Dziewczyna patrzyła lekko nieprzytomna, otułmaniona, – niebo, piekło, czyściec... nowa szansa...- przeleciały jej myśli. Dziwny krajobraz przerażał ją swą pustką. Zatęskniła za drzewami, kwiatami, trawą...Ryk wiatru przeszkadzał jej skupieniu się chciała się ukryć, ukryć od tej przerażającej pustki...Usłyszała głos i dopiero teraz spostrzegła 3 towarzyszy. Dziwne materialne ciała wtopione w mgłę, pobłyskujące jasnymi poświatami...Zrobiło jej się zimno przycisnęla ręce do siebie i skuliła się. Odeszła kawałek nie chciała widzieć nikogo, nie chciała aby widziano ją...okrążyła ją gęsta mgła... była sama całkowicie sama. Zakręciło jej się w głowie. Siadła na kamienistej ziemi przycisnęła mocno do siebie nogi, zamknęła oczy. To sen , to sen -powtarzała kilkakrotnie – koszmar z którego się zaraz obudzę- lecz gdy podniosła głowę zobaczyła ponownie mgłę przenikającą jej ciało i słyszała przeraźliwy szum wiatru. Otułmanienie znikneło lecz na jego miejsce przybył niepokój.
Febrine miała kruczoczarne włosy, bladą nieskazitelną skórę, niebieskie oczy i szarawe usta. Ubrana była w lekką zbroję i szary płaszcz.
Przez jej głowę przeleciały obrazy z przeszłości. I przypomniała sobie słowa nauczyciela z jej rodzinnej wioski - Nikt nie zmieni przeszłości, trzeba się z tym pogodzić i zapomnieć o wszystkim, trzeba żyć dalej– pomyślała. Lekko podniosło ją to na duchu, wstała powoli i ruszyła w miejsce gdzie opuściła swych towarzyszy. Mimo, że nie była już sama, czuła się samotna i przygnębiona. Spojrzała na Frederika i po chwili odpowiedziała mu: - Jeśli to ma tutaj jakieś znaczenie to nazywam się Febrine Seurie – powiedziała starając się zachować spokój. Dopiero teraz spostrzegła krew. Przykucnęła i wpatrywała się w jej czerwoną barwę i jej kierunek.
__________________ Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia... |