Zdaniem Randulfa przynajmniej, ktoś, kogo trzeba było transportować na noszach, raczej nie mógł nagle ozdrowieć i pobiec gdzieś o własnych siłach.
A skoro były nosze, na dodatek puste, to i ów ktoś powinien być niedaleko.
No i wnet się to podejrzenie sprawdziło, chociaż nie do końca tak, jak się tego Randulf spodziewał. Ranny był na tyle zdrowy, że mógł dzierżyć w dłoniach kuszę. Z celnością co prawda mógł mieć pewien kłopot, ale przez to właśnie Randulf mógł się stać celem wystrzelonego w kogo innego pocisku.
W związku z tym Randulf nie miał najmniejszego zamiaru sprzeciwiać się wyrażonemu przez rannego poleceniu... bez względu na to, czy rację miał Oswald i bandyta został porzucony przez kompanów na pewną śmierć, czy też może (w co Randulf absolutnie nie wierzył), opryszek postanowił się poświęcić, osłaniając odwrót swych towarzyszy.
- Uciekli z łupem, prawda? - dorzucił swoje trzy grosze do wypowiedzi Oswalda. - Na twoim miejscu to ja bym wolał odpłacić im pięknym za nadobne. |