To ja robię syjamców - połączenie wojowników stylu kobry i barana. Cztery ręce, dwie głowy = cztery żuchwy i dwie ściany mniej. 5 sztuk masakratorów unikających ciosów, którzy przed śmiercią uderzą jeszcze z dyńki. Brzmi dobrze.
Mając dość unikania walki, Ardel wpiernicza się do szkoły ze swoimi zabójcami, tworzy pająki i szkielety... Piekelne łapy na Shade'a, doganiamy, mordujemy wybuchowym chochlikiem i atakujemy wszystkim czym się da, nie licząc się ze stratami. Żadnymi stratami. Władza, jeżeli będzie trzeba.
A niebiescy i kultysta fruwają daleko od szkoły (na ile się da) wraz z ognikiem - ich zadanie to unikanie niebezpieczeństwa. I ewentualnych eksplozji atomowych. |