wolf

Pierwsza salwa poszła w okna piętra, na którym znajdowały się sypialnie, zasypując podłogę pokoi gradem drobnych, szklanych odłamków. Szczęściem żaden nie wyrządził większej krzywdy przyczajonemu przy oknie Wolfowi. Zmuszony do znalezienia odsłony stracił chwilę nim mógł ponowić przeszukiwanie okolicy.
Cel znalazł się jednak wystarczająco szybko by zbytnio nie nadwyrężyć cierpliwości mężczyzny. Przyczajony za pniem drzewa napastnik, właśnie przerwał ogień. Chcąc zapewne wymienić pusty magazynek, wychylił się nieznacznie, jednak wystarczająco by znaleźć się na celowniku snajperki Wolfa.


Orest

Kimkolwiek byli ci, którzy ich zaatakowali, z pewnością nie żałowali kul. Orest mógł usłyszeć jak jedna za drugą opuszczają lufy karabinów wbijając się w ściany budynku i tłuką szkło okien. Przy garażu było jednak cicho, nawet zbyt cicho. Komunikat rzucony przez Caitlin sugerował, że przynajmniej dwoje z nich wybrało cześć centrum, w której się znajdował. Jak jednak mieli zamiar dostać się do środka od tej strony pozostawało tajemnicą. Przynajmniej do chwili w której całą konstrukcją wstrząsnął potężny wybuch. Orest szczęśliwie znajdował się wtedy za transporterem, dzięki czemu udało mu się umknąć z łapsk śmierci. Część ściany przeciwnej tej dzielonej z głównym budynkiem, zniknęła. Rohow nie słyszał jednak ani zbliżających się kroków, ani huku walącego się sufitu. Ogłuszony stanowił łatwy cel dla kogokolwiek, kto chciałby z owej okazji skorzystać. Sekundy mijały, a nikt się nie pojawiał. Taka sytuacja nie mogła jednak trwać wiecznie...

Stoner

Udało się mu zlikwidować jednego z napastników próbujących sforsować drzwi od garażu, jednak drugi zdążył się skryć za ścianą i nic nie wskazywało na to by planował po raz kolejny próbować się z drzwiami i celnym okiem Stonera. Nie znaczyło to jednak, że pozostał bezczynny. Eksplozja była dość silna by wstrząsnąć budynkiem i posypać na wszystkie strony tysiące drobnym fragmentów materiału budowlanego. Nie chcąc zaliczyć przypadkowym fragmentem, zmuszony został do schronienia się za murkiem. W tym samym momencie kolejna seria karabinowa została posłana w stronę dachu, w czego efekcie rozległ się stłumiony okrzyk bólu dziewczyny.


Mark

Odnalezienie Meggie nie było wcale tak łatwym zadaniem jak Mark mógłby sądzić. Kobieta najwyraźniej zdołała się nieco wcześniej niż on zorganizować i gdy ten wchodził na drugie piętro, jej nie było już nigdzie widać. Ewentualną ochotę na poszukiwania odebrały mu jednak wypadki, które nastąpiły po obwieszczeniu Caitlin. Wpierw seria z karabinów, później silny wybuch. Bez wątpienia bardziej w tej sytuacji potrzebna miała być jego wiedza medyczna niż wątpliwe umiejętności w posługiwaniu się bronią. Tezę tą poparła Beri, która wyskoczyła z pomieszczenia na końcu korytarza, na którym właśnie się znajdował. Krew na jej ramieniu jasno świadczyła o tym, że przeciwnikom dopisało szczęście. Czy jednak była jedyną ranną? Na to nadzieje były raczej płonne.




Meggie

Okazji do oddania strzału nie brakowało, szczególnie dla kogoś kto wiedział jak posługiwać się trzymaną w dłoni bronią. Łazienka, którą obrała sobie za przyczółek, znajdowała się po zachodniej stronie. Nie została więc obsypana szkłem z rozbitych okien ani nie dosięgła jej żadna z kul, które zdawały się z radością świstać w powietrzu od frontu. Wybuch wstrząsnął nieco budynkiem, jednak nie na tyle by miała się bać o jego stabilność. Miast tego jej uwaga skupiona była na dwóch przeciwnikach, którzy korzystając z zamieszania ruszyli w stronę budynku. Ciężko było chybić tak oczywiste cele. Aby jednak trafić trzeba było pociągnąć spust. Trafienie zaś wiązało się z pozbawieniem życia. Rozkaz wszak był jasny - strzelać by zabić. Nim jednak zdążyła ów rozkaz wykonać, kula świsnęła tuż nad jej głową tłukąc szybę i odłamując fragment ściany posyłając na jej głowę sporą porcję drobnych odłamków i pyłu.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline