Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-12-2015, 00:48   #14
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
PROLOG: Królestwo ambicji

Wszyscy

Każde z nich przybyło o swoim czasie, choć był to czas podobny. Każde przyniosło ze sobą bukiet swoich doświadczeń, jak i nadziei. Każde było inne, a jednak w pewnym sensie takie samo.

Każde z nich dzieliły jednocześnie różniąc, ich własne odczucia.

Czy był to strach, zdenerwowanie, podekscytowanie czy inne uczucia - na to mogli odpowiedzieć jedynie oni sami, z osobna. Niemniej mieli różne powody, aby czuć się tak, a nie inaczej, wywodzące się z różnych przeżyć. Teraz jednak, w momencie przekroczenia progu Eastside Plaza Tower, właśnie w tym dniu, o tej godzinie, zgadzali się stawić czoła wszystkiemu, co czeka ich w środku - na przyjęciu sylwestrowym Księcia Portsmouth.


Kiedy tylko ci, którzy jeszcze nie mieli szans zapoznać się bliżej z tym miastem, w którym przyszło im rezydować, dotarli na miejsce, zrozumieli dlaczego wieżowiec, w którym miało się wszystko odbyć miał przezwisko Lipstick Tower. Postmodernistyczny budynek był konstrukcją o kształcie przypominającym właśnie szminkę, choć wątpliwe, aby właśnie ten obraz przyświecał projektującemu go architektowi. Cały oszklony, na oko mający trochę mniej niż trzydzieści pięter, wysokością ustępował tylko Spinnakerowi, który to górował nad każdym budynkiem w Portsmouth.

Trochę zajęło zanim przebili się przez miasto, a raczej przez samo Gunwharf Quays, które obstawione było wielością ludzi cieszących się już na Nowy Rok, zaś część z nich z powodu alkoholu i mocniejszych używek nie zdoła doczekać celebracji na trzeźwo. Pojazdy wiozące tych, którzy wybrali taki środek transportu, podjechały jak najbliżej Lipstick Tower, ale dalej musieli pokonać pieszo, jednak na szczęście była to żadna niedogodność, jako że musieli opuścić samochody ledwo kawałek przed wieżowcem.




Wieżowiec powitał ich całą swoją siłą.

Hol zapełniony był ludźmi, którzy siedząc na wygodnych, skórzanych, brunatnych fotelach, rozmawiali ze sobą, śmiali się razem i dobijali interesów na sumy, o których nie mogło się nawet marzyć piątce wampirów. Jasne, kremowe ściany i utrzymane w tej samej kolorystyce błyszczące, mimo mnogości osób, podłogi, nadawały przestrzeni obszerności. Prawdziwa roślinność, nie zaś sztuczna tandeta, ozdabiała główne pomieszczenie, jak i te boczne, zasadzona w białych, wysokich donicach. Delikatne wnęki, wyżłobione w ścianach, jak i wypukłe zdobienia umiejscowione na suficie dodawały holowi charakteru. Recepcja znajdowała się na środku, dzięki swym czerwonawym motywom nie do przeoczenia, pomiędzy rozchodzącymi się w półkolu schodami z białego marmuru.

Najlogiczniejsze było podejść do owej recepcji, co też zrobili zastanawiając się, jak ubrać w słowa pytanie, kiedy usłyszawszy pytania każdego z nich znajdujący się obok recepcji niski, czarnowłosy mężczyzna po trzydziestce rozglądający się bacznie po zgromadzonych uśmiechnął się i skłonił lekko. Ubrany był w marynarkę, białą bluzkę i ciemne spodnie, a znany był Brookowi oraz Ianowi, chociaż tej nocy był o wiele bardziej uporządkowany i nawet uprzejmiejszy. Innym przestawił się jako Kendall Radclyffe i stwierdził, że zna powód ich przybycia. Wskazał drogę do szatni, po czym odczekawszy, aż powrócą, zobaczywszy że czwórka z pięciu już się stawiła, a chwilę później wpadła piąta osoba poprowadził wszystkich schodami w górę, do wind, a żeby się nie tłoczyli wszyscy w jednej, pojechali na to samo, dwudzieste czwarte piętro w dwóch bliźniaczych.

Na górze również dominowały beże i kremowe odcienie, a pięknie utrzymana roślinność w donicach nie była atrakcją tylko parteru, dla pierwszego wrażenia. Tutaj jednak we wnękach ustawione były niewielkie, klasycystyczne rzeźby pięknych mężczyzn i kobiet, zdobione ponad sobą wyżłobionymi w ścianach motywami roślinnymi. Radclyffe poprowadził wszystkie zgromadzone wampiry korytarzem, na którego podłodze leżał miękki, czerwonawy dywan wpadający bardziej w brąz niżeli w czerwień.

Na samym końcu, przed wysokimi, pięknie zdobionymi wypukłymi elementami roślinności, która po dłuższym skupieniu wydawała się układać w geometrycznej poprawności, stał dwudziesto kilku letni mężczyzna, którego młoda twarz wykrzywiona była w mało zachęcającym do rozmowy grymasie, chociaż może jeszcze mniej zachęcały rysy drapieżnego kota, które dopełniały soczyście zielone oczy. Przedstawił się on jako Kelsey Arkwright (nazwisko zostało bardziej wywarczane niżeli wypowiedziane), po czym rzucił jedynie, że jest w Portmouth Szeryfem,po czym bez słowa dalszych wyjaśnień otworzył drzwi i wszedł do środka. Radclyffe niezrażony tym objaśnił krótko, że najpierw Książę zaprasza do siebie, a później przejdą do sali na przyjęcie (chociaż niektórym mogło się wydawać, że zawisło jakieś "najpewniej"). Gestem ręki wskazał za Arkwrightem, a sam wszedłszy zamknął za przybyłymi drzwi.

Znaleźli się w pomieszczeniu, które można by określić mianem naprawdę przestronnego gabinetu, który nie pasował samą swoją naturą do hotelu, jaki mieścił się w Gunwharf Tower Building. Wciąż dominowała ta sama kolorystyka, ale poprzecinana była ona brązami, jak i roślin było znacznie więcej, niżeli na innych piętrach. Nie było tronu, a jedynie wygodny fotel za sporym, mahoniowym biurkiem licznie zdobionym, a jedyna rzeźba prezentowała kobietę oplecioną bluszczem, trzymającą w dłoni kulę. Naprzeciw owego biurka stało pięć innych, skórzanych foteli, jak i z jego boków jeszcze dwa. Przed pięcioma fotelami umiejscowiono szklany stolik oraz pięć kieliszków.

Ale to nie wystrój był najważniejszy, a osoba znajdująca się w środku, a aktualnie stojąca przed zgromadzonymi. Był to dość młody mężczyzna o ciemnobrązowych włosach zaczesanych do tyłu, pociągłej, szczupłej twarzy i równie ciemnych co noc oczach, ubrany w dość staromodny, uszyty z miękkiego, lekkiego, wygaszonego materiału, ubiór, mający przedłużony kołnierz, który nachodził na ramiona, a spod którego widać było karbowaną koszulę. Ciemne spodnie i wysokie buty dopełniały wizerunku. Jedyną ozdobą były wykończenia w kolorze przytłumionego złota.

Mężczyzna był całkowicie spokojny i cierpliwy, a i zdawało się wchodzącym, że w tej osobie znajdują się niezliczone pokłady tej cierpliwości.

- Witajcie. - odezwał się, kiedy wszyscy zwrócili na niego uwagę i drzwi zostały zamknięte - Nazywam się Terrence Seymour i cieszy mnie, że przyjęliście moje zaproszenie.


 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.

Ostatnio edytowane przez Zell : 09-12-2015 o 03:02.
Zell jest offline