Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2015, 20:08   #56
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację


Kolejne tygodnie mijały na samotnej podróży, przebijaniu się przez dzikie i niebezpieczne ostępy. Brak towarzystwa zaczął szybko doskwierać Lorelei, wszak nie była swoją siostrą - Celeriel. Ona na pewno doskonale odnalazłaby się w takiej sytuacji, nie bacząc na brak przyjaciół, myślała sobie, wspominając. Zawsze wystarczało jej towarzystwo samej siebie.
Jednak Lorelei, w tym przypadku, była całkowitym przeciwieństwem najstarszej z elfich sióstr. Szczególnie to odczuwała w obcych jej krainach, odwiedzanych po raz pierwszy, gdzie niebezpieczeństwo czyhało na każdym kroku na nieobeznanego podróżnika.
Samotność doskwierała jej najbardziej podczas postojów, kiedy to jej myśli nie miały na czym się skupić. Z żalem i tęsknotą wspominała wtedy leśne labirynty Mrocznej Puszczy, tereny znane jej jak własna kieszeń, a także przyjaciół i rodzinę, którą tam zostawiła.
W takich chwilach, gdy do umysłu wdzierały się smutne wspomnienia, przymykała powieki opierając się o jakiś konar drzewa czy skałę i zaczynała śpiewać. Jej głos, choć przyciszony ze względu na okoliczności, i tak rozpływał się wokół ciepłą melodią, przypominając przyjemne rzeczy, a odganiając czarne myśli.

Zapada zmrok, nadzieja niknie
Nie lękaj się, bo nadejdzie świt
Noc długa jest, a droga kręta
Spójrz w niebo, bo...
Wkrótce znów nadejdzie świt

Pastrzerz sam, z dala od domu,
Czeka w świetle gwiazd,
Aż nadejdzie świt
Noc długa jest, a droga kręta
Spójrz w niebo, bo...
Wkrótce znów nadejdzie świt

Ostrze w ręce weź,
Dumnie unieś je!
Śmiało wstań, bo nadejdzie świt
Noc długa jest, a droga kręta
Spójrz w niebo, bo...
Wkrótce znów nadejdzie świt

W ciągu dnia, a także często nocą, kiedy się przemieszczała, jej umysł był wolny od przykrych myśli. Z czasem nauczyła się nie wspominać nawet tych świeżych wydarzeń, które miały miejsce jeszcze przed Rivendell.
Filverel i jego śmierć wracały jedynie w sennych koszmarach, jakby mszcząc się za chęci zapomnienia i nie pozwalając na pełen odpoczynek. Lorelei wiedziała, że te myśli będą ją nawiedzać jeszcze długo po powrocie z Gór Mglistych, jednak nie mogła sobie pozwolić na ciągłą żałobę. Miała misję do ukończenia. Przyjaciela opłakała w dniu jego śmierci. Nie mogła już nic więcej uczynić.


Zimne Góry okazały się nieprzyjemną krainą. Chociaż Lorelei nie spodziewała się niczego innego, to jednak gdzieś w głębi duszy łudziła się, iż król Thranduil opowiadał o tym miejscu nieco wyolbrzymiając jego wady. Niestety, nie mylił się, a być może nawet nie wiedział o wszystkich niebezpieczeństwach czekających wśród skalnych zakamarków.
Z daleka zdarzało jej się w porę dostrzec wędrujące grupy Wzgórzowych Trolli. Była sama jedna, nie zamierzała zbliżać się do tych bestii nawet na zasięg ich wzroku. Trzymała się z dala od głównej ścieżki, bezszelestnie się poruszając i pozostając w ciągłym czuwaniu.
Nie mogła sobie pozwolić na zbędne potyczki. Nie była bezbronną istotą, żaden z elfów z Leśnego Królestwa Thranduila takim nie był, jednak Lorelei dobrze wiedziała, że to nie był czas na popisy brawury.
Zachowując ostrożność przemieszczała się dalej, wypatrując z daleka potencjalnych wrogów i obierając trasę dającą możliwość ich uniknięcia.

Pewnego popołudnia jednak pozwoliła sobie na większe ryzyko. Zapasy, które udało jej się wcześniej zgromadzić, powoli ulegały wyczerpaniu. Udała się więc na polowanie.
Natrafiła na samotnego wilka przypadkiem. Zdziwiło ją, że był całkiem sam, a nigdzie w okolicy nie dostrzegła jego watahy. Być może odszedł dalej od swojego stada, bo na ich terytorium kończyły się soczyste owieczki i kozice. Tak przynajmniej wywnioskowała Lorelei, naciągając strzałę na cięciwę. I kiedy już miała wystrzelić, dostrzegła w oddali przyczajonego człowieka. Wpatrywał się w wilka, jakby oceniając swoje szanse przeciwko niemu.
Lorelei przyglądała się temu mężczyźnie z ciekawością, czekając na jego następny ruch.
Wcześniej, podróżując jeszcze z Agisem i Filverelem, unikali ludzi , trzymając się z dala od ich ścieżek. Jednak nie było przy niej Agisa, a wrodzona ciekawość zaczynała się powoli rozbudzać. To spotkanie, choć nie do końca nim było, dało nadzieję. Nadzieję na zupełnie inny bieg wydarzeń, choć Lorelei jeszcze o tym nie wiedziała.
Wkrótce ludzki mężczyzna zrezygnował z ataku na wilka, znikając z widoku, a elfia strzała przebiła się przez czaszkę zwierzęcia.


Lorelei podjęła trop, udając się za tajemniczym człowiekiem. Oczywiście trzymała bezpieczną odległość, by nie mógł jej dostrzec.
Jakże się zdziwiła, kiedy okazało się, że towarzyszami jego nie byli inni ludzie, a krasnolud i… hobbitka! Ten niecodzienny tercet wzbudził w mieszkance Mrocznej Puszczy wielką ciekawość. Nie byłaby sobą, gdyby nie kontynuowała podróży ich śladami, a tylko szczęśliwy traf chciał, że wędrowali w tym samym kierunku, w którym i ona zamierzała pójść.
O ile ludzi widywała wielu w swoim życiu podczas handlowania z mieszkańcami Miasta na Jeziorze, o tyle hobbitów spotkała niewielu. Właściwie żadnego. Przynajmniej nie oko w oko. Słyszała oczywiście o niejakim Bilbo Bagginsie, jednak podczas jego pobytu w Mrocznej Puszczy ona sama towarzyszyła swojej matce na polowaniach. Lubiła jednak słuchać historii o tym, jak przechytrzył elfiego króla.
Interesowało więc ją niezmiernie, co taka istota, której lud słynął z niechęci do wielkich podróży, robiła tak daleko od swojego domu.
Obecność krasnoluda natomiast nie wzbudzała takiej ciekawości, gdyż bardzo prawdopodobnym było, iż najzwyczajniej w świecie szukał złota lub innych skarbów.
Jednak najbardziej tajemniczym wydawał się fakt, iż wszyscy troje podróżowali razem. W jakim celu? Co ich łączyło ze sobą?
Lorelei mogła uzyskać odpowiedzi na te pytania, kiedy zatrzymali się przy jakichś ruinach. Wtedy to po raz pierwszy znalazła się tak blisko podróżników i z trudem powstrzymywała się od wyskoczenia im na spotkanie. Walczyła sama ze sobą o zachowanie bezpiecznej odległości i walkę tę wygrała.
Pozostała w ukryciu, przyglądając im się z oddali i ich poczynaniom. Usta wygięły jej się w lekkim uśmiechu, kiedy dopatrzyła się krasnoluda z wielkim liściem na głowie.
Czego szukali w tych ruinach? Chciała wiedzieć, ale wciąż powstrzymywała się i obserwowała z ukrycia.

 
Pan Elf jest offline