Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2015, 12:10   #107
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Zdyszana Tina, przez chwilę łapała oddech, opierając się o kolana. To było niezłe, całkowicie spierdolone... ale może właśnie dlatego tak bardzo jej się to podobało. Uśmiechnięta od ucha do ucha, rozejrzała się na boki, powoli się prostując. Rudera jakich wiele… zwykłe wypiździewo gdzie wieje chujem a nie zagrożeniem.
- Masz… lat...arkę? - spytała mężczyny, szczerząc się jak szalona z wywieszonym językiem.

- Mam - odparł krótko Szuter podając dziewczynie lornetkę. - Sedna i Tod objeżdżają farmę z dwóch stron, żebyśmy mieli pewność, że nikt tam z boku nie wyskoczy. W środku jest samochód, widać jeszcze dach, ale szybko się ściemnia. - stwierdził, nie kończąc zdania. Widocznie uznał, ze dalsza część jest oczywista. spojrzał w niebo próbując ocenić sytuację
- Latarka przyda się dopiero jak upewnimy się, że nie ma tam żadnych gangerów, a ponieważ jest tam auto, to pewnie ktoś tam jest, więc lepiej nie świecić teraz.-
Szuter sprawdził jeszcze raz swój karabin i peemkę, przeładował oba, odbezpieczył bushmastera i chowając lornetkę, ruszył w kierunku farmy.
Zamierzał iść ostrożnie starając się chować za naturalnymi przeszkodami. Jego bury płaszcz i zielonkawo-szary pancerz pozwalał mu lepiej wtopić się w szarówkę. Niestety, konni zamiast objechać farmę wjechali do środka. Szuter kruwiąc pod nosem przyśpieszył kroku.
~ Chuj strzelił skradanie się z taką drużyną. ~
Po kilkunastu krokach mężczyzna odwrócił się, by sprawdzić co dzieje się z bliźniaczką.
~ Ja pierdolę, jeszcze ta jebana karawana się tu pcha? A co jeśli tu kurwa stacjonuje cała banda cwaniaków z półautomatami? ~ pomyślał nieźlu już wkurwiony. - Co za kretyn prowadzi te karawanę? - Szuter odwrócił się i przyśpieszył kroku. Obiecał własnoręcznie udusić Szczotę i utopić go w jego własnych wymiocinach.

Tina wzruszyła ramionami, niczego nie odpowiadając. Gangi były wszędzie, nawet na pustkowiu, bliźniaczka się do tego przyzwyczaiła i w pewien sposób nauczyła jak żyć pośród świszczących kul pojebańców w kolorowych kamizelkach. Zdecydowanie bardziej zainteresował ją temat samochodu. Ooo gdyby tak maszyna działała, mmm przejechałaby się po wiejskich wertepach na pełnym gazie, rozwaliła parę drzewek, rozjechała Hidlę i wprasowała parę kobył w ziemię.
- A co się przejmujesz? - burknęła nie do końca wiedząc, czy Szuter mówił do niej czy sam do siebie.

Zbliżyli się oboje na kilkanascie metrów do głównego wejścia budynku. Dość łatwo szło schować się za wrakiem, porzuconego traktora, którego sflaczałe opony i główna bryła dawały całkiem porządną zasłonę i przed wzrokiem i przed większością znanych im pocisków. Niestety, dalej przestrzeń od pierwszych paru schodków i ganku, a potem rozwalonych drzwi wejsciowych i okien, była raczej otwarta.

Szuter orientował się, że gdyby tam ktoś był i miał choćby porównywalną broń do tych gangerów dzisiaj spotkanych, to ładnie mógłby ich przerzedzić jeszcze w bramie jak byli na koniach, w grupie i bez broni w łapach. Tymczasem jeśli był, to nie reagował ani na ich przyjazd, ani na gadki, doiegającą jeszcze laskę z karabinem, a potem pozwolił by para konnych wjechała na podwórze. Jeśli za oknami był sprawny samochód to konni od podwórza mieliby szanse odciać odwrót do niego czy zwyczajnie go uszkodzić. A tymczasem wciąż w domu panowała cisza opuszczonego budynku.

Tina zaś wiedziała, że ludzie zazwyczaj obozują przy ogniu. Byli na tyle blisko, że raczej powinna wyczuć jego zapach nawet jeśli ktoś byłby ostrożny i schizowy i rozsypał czy zagasił ogień widząc karawanę i zbliżających się po drodze konnych. Z piętra czy dachu pewnie ładnie było widać całą drogę i główną i tą którą się zbliżali. Nawet bez żadnych lornetek i gdyby miał baczenie na tę stronę nie mógłby ich nie zauważyć. Do tego zapadał już zmrok, ale nie zauważyła żadnych śladów ludzkiej obecności wokół domu. A jesli ten samochód przyjechał tu z dzień czy dwa dni temu musieliby miec do czynienia z surwiwalowym fanatykiem o zdumiewająco silnej woli by nie narobić śladów, które by w tej chwili nie zauważyła. A nie zauważyła. I ubogość śladów świadczyła raczej na minimalną ilość osób spełniajacych takie warunki i raczej przebywających krótko. zdecydowanie krócej niż stały pobyt na całą dobę czy nawet dwie.

Rangerka za cel obrała sobie samochód. Idąc ostrożnie w kierunku zabudowania za którym kryła się bryka, czujnie rozgladała się w poszukiwaniu ruchu, świadczącym o obecności istoty żywej.

Tina ruszyła w stronę wejścia do budynku. Wnętrze było już dość ciemne i bez źródła światła widać było raczej ogólny zarys tego co się kryło w środku. Raczej ciężko było by ukrył się przed jej rangerskim okiem jakiś ruch, o świetle nie wspominając, ale póki coś czy ktoś były nieruchomo, świetnie zlewał się ze standardowym wyposażeniem wnętrza. Wciąż słyszała wokół ciszę, a przynajmniej żadnych, podejrzanych odgłosów innych niż można by się spodziewać po szykującym się do nocy lesie i jego mieszkańcach. Dzienne stworzenia szykowały się do snu, a nocne już dawały o sobie znać, choć najczęściej jeszcze sępiły wokół swoich nocnych kryjówek.

W progu wejścia, w oddaleniu z kilkunastu, może dwudziestu kroków, widniał dość ładnie zarysowany kontur tylnych drzwi. Widać też były wywalone czy otworzone na oścież tak samo jak te frontowe. Widziała jasniejsze nieco otwory prowadzące do jakichś pomieszczeń po bokach. Pewnie kuchnia, ten saloon, jakiś kibel i takie tam przedwojenne standardy życiowe. No i schody prowadzące na górę. Z korytarza, tego dachu pojazdu nie było widać, ale pewnie byłby widoczny z tylnego wyjścia.

Przeszła przez cały korytarz nie niepokojona. Choć podłoga skrzypiała jej pod nogami swoimi wypaczonymi deskami. Jakby gdzieś tu czaił się jakiś ganger ze spluwą pewnie by ją usłyszał. Te skrzypienie przynajmniej. A przynajmniej ona pewnie by je usłyszała. Ale żaden ganger ze spluwą nie wyskoczył. Za to przy końcu korytarza miała widok na kolejne rozwalone drzwi do pomieszczenia. Sądząc z resztek zlewu, kuchenki i lodówki chyba była to kuchnia. A w niej był stół. Zas na stole zauważyła plecak, który wyglądał jakby był zdecydowanie nowszy niż reszta powalanych rdzą, błotem i kurzem rupieci. Obok plecaka leżały jakieś puste puszki, chyba po konsrwach i otwarta menażka z rozłozonym przybornikiem. Zaś przez okno kuchni widziała dach samochodu. Tym razem już bardziej z góry i w poprzek niż wcześniej co włąściwie był nieco grubszą krechą. Wyglądał na dach osobówki, na wielkość i wysokość też pasował. Z drugiej strony wejścia do kuchni było zejście do piwnicy umieszczone pod schodami. Przy samym wejściu bielał prostokącik aluminiowej latarki. Wyglądało, jakby ją ktoś tam rzucił czy zgubił. Albo była wyłączona albo miała wyczerpane baterie bo leżała tak samo martwa i cicha jak i reszta sprzetów tutaj.

Tina przezornie, przygotowała broń do potencjalnego ataku. Wprawdzie ufała swoim umiejętnościom i była prawie pewna, że nie wyskoczy zaraz na nią dybuk albo inny czort, gotowy do gwału, ale przezorny zawsze ubezpieczony.
Ciekawsko przyglądając się plecakowi i bałaganowi świadczącemu o czyjejś obecności, przystanęła wpatrując się w latarkę. Takie cudeńko całkiem drogo chodziło na rynku, nie wspominając, że na pewno przydałoby się bliźniaczkom. Tylko głupek by ją porzucił… hmmm… czyżby to była pułapka, czy może dziewczyna za dużo kombinowała?
“Gdzie ten kutas przebrzydły…” wycofując się raczkiem z pomieszczenia, postanowiła przyprowadzić tutaj Szutera.

W tym czasie Szuter obszedł farmę z prawej strony nasłuchując i zaglądając do okien z bronią gotową do strzału. Odbezpieczony Bushmaster omiatał cały teren podążając posłusznie za wzrokiem zabójcy. Leciutki karabin miał same zalety. W tej chwili “Dekorator” wykorzystał jego lekką wagę, by w lewej dłoni trzymać zgaszoną latarkę w chwycie odwrotnym, a broń opierając na nadgarstku. W razie czego mógł więc błyskawicznie włączyć snop światła idący równolegle do wylotu lufy. Kroki stawiane w czarnych skórzanych butach były wyważone, ostrożne, minimalizujące wydawnaie dźwięków, ale jednocześnie umożliwiające szybki unik.
Wyglądało na to, że na zewnątrz nie działo się nic ciekawego. Nie zauważył żywej istoty, ani śladów idący z lub do farmy. Bardziej zmartwiony niż zadowolony wszedł na podwórze gdzie stał samochód. Spojrzał na towarzyszy dalej szukających śladów - Sednę, Toda w głębi podwórza i wychodzącą z budynku Tinę.
- Znalazłaś coś? -

- Ktoś stołował się w środku… zostawił trochę rzeczy jakby uciekł w pośpiechu albo miał zamiar tu wrócić. Piwnica stoi otworem i zaprasza do środka porzuconą u progu latarką… tak samo schody prowadzące na piętro. - Tina rozejrzała się od niechcenia, nie chcąc nawiązywać kontaktu wzrokowego z mężczyzną.
- Bryki jeszcze nie sprawdziłam… to osobówka. - burknęła smutno.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline