Blacker, usłyszawszy słowa zamaskowanego o swojej rasie prychnął lekko. Każdy, kto miał kontakt z klanem minotaurów wiedział, że pieniądze się dla nich nie liczą. Ba, żyją wręcz w skrajnym ubustwie według mniemania innych, gdyż to co im potrzebne mogą w każdej chwili zrobić lub zdobyć. Jednak od chwili odejścia z klanu musiał dbać o pieniądze, gdyż one pozwalały przeżyć. A także miały władzę nad ludźmi. Większość przedstawicieli innych ras dobrze opłacona była gotowa niemalże na wszystko. A poza tym, na przykład po co umarłym przedmioty? Honorem dla każdego minotaura było posiadać topór ojca. I on tego zaszczytu dostąpił, gdy jego ojciec padł w bitwie od ludzkich bełtów.
A teraz jest tutaj, w lesie z dziwnym amuletem od trupa i malowniczą zbieraniną ludzi. Cóż - kto może przewidzieć, gdzie duchy przodków pokierują cię w trakcie twoich wędrówek?
Skoro umierający powierzył mu swój przedmiot, nie mógł go nikomu oddać. Wiadomo, że umarli odchodząc zostawiają część swojego ducha w swoich przedmiotach. Skoro ten człek chciał, by jego część wędrowała jego ścieżką, to należało to uszanować.
Człek w zbroi wysunął się na przód pochodu, on miał zaś iść od tyłu. Nie było o najlepsze taktycznie, przynajmniej w klanie największe byki szły z przodu z siłą tarana, a na tyle szły czójne i zwinne, zdolne ochronić tyły podczas szarży. Pewnie u nich panują inne obyczaje i walczą inaczej, ale jeśliby chciał natrzeć na wroga musiałby powalić tych przed sobą, co nie miało większego sensu. I zresztą nie był pewien, czy dobrze mu będzie na tyle - słuch miał przeciętny, a skoro on był drzewolubem (czy chuderlaczkiem, jak zwano elfy w plemieniu) to chyba szyk powinien być odwrotny. - Może lepiej to ja pójdę na przedzie? W przypadku ataku mnie nie zaszkodzi bełt z ukrycia tak, jakby zaszkodził tobie, a i pewnie ty skuteczniej niebezpieczeństwu od tyłu zaradzisz
__________________ Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett |