Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2015, 18:04   #213
Cattus
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Noc.

Pomimo że dla Oswalda rozpoczęta dość spokojnie, okazała się nie być zwyczajową ostoją i wytchnieniem po kolejnym dniu tułaczki. Gdy tylko zamknął oczy i pozwolił odpłynąć umysłowi w błogą ciemność, pojawił się stary i aż nadto dobrze znany sen. Choć należałoby go raczej nazwać koszmarem.
Bosch miał nadzieję że uwolnił się od tej zmory już jakiś czas temu, lecz ona nie odeszła. Jedynie przyczaiła się gdzieś na uboczu, w mrocznych odmętach umysłu i czekała odpowiedniej chwili aby ukąsić ponownie. Teraz.

Jednak coś uległo zmianie. Coś czego Oswald nie był w stanie jeszcze wychwycić, choć miał niejasne przeczucie że ze złego, koszmar zmienił się na jeszcze gorszy.


***


Był tam ponownie. Widział przed sobą dymiącą ruinę, która do niedawna była jego domem. Pośród zgliszcz mógł dostrzec poczerniałe sylwetki dwójki ludzi. W ostatnich chwilach obejmowali się, a jedna z nich wykręconą przez płomienie ręką starała się jakoś przed nimi osłonić. Lecz nieubłagany ogień pochłonął wszystko i wszystkich w swoim zasięgu. Dla tej bezrozumnej bestii nie miało znaczenia nic poza syceniem swego niegasnącego głodu.


Wtedy Oswald skupił wzrok na bliższym planie i strach zupełnie go sparaliżował. Na podwórzu dostrzegł ciało małej dziewczynki. Wyglądało na to że jego siostra uniknęła pożogi, lecz tym samym spotkał ją wcale nie lepszy los niż resztę domowników.
Szeroko otwarte oczy odbijały w swych zwierciadłach szare, ciężkie od chmur niebiosa, a na małej twarzyczce zastygł grymas bólu i przerażenia.

~ Takie podobne... Pomyślał Oswald, a ukłucie bólu przeszyło jego serce.

Jej małe ciałko i ziemia dookoła pokryte były krzepnącą krwią. Strzępy białego materiału, które niegdyś były prostą i dobrze mu znaną sukienką, obecnie kontrastowały z rosnącymi plamami czerwieni. Zapach krwi przesycał powietrze i siłą wdzierał w nozdrza, przez co coraz trudniej było go ignorować.


Gdy opuścił wzrok jeszcze bardziej ujrzał coś, co go jednocześnie zaszokowało i przeraziło. Zamiast swych drżących dłoni, zobaczył łapy porośnięte gęstym szarym futrem i uzbrojone w długie, czarne szpony.
Gdy w zdumieniu zawiesił wzrok na kroplach szkarłatu, wolno skapujących z potężnych pazurów, jednocześnie poczuł w ustach metaliczny smak krwi. Bicie serca niebezpiecznie przyśpieszyło, niemal odbierając mu dech.


Chcąc krzyknąć, otworzył usta i...


***


...obudził się chwytając łapczywie powietrze. Przez chwilę wyglądał niczym ryba wyrzucona przez rybaka na brzeg. Lodowaty pot spływał z jego czoła, a obrazy które widział jeszcze przed chwilą nie chciały na powrót odejść do krainy snów.

Z jakiegoś powodu w ustach ciągle czuł smak krwi. Gdy dotknął ich drżącą dłonią, okazało się że musiał przegryźć sobie wargę. Tępy ból pozwalał odwrócić nieco uwagę. Skupić się na czymś innym. Postarać... zapomnieć? Jakby to było możliwe...


Wyglądało na to że już przez resztę nocy nie zmruży oka. Może to i dobrze, bo czas jego warty zbliżał się wielkimi krokami.
Oswald usiadł tylko na swym posłaniu. Owinął się ciaśniej w płaszcz i utkwił wzrok w dogorywających węglach. Szykowała się długa warta, a po niej jeszcze dłuższy dzień.


***


Odpoczynku pozostałych nic już nie zakłóciło tej nocy. Nie pojawił się żaden wróg, a zwierzęta szukające pożywienia zapobiegawczo omijały ich obozowisko.

Gdy tylko wstało słońce, Bosch zjadł odrobinę czerstwego chleba i zaczął żuć solone mięso. Nie mając apetytu nie marnował dużo czasu na posiłek. Resztę przygotowanej porcji bez słowa oddał ich nowemu koniuszemu i przewodnikowi, a sam zaczął zwijać swoje posłanie. W ciszy przytroczył wszystko do siodła i przygotował się do drogi.
Nie miał ochoty z nikim rozmawiać. Jedyne czego chciał to ruszyć byle dalej od tego miejsca. Musiał zająć myśli czymś innym. Zrobić coś. Odwrócić uwagę. Koncentracja na dalszym pościgu wydawała się idealnym narzędziem do tego celu.

Gdy wszyscy się przygotowywali, Bosch stał na skraju obozowiska wpatrując wyczekująco w zieloną przestrzeń przed sobą.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline