Hilly miała dość. Szczerze i od serca. Po przeszło dwóch tygodniach wędrówki przez kraj trolli, jedyne co znaleźli to ruiny. Stare i zapyziałe ruiny. Malborn kazał się skradać, bo ślady jakoby w ich kierunku właśnie wiodły. A ona szczerze mówiąc gdyby nie szacunek jakiego nabrała do Dunedaina, który chyba wiedział wszystko o wszystkim, miałaby już w nosie te pogonie i podchody przez dzikie ostępy północy. I oddałaby całą kolekcję swoich mathomów z kamieniem elfów włącznie za jeden pełen nocleg w wygodnym łóżku.
…
No dobrze. Dwa mathomy. I napewno nie kamień. Ale to i tak dużo!
Szczęściem nie musiała w ciemno oddawać niczego, bo pojawił się Thyri, który swoim kamuflażem rozbawił ją tak, że na widok kudłacza parsknęła śmiechem i przynajmniej chwilowo zapomniała o znużeniu.
- Wyglądasz Thyri jak bajkowy krasnoludek z mchu i paproci - zaśmiała się - W razie jakby Cię złapali, nie zapomnij zapytać czy już wiosna przyszła.
Widząc jednak spojrzenie krasnoluda zmieszała się.
- Znaczy… Chętnie ci pomogę. Dobrzeby było jakoś tam zajrzeć, a wolałabym się już nie wspinać na żadne mury i skały...
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin |