Aramil uwielbiał dowodzić, ale teraz nie miał szansy na dowództwo. Powstrzymywał się, by nie wygarnąć im za to, że tak się grzebali i, że teraz idą tak wolno. Zbyt wolno.
Nie bardzo rozumiał po co te zabawy w zamianę miejsc. -A jeśli nas zaatakują od frontu, to pewnie znowu zechesz się zamienić miejscami z Darthirem, hmm?-rzucił od niechcenia niby sam do siebie i nie czekając na odpowiedź wymamrotał pod nosem jakieś zaklęcie.
Jego dłoń zaczęła płonąć. Tak przynajmniej mogło się wydawać, bo w rzeczywistości Aramil trzymał ten płomień w ręku.
Uśmiechnął się i rzekł: -Może to niezbyt rozsądne, mogą nas przecież łatwiej zauważyć, ale przynajmniej nie połamię nóg o jakiś badyl. A zresztą... oni i tak wiedzą, że tu jesteśmy.
__________________ Stwórzmy własny świat. |