Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2015, 00:00   #4
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Soledad Ruiz aka Artemis Royo

Soledad jak zwykle ucieszyła się z odwiedzin Samuela. Jego obecność od pierwszego spotkania działała na nią jak balsam. Bała się do tego przyznać sama przed sobą i dlatego utrzymywała niejaki dystans między nimi. Widziała jednak, że Samuel nic sobie z niego nie robi. Czuła się jednak nieco mniej jak małe zagubione dziecko, gdy mogła się postroszyć. Po jego wizytach zawsze sama siebie strofowała za taką dziecinadę. Tego wieczoru postanowiła przestać z tą zabawą. W końcu jest dorosła... od całkiem dłuższego czasu. Te przemyślenia przerwał spokojny głos Samuela:
-Zbliża się Nowy Rok. Powinnaś się zająć dopełnieniem Tradycji. Kiedy masz zamiar spotkać się z Księciem?
-A mogę nigdy? - westchnęła zadając retoryczne pytanie. - Pewnie już niedługo. Ale ciągle próbuję się przekonać do planu udawania jednej z Twojego klanu.
Rozłożyła ręce i spojrzała krytycznie w swoje odbicie w lustrze wbudowanym w drzwi szafy. Spojrzała na nią poważna, niewysoka, młoda kobieta o drobnej budowie. Dobrej jakości buty na niewielkiej platformie dodawały jej wzrostu. Czarne, skórzane obcisłe spodnie, jedwabna czarna koszula - z kołnierzykiem zapiętym po szyję ale za to bez rękawów - wpuszczona w nie z jednej strony z wystudiowaną niedbałością. Był to jej podświadomy ukłon do luzackiego, ulicznego stylu do jakiego przywykła za ludzkiego życia. Włosy upięte w spory kok, dyskretny makijaż. Urodzinowy pierścień z grawerunkiem jaki dostała od Raula. Kilka delikatnych bransolet. Odbicie w jej mniemaniu nie mówiło “jestem Gangrelem”. Popatrzyła w oczy Samuela, odbijające się również w lustrze.
- Czy ja wyglądam na Gangrela? - widząc zamyślone spojrzenie Samuela odwróciła
się do niego nagle zaalarmowana: - Coś się stało? - spytała z niepokojem.
- Pamiętaj, że jesteś młoda. - odparł wymijająco Samuel - I nie, nic się nie stało. Wpadł mi do głowy po prostu niedorzeczny pomysł, którego nie udałoby się wprowadzić w życie.
- To znaczy jaki pomysł? - Sol dopytywała się ze zmarszczonymi brwiami.
- Zastanawiałem się czy nie dobrze byłoby jeszcze w tym roku udać się do Księcia, ale jako że dziś na to za późno, to musiałabyś to zrobić jutro. Poroniony pomysł, nikt cię na przyjęcie nie zaprosi.
- Staram się być dyskretna jak tylko mogę, więc raczej nie mają powodów podejrzewać, że jestem w mieście czy jego okolicy. Nie dałam okazji do zapraszania mnie gdziekolwiek, Samuelu. Co powinnam wiedzieć o Księciu? - odwróciła się twarzą do Gangrela, skupienie widoczne na jej obliczu.
- A wiesz już o nim cokolwiek? - zapytał Gangrel.
- Oprócz tego, że jest z klanu Tremere, nic więcej. - skrzywiła się niezadowolona. - Oprócz tego, powinnam się czegoś jeszcze obawiać?
- Obawiać mogłabyś się jeżeli byś zwlekała za długo ze spełnieniem Tradycji Gościnności. Nasz Książę nazywa się Terrence Seymour i faktycznie jest Tremere. Miałaś już z nimi do czynienia? Z tego co pamiętam, bo raz się z nim widziałem, jest rzeczowy. Nie jest typem okrutnika, nie to, co jego poprzednik, ale zważając kogo strącił z tronu bardzo dobrze umie o siebie zadbać i potrafi być stanowczy w walce.
Soledad skrzywiła się:
- Na walce się nie znam, młodzi Gangrele mogą się nie znać? Nie miałam do tej pory możliwości współpracy z tym klanem. Ale mój stwórca i mentor owszem. - wampirzyca starała się brzmieć rzeczowo i klinicznie, niczym rasowy prawnik, jakim w końcu była. - Gdzie powinnam się udać?- uniosła zdecydowanie podbródek.
- Aby spotkać się z Księciem czy aby stać się pełnoprawnym Gangrelem?
Sol nieco oklapła:
- Nie ułatwiasz, co? Poprawna kolejność to zostać Gangrelem by potem nie musieć kłamać księciu? - uśmiechnęła się krzywo. - Jak Ventrue zostaje Gangrelem? - dodała nieco naiwnie, podejrzewając jakiś spory podstęp.
- W dużej mierze kłamiąc. - stwierdził Samuel - Bo nie mówimy tutaj chyba o treningach i niedozwolonych zabawach, prawda?
- Niedozwolonych zabawach? - przez chwilę nie rozumiała - Mówisz o… więzach krwi, tak? Nie, nie mówimy o tym, Samuelu. - potrząsnęła głową. - Myślisz, że książę uwierzy w moją opowiastkę? Może lepiej ją przetrenujmy? - Soledad ponownie sięgnęła do swojego prawniczego wychowania.
- Jeżeli sądzisz, że tak będzie najlepiej. - skinął głową Gangrel - Co więc zamierzasz mu powiedzieć, kiedy zapyta cię o Klan?
Soledad zamknęła szafę i stanęła przed Samuelem w rozluźnionej pozie. Splotła dłonie za plecami, przyjmując otwartą pozycję, pamiętała o mowie ciała.
- Nazywam się Artemis Royo, klanu Gangrel, przybyłam z Delaware. Pragnę prosić o zezwolenie na pobyt w twej domenie, mości książę - skłoniła głowę z szacunkiem i wyciągnęła dłoń imitując gest całowania pierścienia. - I jak?
- Trochę zbyt spinasz się na oficjalność. - stwierdził z uśmiechem Samuel - Ja aż taki poprawny nie umiałem być.
- To może tak: - Sol skłoniła krótko głową wciąż w rozluźnionej postawie - Artemis Royo, klan Gangrel z Delaware. - zaczęła i utknęła. Skrzywiła się. Nieoficjalne słowa jakoś nie chciałby napłynąć. Otrzepała się i spróbowała jeszcze raz: Artemis Royo z klanu Bestii z Delaware. Proszę o zezwolnie pobytu w domenie, książę. - spojrzała na Samuela. - Lepiej?
- Lepiej. -pochwalił ją starszy Gangrel - A teraz powiedz dlaczego chcesz się zatrzymać akurat w Portsmouth?
- Zostałam wysłana przez tamtejszy klan na nauki do Samuela Wadema. W między czasie mogę wspomóc wspólnotę swoimi umiejętnościami. Cholera! - sama złapała się na oficjalnych tonach - Moi współklanowcy wysłali mnie na szkolenie do Samuela Wadema. W zamian za pozwolenie, mogę pomóc tutejszym nieumarłym w kwestiach związanych z bezpieczeństwem, programowaniem, hakowaniem. - spojrzała na Samuela oczekując jego opinii.
- Cóż to za szkolenie?
Sol specjalnie dodała nieco skrzywioną minę:
- Umiejętności przeżycia poza dużymi miastami, poznanie bliżej swojej bestii, nauka mocy. - dorzuciła wzruszenie ramion i przestapiła nonszalancko, przenosząc ciężar ciała na lewą nogę i wypychając nieco biodro w czymś co wedle jej mniemania miało przypominać postawę buntowniczą a przez to zgodną z jej “klanem”.
Gangrel pokiwał głową.
- Dobrze, tylko taka rada – w razie czego nie próbuj przekolorować, bo... a w sumie najwyżej rozśmieszysz Księcia. - zaśmiał się Samuel, po czym dodał – Przepraszam, nie będzie tak źle.
Przynajmniej nie dodał „Mam nadzieję”.
-Mówisz o umiejętnościach czy pozie? - Sol poczuła się nieco zdezorientowana - To
zgłoszę się do Szeryfa 1 stycznia. Gdzie mogę go znaleźć? No i czy Ty też się pojawisz, żeby potwierdzić moje słowa czy nie?
- O pozie. - odparł Gangrel - Kręci się po całym Portsmouth, jeżeli można to tak powiedzieć, ale najłatwiej pytać o niego w Elizjum. Mogę nawet go z tobą umówić, jeżeli chcesz.
- Dobrze, jeśli to nie sprawi Ci kłopotu. - kiwnęła głową Sol, przyjmując krytykę. - Do czasu spotkania pozostanę tutaj. Jak nazywa się Szeryf? Z jakiego jest klanu? A Ty wybierasz się na bal?
- Kelsey Arkwright, jest moim współklanowcem. - odparł Gangrel - Na bal? Wyobrażasz sobie mnie na balu? - uśmiechnął się Samuel.
- No cóż, gdyby ubrać Cię w dobrej jakości garnitur lub smoking, przyciąć włosy i ogolić… - Sol wzięła pytanie Samuela poważnie. Dopiero po chwili dotarło do niej, że Gangrel z niej żartuje. - Ach… - uśmiechnęła się i potrząsnęła głową - przepraszam. Chyba najtrudniej będzie przekonać innych Gangreli do tego, że dzielę wasz klan. Ale dobrze, jeśli możesz nas umówić, to chętnie skorzystam z oferty. A jakie masz plany na jutro? - spojrzała ponownie wampirowi w twarz. - Może… wpadniesz? Porozmawiamy na temat Twoich potrzeb prawnych.
- Ty wolisz uniknąć spotkania z Księciem, ja wolę unikać spotkania z moimi potrzebami prawnymi. - wyszczerzył się Gangrel - Tak czy inaczej daj mi z godzinę, może dwie, a pójdę teraz do Elizjum i sprawdzę czy nie ma tam Arkwrighta... i ewentualnie rozmówię się z nim.
- No dobrze, ale im szybciej zaczniemy pracować nad kłopotami prawnymi, tym szybciej je rozwiążemy. Czy mam Cię postawić pod ścianą tak jak Ty mnie z tradycją? - zaśmiała się Soledad - Zadzwonisz czy wrócisz?
- Jeżeli nie zajmie mi to za długo to wrócę. - odparł mężczyzna - Dobrze?
- Dobrze - kiwnęła głową z poważną miną tak typową dla niej - Będę czekać. - przez chwilę zawahała się jeszcze na chwilę, jakby chciała coś dodać ale zrezygnowała. - Samuel… dziękuję Ci. - uśmiechnęła się - za … wszystko - zrobiła nieokreślony ruch ręką.
- Nie musisz. - wyszczerzył się Gangrel.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jak Samuel obiecywał, tak zrobił. Po około dwóch godzinach do mieszkanka Soledad powrócił Gangrel w nieokreślonym nastroju. Już od progu odezwał się do "młodej Gangrelki":
- Zaczynam robić się zazdrosny, Soledad.
- To znaczy? I nie Soledad, Artemis.
- Artemis, tak. - uśmiechnął się pod nosem - Widzisz, spotkałem Szeryfa i przekazałem mu sprawę. - zaczął, ale urwał po tym stwierdzeniu.
Soledad podeszła bliżej mężczyzny obserwując mowę jego ciała.
- Przekazałeś sprawę i …? - bił od niej spokój. Ten rodzaj spokoju, który jest narzucany ogromnym wysiłkiem siły woli.
- Lubisz przyjęcia sylwestrowe? - zapytał niewinnie Gangrel.
- Lubię, zazwyczaj. Ale mówiłeś, że nie zostałabym zaproszona. Czemu to się zmieniło? - rzuciła mu ostre spojrzenie.
- Nie wiem. - odparł rozbrajająco szczerze Samuel - Znaczy, przedstawiłem sprawę, a kiedy Kelsey usłyszał, że chodzi o dopełnienie Tradycji Gościnności od razu zaproponował dzień jutrzejszy i przyjęcie organizowane przez Księcia. - rozłożył bezradnie ręce.
- No dobrze, ale… nie mam żadnej kreacji. - ze stresu to była pierwsza rzecz jaka przyszła jej do głowy, bo zapakowała jedynie kilka par spodni i bluzek. - Mam iść w spodniach skórzanych? To nie urazi księcia?
- Na pewno przydałoby się coś, czego nie nosisz na codzień… Jakieś lepsze spodnie i bluzka przynajmniej, rozumiesz, odświętne.
Soledad otworzyła szafę pokazując jej zawartość:
- Mam takie i takie - pokazała kolejną doskonałej jakości parę skórzanych spodni z lekkim pobłyskiem - oraz takie - wskazała na atłasowe czarne spodnie. - Może czerwona jedwabna bluzka? Mam też jedną parę pantofli na wysokim obcasie - pokazując buty ułożone równiutko w szafie - ale Gangrel w szpilkach?
- Naprawdę to wszystko zabrałaś? - spojrzał zaskoczony Samuel - Co do szpilek, to zawsze możesz udawać, że jest ci w nich szczególnie źle - zaśmiał się - ale możesz zawsze wziąć do innego. Bluzka i spodnie brzmią dobrze. Przyjęcie rozpocznie się około ósmej wieczorem jutro, więc na sprawunki na ma co już liczyć.
Soledad pokiwała głową:
- Nooooo, tak, to są rzeczy na podróż. - pokiwała głową - Dobrze. Czyli widzimy się tutaj
około 1 tak? Przynieś wszystkie papiery i maile, czy co tam masz w związku ze swoją sprawą. - powiedziała prawniczym tonem, nawykłym do posłuchu.
- Najpierw kwestia przyjęcia. Jak załatwisz sprawy z Księciem wtedy zajmiemy się moją - odparł wymijająco Gangrel - Pamiętaj tylko. Około ósmej wieczorem, Wieżowiec Gunwharf. Mieści się on na wybrzeżu o tej samej nazwie.
- Dobrze, będę pamiętać. Mam się powołać na nazwisko szeryfa, tak?
- Tak będzie najlepiej. Mają tam już mieć osoby, które poprowadzą.
- Ok. Zadzwonię przed wyjściem z balu i spotkamy się tutaj - naciskała na Samuela. Nie chciała mu dać okazji do wymówki.
- Dobrze, już dobrze. Jesteś straszliwie uparta.
- Nie chcesz poznać moich wad - mrugnęła do mężczyzny.
 

Ostatnio edytowane przez corax : 25-11-2015 o 09:12.
corax jest offline