Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-11-2015, 14:56   #218
Cattus
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Monotonia dalszej drogi pomogła Oswaldowi pozbierać myśli, a opowieści Felixa o lesie i zwierzętach były miłą odskocznią od dotychczasowych dziwactw i szkaradztw z którymi mieli do czynienia.
Lecz sam marsz zaczynał się powoli dłużyć i gdy Bosch zastanawiał się nad tym jak dużą przewagę mają nad nimi bandyci, dotarli do miejsca gdzie porzucono nosze, a naokoło było jakby więcej śladów krwi. Wtedy też ich uszu dobiegł zachrypnięty, słaby głos. Widać porzucono nie tylko nosze.

Bandyta siedział oparty o jedno z drzew i nawet nieobeznany ze sztuką medyczną człowiek, mógł dostrzec że ranny umiera. Choć ciągle miał na tyle siły by celować do nich z kuszy. Lecz Oswald stawiał złoto przeciw orzechom że jeśli strzeli, nie będzie w stanie ponownie przeładować. Nawet gdyby Karl mu na to pozwolił...

Oswald zatrzymał się razem ze wszystkimi i wystąpił krok do przodu. Wolał żeby grot skierowany był w niego, niż w któregokolwiek z towarzyszy.

- Ano stoimy. No i co dalej? Zapytał oschle. - My mamy cały czas na świecie, ale ty pewnie nocy nie dożyjesz. Spokojnie, poczekamy... Szkoda że nie zwykłem udzielać pomocy ludziom mierzącym do mnie z broni. Wzruszył ramionami, podpierając lewą rękę pod bok. Żelazo pancerza zachrzęściło chicho.

- A więc zostawili cię tutaj żebyś zdechł jak ten pies? Zapytał rannego jakby od niechcenia. - Bogowie chrońcie przed takimi kompanami.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline