Will uśmiechnął się gdy dojechali na miejsce. Pierwszy raz od dawna nie natrafili na poważniejsze problemy - bandyci na drodze w porównaniu z wcześniejszymi wydarzeniami można było uznać za prawdziwe błogosławieństwo.
Chłopak pożegnał panią weterynarz i rozejrzał się po miasteczku do którego dotarli. Za metropolię nie można było go uznać, ale z doświadczenia wiedział, ze w takich osadach z żywnością jest na ogół dobrze. Dzisiaj chyba jednak się o tym nie przekona, wydłużający się dzień kończył juz bowiem swój żywot i mieszkańcy szykowali się do powrotu do domu.
Na całe szczęście modyfikacja serum zrobiona przez Barneya dawała im dodatkowe 24h, podczas których nie zaczną cierpieć na mózgofilię - a przynajmniej taki był plan. Zostawał więc im jeszcze cały następny dzień, podczas którego muszą dokonać wymiany i wrócić do bunkra.
Łatwiej powiedzieć niż zrobić... Chłopak jedbak był optymistą - rozmowa z ludźmi to dziedzina w której był akurat bardzo dobry, wszystko zostawało więc w jego rękach.
Will kazał zaparkować wóz w okolicy budynku wyglądającego na karczmę, poprosił kumpla Kelly żeby zaczekał, sam zaś z dziewczyną wszedł do budynku.
Po zamknięciu drzwi chłopak rozejrzał sie i ocenił znajdujących sie tam ludzi. Następnie podszedł do baru i przywitał się z barmanem. Po kilku słowach zamówił piwo, powiedział, że ma nieco rzeczy na wymianę i że jutro z rana chetnie przehandluje to na żywność. Liczył, że ta wiadomość jakos sie rozejdzie i juz od rana będzie mógł rozpocząć handel.
Na koniec poprosił jeszcze o pokój. Jeśli wszystko przebiegło zgodnie z planem, chlopak wrócił do wozu, zabrali z niego rzeczy i zanieśli do swojego pokoju.
Chłopak zasugerował żeby na zmianę pilnowali rzeczy, potem zaś zmęczony całodzienną podróżą rzucił się łóżko. Jutro czekał go pracowity dzień, a im wcześniej wstanie, tym więcej zdążą zrobić. |