Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-12-2015, 23:58   #34
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Treal, Feylan, Ruatahl, Ellethiel, Thorendil


Ruatahl Bellasvalainon obejrzał się na Netlina. W trakcie drogi dbał by akolita Sehanine Moonbow trzymał się blisko, by ochronna aura kapłana Corellona otaczała również i półelfa i choć w jakiejś mierze odpędzała strach i szaleństwo.
- Przyjacielu, czy to tutaj? - zapytał półgłosem, w jakiś instynktowny sposób orientując się że cokolwiek tutaj się wydarzyło, nie miało wiele wspólnego z naturalnymi wypadkami.
- Tak, to tutaj… - odparł cicho Netlin.
Gwiezdny Miecz spojrzał na pozostałych.
- Proponuję bym ja i jeszcze jeden ochotnik rozejrzał się po wiosce - powiedział uprzejmym tonem. - Reszta będzie w gotowości do dania pomocy albo wycofania się i zaalarmowania innych osiedli.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

“Znowu?!” Krzyczał wewnętrzny głos druida. “Znowu włóczy się z jakimiś podejrzanymi typami…” Na migi pokazał kobiecie aby zachowała ciszę i jedynie obserwowała zebranych na dole. To właśnie oni mogli być odpowiedzialni za to co tu się stało a jeśli tak…
Czuł jak żółć podchodzi mu do gardła. Jeśli to oni doprwadzili do takiego stanu jego dom. Jeśli chćby patrzyli jak robi to ktoś inny i nie próbowali przeszkodzić. “WRÓCĄ DO CYKLU NIM ZDĄŻĄ SIĘ ZORIENTOWAĆ!!”
Coć jego dusza krzyczała to jego usta pozostały milczące a kroki ciche. Odszedł dość daleko by nie zdradzić nieumyślnie pozycji Mavarin i cicho niczym duch odleciał pod postacią sowy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nagle sponad głów zgromadzonych wyleciała wielka sowa, która najwyraźniej na pełnej swej szybkości podleciała do zgromadzonych i niczym łapiąc zdobycz pochwyciła za ramiona Ellethiela unosząc go w górę. Pół elf wydał z siebie krótki okrzyk zaskoczenia i z powodu niknącego już, ale wciąż obecnego bólu w ręku. Nim zdążyli zareagować, wielkie ptaszysko odeciało z szarpiącym się Ellethielem, kierując się ku krzakom, co było o tyle trudne, że młody pół elf mimo rany szarpał się niemiłosiernie, jednak z tych prób nic nie wyszło.
Gardło pół elfa ścisnęło się momentalnie, gdy tylko jego stopy oderwały się od ziemi. Dlaczego? Dlaczego znowu on? Czy nie dość już się dzisiaj nacierpiał? Co on takiego zrobił tym razem? Czyżby to przeklęte ptaszysko wiedziało, że Ellethiel ma lęk wysokości?

Kapłan Corellona był tak samo zaskoczony jak wszyscy inni, zamarł na kilka uderzeń serca. W następnej chwili bojowy instynkt wziął górę i jasnowłosy dotknął medalionu.
- Ojcze Elfów! - krzyknął i wyskoczył w powietrze.
Łaska Stworzyciela otuliła go niczym płaszcz i przybrała widzialną postać. Niematerialne, opalizujące skrzydła rozwinęły się z jego grzbietu i uniosły go w górę i w ślad za porywaczem chłopaka. W dłoni Ruatahla pojawił się miecz a potężne uderzenia skrzydeł niosły go w ślad za Ellethielem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Sowa wraz z półelfem wzleciała wyżej w kierunku jednej z drzewnych sedzib. Dom dla gości, niewielki i najniżej położony, stworzono go jako schronienie dla tych którzy z rzadka odwiedzali wioskę. Był też jednym z niewielu miejsc do których łatwo było sie dostać z ziemi.
Thorendil upuścił swój wrzeszczący ładunek przy wejściu do drzewnej chatki po czym przybrał swoją elfią postać nim jeszcze jego stopy dotknęły ziemi.
- Co to… - Zaczął lecz przerwał widząc w jakim stanie jest “Mały” - Jak, kiedy znowu dałeś się tak poranić? - Druid był pod wrażeniem zdolności Ellethiela do samookaleczania się, niezmiernie ciekawiło go jak chłopak przezył aż do tej pory.
Zanim pół elf ośmielił się odezwać, upewnił się, że jego wszystkie cztery kończyny dotykają jakiegoś podłoża.
- To długa historia. Ale to nic, uwielbiam długie historie! No i została mi tylko blizna - odpowiedział przyglądając się swojemu ramieniu. - Jestem pod wrażeniem zdolności leczących moich nowych przyjaciół… właśnie! Powinieneś ich poznać! Hej! Panowie! - Ellethiel odwrócił głowę w stronę z której przybyli. - Znalazłem go! Znalazłem Thorendila! Jest…
Pół elf wrzasnął, gdy tylko zauważył jak wysoko się znajdują. Momentalnie przytulił się do podłogi i odczołgał jak najdalej od krawędzi.
- BŁAGAM WEŹ MNIE NA DÓŁ!
Druidowi na ten widok szczęka opadła niemal do ziemi. Kompletnie zbaraniał i nie był w stanie wypowiedzieć choćby jednego słowa. Ellethiel potrafił go skutecznie wyprowadzić z równowagi psychicznej.
- A to co za ptaszek? - Thorendil szybko otrząsnął się z szoku spowodowanego zachowaniem półelfa i wpatrywał się teraz w niecodzienne zjawisko jakim był nadlatujący... drow? Zawachał się widząc symbol Corellona lecz obnażona klinga elfa nie pozwoliła by z tych wątpliwości zrodziło się coś więcej, przynajmniej póki drow nie zostanie spacyfikowany.
- Skrzydła nocy, głosy w ciemnościach księżycowi lotnicy przybądźcie bronić swego domu! - Zaintonował słowa zaklęcia.
Widząc ściągającą zewsząd chmarę Ruatahl wyszeptał słowa modlitwy. Boska moc przepłynęła przez jego ciało, wzmocniona transformacyjnymi zdolnościami Bellasvalainona a w chwilę później wpadł w chmurę latających gryzoni, z mieczem wymierzonym w twarz elfa.
“Więc jednak wróg.” Pomyślał Druid widząc atakującego drowa. Ciało zareagowało odruchowo, skóra elfa pokryła się korą zaś jego postać powiększyła w znacznym stopniu gdy wymierzał cios napastnikowi pragnąc zrzucić go z rampy.
- STOP! - wrzasnął Ellethiel.
Ruatahl czuł jak kły nietoperzy rozrywają mu skórę ale zignorował to tak samo jak wir miękkich skrzydeł i smród zierzątek. Mimo wszystko jednak uderzył nieco na oślep, poprzez gąszcz ciał i ostrze nie sięgnęło ciała przeciwnika.
Thorendilowi nietoperze przeszkadzały znacznie mniej niż wrzask półelfa. Młody Elethiel widać pokładał wiarę w tym drowie wiec i druid postanowił go oszczędzić, miast zrzucać z rampy, chwycił go mocniej aby furiat nie zrobił nikomu krzywdy wymachując tym żelastwem. I choć uścisk zdrewniałych ramion był mocny i bolesny to jednak druid wstrzymał się przed użyciem pełnej siły i zmiażdzeniem agresora. Zaś z ciała druida zaczął sączyć się złocisto zielony blask, niczym letnie słońce prześwitujące w koronach drzew.
Ruatahl uderzył mocniej skrzydłami gotując się do zrzucenia przeciwnika z drzewa i sięgnął po kukri, ale powstrzymał się słysząc głos Ellethiela.
- Znasz go? - rzucił do młodzika, gotowy jednak do ataku.
- To jest Thorendil. - W przypływie odwagi pół elf podniósł się do siadu, chociaż krawędź wciąż wydawała się nieprzyjemnie blisko. - Mój przyjaciel, którego szukaliśmy. Thorendilu to jest Rut… eee… mój drugi przyjaciel! Proszę, bądźcie dla siebie mili.
“Przyjaciel...” druidowi w jednej chwili stanęli przed oczami poprzedni przyjaciele młodego półelfa. Tym razem wolał nie ryzykować, że ktoś skończy z ostrzem wbitym między łopatki. Bezceremonialnie przycisnął czarnego do ziemi a następnie wyrwał mu z ręki miecz.
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline