Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-11-2015, 16:43   #103
Leminkainen
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
Współpraca z no_to_ten, Adi, Merill

Gordon kiwnął głowa na słowa Lynx’a i rzucił:
-Dobra… niech będzie i tak… - uśmiechnął się pod nosem - tyle miesięcy posuchy w walce z blaszakami, a teraz raptem jak się coś trafiło to jest to jakieś wielkie pieprzone bydle… taki fach… - zwrócił się do Dave’a i podszedł do niego - pozwolisz że pożyczę na chwilę - chwił wyrztunię EMP i zarzucił ją na plecy - Jak przeżyje to oddam… - ruszył w stronę stodoły z duszą na ramieniu, nie dając jednak nic po sobie poznać.

Odetchnął spokojnie kiedy już znalazł się na dachu. Z duszą na ramieniu, bardzo niepewny przebijał się przez bagno bojąc się że maszyna może mieć kolejnego asa w rękawie. Po kilku minutach grozy znalazł się na dachu. Sam nie był pewny jakim cudem… teraz z perspektywy czasu, a minęło go tylko kilka minut stwierdził że ten plan jest szalony. Po chwili stało się to czego się obawiał najbardziej. Salwa ołowiu znowu przecięła powietrze - na szczęście blaszak celował w kierunku ich sypialni. Cholera, blaszak musiał zauważyć Lynx’a który miał osłaniać Walker’a. Wychodzi na to że był zdany sam na siebie. Trzeba było podjąć jakieś działania. Rozejrzał się po dachu, próbował ustalić mniej więcej miejsce, w którym wewnątrz stodoły stoi maszyna. Powoli i bardzo ostrożnie stawiał każdy ze swoich kroków. Starał się byc tak cicho jak tylko potrafił. Rozglądał się za jakąś dziurą, za czymś przez co można włożyć lufę karabinu albo działo EMP. Chciał jak najszybciej załatwić sprawę. Musiał sie jednak najpierw zorientować czy z dachu jest bezpośredni pogląd na parter czy stodoła ma jeszcze pomiędzy jakieś piętro. Jeśli ma piętro to będzie musiał zejść niżej, a może nawet uda mu się wtedy zajść maszynę. Nieważne… najpierw trzeba się rozeznać.

Po chwili doszedł do niego znajomy dźwięk. Silnik… Łowca wracał, a już tak nieźle im szło. Miał nadzieję że jest obserwowany przez resztę ekipy. Niewiele myśląc dał wojskowy znak Brennan’owi lub Lynx’owi - zarówno jeden jak i drugi powinien zrozumieć o co chodzi. Wskazał ręką na sad, po czym pociągnął palcem w ich stronę malując w powietrzu jakby drogę łowcy. Sam Gordon po zasygnalizowaniu przykucnął najniżej jak tylko dał radę i wrócił do szukania dogodnego miejsca z którego mógłby zaatakować blaszaka.


- Łowca wraca - skomentował krótko reszcie znaki dawane przez Gordona. Zdmuchnął z twarzy pył z rozwalanych starych desek, który osiadł na nim, kiedy uciekał z parteru. Bestia musiała go zauważyć i tylko szczęściu zawdzięczał, że zdążył uciec na górę. - Odciągnijmy uwagę maszyn od Gordona - zasugerował moszcząc się na poprzednim stanowisku strzeleckim - otwórzmy ogień do maszyny w stodole, ale jednocześnie niech Nico ma baczenie na kierunek z którego wraca Łowca. Spojrzał przez lunetę na widziany przez niego fragment maszyny stojącej w stodole. Oddychał równo i miarowo, po czym ściągnął spust karabinu.

Gordon starał się być cicho jak potrafił. Ale zerodowany dach kompletnie nie chciał z nim współpracować na tym polu. Skrzypiał, trzeszczał i uginał się pod każdym ruchem. Jakby na dole byli ludzie na pewno by go usłyszeli. Przynajmniej miał wrażenie, że on by usłyszał kogoś kto tak skrzypi przy każdym kroku. Do tego ta stara blacha czy czym ten dach był wyłożony realnie groził zarwaniem się pod nim. Upadek pewnie by przeżył choć do miłych czy przyjemnych przeżyć by nie należał. Do tego jakby spadł do wody to pół biedy ale jak na jakiś gruz, złom, pręty albo pod same lufy robota? No na pewno dobre dla zdrowia by to nie było.

Ze swojej strony Łowcy nie widział. Tak samo jak całej powierzchni po pozostałych trzech stronach stodoły o ile nie zaczynały się powyżej dachu. Miał jednak wrażenie, że maszyna znowu zbliża się od tyłu, chyba do tych samych rozwalonych drzwi którymi opuściła rano ten budynek. Czyli od strony domu Fergusona nie będzie jej pewnie widać. Zaś chłopaki byli za daleko by jakkolwiek znaleźć się po drugiej stronie podwórza by coś próbować zrobić. Sam też mógł próbować przedostać się po dachu ku tyłowi budynku no albo pozwolić mu wrócić do środka.

Tymczasem od strony starego, farmerskiego domu nadeszła kontra. Wieczorne powietrze przeszył pojedynczy strzał. Gordon jako jedyny z ludzi był na tyle blisko by słyszeć jak wewnątrz budynku coś metalicznie łupnęło i chrupnęło potwierdzając tym samym celność trafienia ludzkiego snajpera. Ten zaś jak na te warunki miał wręcz dziecinnie prosty cel w postaci sporawej płyty czołowej robota. W lunecie i zielonkawej poświacie swojego implantu widział jak ułamek sekundy później w czole płyty pojawił się mały krater z peknięciami dookoła. Nico zaś stwierdziła, że z ich okien w ogóle nie ma szans dojrzeć tyłu stodoły. Jakby robot nadszedł gdzieś od czoła budynku czy wyłonił się pomiędzy domem a stodołą to byłby ładnie widoczny dla nich wszystkich ale jakby dokładnie wracał tak jak widziała z David’em jak wychodził to było to bardzo mało prawdopodobne.

Świetnie, Lynx zaczął ostrzał. To powinno pomóc. Gordon chciał wykorzystać ten moment by znaleźć jakąś większą dziurę w jego pobliżu przez którą mógłby popieścić blaszaka solidną dawką wiązki elektromagnetycznej. Powinien być w optymalnym dystansie do maszyny żeby ją trafić. Starał się rozrysować sobie w głowie obraz stodoły. Wyszło mu że blaszak stał mniej więcej na środku budynku. Nie będzie się wspinał po dachu. Tam było wyżej, zwiększyłoby to dystans. Nie chciał nadwyrężać siły konstrukcyjnej dachu i tym samym swojego szczęścia którego już i tak na dzisiejszy dzień było całkiem dużo. W końcu jeszcze żył i od wczoraj nic go nawet nie drasnęło. To mogło uchodzić za sukces. Ostrzał Lynx’a pomógł w zlokalizowaniu pozycji maszyny. Silna amunicja której używał ich strzelec wyborowy była sympatycznie głośna podczas bezpośredniego styku z powłoką maszyny. Gordon zlokalizował pozycję wroga i dziurę która pomieściłaby wyrzutnię EMP, ale tez nie na tyle dużą żeby w miejscu w którym jest dziura struktura dachu była nadto nadszarpnięta.

Lynx wiedział, że trafił. Stalowy potwór nie odpowiedział jednak ogniem, dlatego snajper skupił się na przycelowaniu w to miejsce gdzie ostatnio. Naruszony pancerz mógł być łatwiejszym celem. Po chwili celowania posłał kolejnego ołowianego posłańca ku kryjącej się w stodole maszynie.


Gordon ze swojej pozycji na krawędzi dachu miał chwilę by porozglądać się w poszukiwaniu improwizowanych, dachowych strzelnic. W pobliżu centrum budynku była jedna całkiem spora. Trochę po jego prawej stronie czyli skierowana nieco ku tyłowi budynku. Nie była dalej niż kilka kroków od niego ale w pobliżu szczytu dachu musiałby więc zaryzykować podróż przez ta parę, chwiejnych dachowych kroków by się tam dostać. W pobliżu krawędzi dachu widział parę kroków od siebie inną choć znacznie mniejszą. Dalby pewnie radę przez nią zajrzeć i może by wcisnął lufę karabinu ale jego głowa czy lufa choćby granatnika gdyby go miał ze sobą to już raczej by nie przeszła. No i musiałby z niej strzelać z bardzo niewygodnej pozycji prawie z nogami zwisającymi z dachu albo jakoś dziwnie wygięty bo od szczeliny do spadu dachu miejsca było naprawdę niewiele. Resztę dziur i szczelin jakie zauważył była zdecydowanie dalej od centrum budynku. No i ze swojego miejsca widział tylko swoje skrzydło dachu nie mając kompletnie wglądu ci się dzieje i jak to wygląda po drugiej stronie.

W tym czasie odgłos nadciągającego silnika stał się zauważalnie bliższy i głośniejszy. Nadal nie widział co to ale tak na słuch to nie mogło być raczej nic wielkiego ale jednak słyszalne całkiem nieźle czyli pasowało do tego dziwnego Łowcy o jakich mówili David i Nico.

Półtorej setki metrów dalej, w głębi zdewastowanego pokoju skulony za przewalonym meblem strzelec celował w odległy punkt. Tym razem cel był dużo trudniejszy niż cała płachta stalowego pasa widocznej części robota do jakiej strzelał poprzednio. Kraterek powstały po poprzednim pocisku był zdecydowanie mniejszy od ludzkiej głowy. Całość miała może przekrój puszki czy butelki a centrum nie było większe od kapsla czy monety. Ale mimo to dzięki precyzyjnej broni, przygotowanej pozycji strzeleckiej i własnym umiejętności trafił. Widział jak w lunecie odpryski z trafionego pancerza na moment przysłoniły poprzedni krater nim uderzyły w mętną wodę znikając w niej ostatecznie. Gdy obraz się moment później wyklarował miał wrażenie, że z miejsca trafienia wystrzeliła wąska smużka dymu. Po chwili znikła rozwiewając się i pozostawiając po sobie efekt trafienie niewiele więcej widoczny niż po pierwszym razie.

Ruszył do dziury spokojnym, powolnym i uważnym krokiem. Miał nadzieję że Lynx nadal będzie prowadził ostrzał by Walker z każdym strzałem mógł utwierdzać się co do pozycji maszyny. Gordon doszedł do wybranej dziury w dachu mimo skrzypiacego i trzeszczącego niemiłosiernie dachu grożącego nieprzyjemnym upadkiem przy każdym kroku. Upadek na ten złom czy wodę tak gdzieś z pogranicza pierwszego i drugiego piętra mógł być dość mało dobry dla zdrowotności ale robocie lufy na dole zapewne nie poprawiły by rokowań na szybkie ozdrowienie. A mimo nerwów na wodzy i duszy na ramieniu łowca jednak doszedł na miejsce nie niepokojony przez przeciwnika. Kiedy znalazł sie wreszcie przy dziurze którą sobie upatrzył, odetchnął ze spokojem. Każdy krok stawiał z obawą że stary skrzeczący dach nie wytrzyma ciężaru człowieka, takie tez sprawiał wrażenie. Było jednak zbyt późno by zmienić zdanie i zrezygnować z planu. Postał jeszcze chwilę przy dziurze przygotowując EMP i wsłuchiwał się we wnętrze stodoły. Kazdy strzał który trafiał w blaszaka dawał mu lepszy przegląd pola i pozwalał lepiej ustalić pozycję maszyny. Następny krok Gordon’a przewidywał szybkie zajrzenie przez dziurę z natychmiastowym oddaniem strzału w wielką puszkę. Nie miał zamiaru celować, stąd wsłuchiwanie się w to co działo się wewnątrz stodoły. Orientacyjny strzał lub dwa z wyrzutni powinny załatwić sprawę. Jak pomyślał tak zrobił. Pamiętał jednak o ledwo co trzymającym fason dachu. Zwinnym lecz spokojnym ruchem wejrzał z przygotowanym do strzału EMP do środka i natychmiast oddał dwa strzały w blaszaka. Na czuja, z wiarą w swoje zmysły.


Na słuch tak z bliska z dołu słyszał dość niewiele. Ten wielki kloc jak na swoje gabaryty był dziwnie cichy. Zupełnie jakby miał wyłączony silnik. Właściwie nie wydawał z siebie żadnych dźwięków poza tymi gdy pociski snajpera trafiały w blachy. Za to dużo głośniejszy był ten Łowca. Musiał być już całkiem blisko, mógł już nawet wchodzić przez wywalone odrzwia a na pewno był ich bliski. Dłużej Gordon nie czekał.

Zaryzykował i strzał właściwie na ślepo bez wcześniejszego rozpoznania. W końću każda sekunda zwłoki zwiększała szanse na wykrycie przez sensory maszyny. Więc od razu wychylił się przez dziurę i skierował w dół potężną rurę wyrzutni. W dole mignął mu kanciasty kształt w półmroku budynku. Ogarnął całą scenkę w mgnieniu oka. Ten furgonetkowy robot. Wieżyczki na dachu. Cztery. Z czego dwie skierowane w stronę domu starego Fergusona gdzie strzelały ostatnio. Refleksy wody tu i tam. Błyszczące od wilgoci kupy gruzu i złomu. I specyficzny brzęczący syk Davidowej wyrzutni gdy pociągnął za spust.

Półtorej setki metrów dalej towarzysze Gordona widzieli jego sylwetkę na dachu. Widzieli jak wyłania się po rabinie, jak lustruje dach i okolicę, jak ostrożnie podchodzi gdzieś na szczyt dachu no i wreszcie wychyla się z wyrzutnią skierowaną gdzieś w dół. Wiadomo więc było, że zaczął akcję mimo, że w porównaniu do standardowej broni wyrzutnia była prawie bezgłośna. Przynajmniej z półtorej setki metrów. Więc opierając przygotowaną i wycelowana wcześniej broń otworzyli ogień. Nico i David ze swoich karabinów i okien walili tripletami a Lynx ze swojego gniazda ze swojej snajperki. Ołów dosięgnął robota na pewno. To widział nawet David który miał najsłabszą optykę w swojej broni. Wiedzieli jak pancerz maszyny odkształca się, coś z niego odpada i znika w pluskającej wodzie a w wyłonionej dziurze sypią się jakies iskry i maszyna zaczyna dymić. Gordon zaś wciąż strzelając z wyrzutni na grzbiecie budynku widział znacznie więcej. Udało mu się oddać trzy szybkie, niecelowane strzały co nie oznaczało, że niecelne. Choć bez charakterystycznych efektów trafień jak ze standardowej broni ciężko było być pewnym czy ten rumor i iskry to od wyrzutni czy demolującego efektu działań ołowiu jaki wysyłali jego towarzysze. Wiedział jednak jak po pierwszej chwili dezorientacji maszyn w końcu zadziałał. Wieżyczki zaczęły się skrzypiąco przesuwać a lufy obracać ku centrum i górze budynku. Robot go w końcu namierzył. W zasięg oczu w szczelinie przez którą strzelał wszedł mu też Łowca. Faktycznie dziwny tak jak David mówił, objuczony jakimiś baniakami czy beczkami. Jeśli jednak nie miał broni zasięgowej a w końcu Łowca nie powinien, to na dachu był raczej bezpieczny bo robot nijak nie powinien się tu wspiąć. Teraz Łowca nie zwracając uwagi na to co się dzieje ciężko przedzierał się dalej przez głęboką dla niego wodę kierując się ku jednemu z boków budynku. Zaś do Gordona doszedł niepokojący i szybko zbliżający się dźwięk silnika elektrycznego. Sunął całkiem szybko gdzieś od jego prawej strony czyli z tyłu budynku. Był jednak niepokojąco wysoko choć na dachu nie było nic widać ale widać musiał być tuż pod nim a na pewno nie na poziomie wody. Zaś lufy wieżyczek dalej przesuwały się w jego kierunku mając zapewne zamiar otworzyć do niego ogień. Materia dachu na pewno nie wytrzymałaby takiej kanonady skoro ściany domu i stodoły się im poddawały bez trudu. Najszybciej byłoby odbiec ku krawędzi budynku ale to też była największa szansa by dach zarwał się a dzielny łowca runął w dół do robociego towarzystwa.

Gordon już wiedział że założenia planu nie powiodły się w stu procentach. Jedyna szansa na przeżycie to załatwienie robota dzięki zasadzce dachowej. Blaszak wytrzymał 3 strzały z wyrzutni, był cholernie twardy. Ale pewnie też zył na oparach… spustoszenia jakie czyni EMP maszynom są ogromne. Gordon o tym wiedział dlatego nie tracił pewności siebie. Do tego jednak doszedł jeszcze Łowca. Było teraz kilka wyjść. Pozostać na dachu ale czym prędzej opuścić “pole rażenia” kaemów, poszukać innej dziury i powtórzyć zasadzkę. Innym wyjściem było zejście z dachu i spróbowanie zajścia blaszaka od parteru skoro lufy wycelowane były albo w górę albo w budynek. Na dole z kolei mógł doskoczyć do niego Łowca. Z tym powinien sobie poradzić dzierżąc w łapie taki konkret jak EMP. Poza tym miałby na parterze wsparcie w postaci sokolego oka Lynx’a, które w połączeniu z lufą jego karabinu mogło go całkiem nieźle osłaniać. Ostatecznie jeszcze bliżej niezidentyfikowany odgłos silnika elektrycznego który słyszał w pobliżu również nie zachęcał do zmiany pozycji… z drugiej strony dach wręcz dopingował swoją zbutwiałą i mocno trzęsącą się strukturą do czym szybszego zejścia. Czas podjąć decyzję…

Gordon czym prędzej ruszył w stronę drabiny, po której wszedł. Kroki stawiał zdecydowanie, najszybciej jak się dało ale też ostrożnie i spokojnie. Nie mógł pozwolić sobie na podróż na dół. Jakby jeszcze miał pewność gdzie wyląduje i że nie zrobi sobie krzywdy to spadłby specjalnie z wyrzutnią i wtedy korzystając z kolejnego zaskoczenia wpakował by jeszcze kilka strzałów w blaszaki. Plan był taki. Zejść po drabinie i czujnie przeczekać salwę kloca, uważając przy tym na kręcącego się w pobliżu Łowcę i ten dziwny dźwięk silniczka. W każdej chwili był gotowy wpakować kilka wiązek elektromagnetycznych w każdego blaszaka jakiego ujrzy.

Snajper widział, że Gordon wystrzelił do wnętrza stodoły, coś jednak poszło nie po myśli zabójcy maszyn. Widok spieprzającego po dachu towarzysza broni, zmusił go do działania. - Strzelajcie dalej, ja zejdę na dół spróbuję szczęścia z parteru. Komandos z Posterunku miał zamiar wykorzystać swoją poprzednią pozycję strzelecką.
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!

Ostatnio edytowane przez Leminkainen : 27-11-2015 o 20:36.
Leminkainen jest offline