Kart
Półelf szarpnął się w łańcuchach. Inni niewolnicy w pierwszej chwili wzięli to za wybuch gniewu, jakiś desperacki ruch zrodzony z tęsknoty za wolnością, lecz nie. Był to atak kaszlu. Szary kaptur zsunął mu się z głowy, ukazując wychudłą, chorobliwie bladą twarz, którą szpeciła świeża rana na czole. Ten osobnik prawdopodobnie nie poddał się bez walki.
Półelf splunął pod nogi i z trudem uchylił zalane skrzepłą krwią oczy. Powiódł wzrokiem po otaczających go ludziach i nikt, z kim skrzyżował spojrzenie nie miał wątpliwości, że blady niewolnik w szarym płaszczu jest kompletnie szalony.
Kart spojrzał na przywódcę handlarzy, przechylił głowę jak zaciekawiony kot i uśmiechnął się, a w uśmiechu tym była obietnica. Obietnica czegoś bardzo, bardzo złego.
Ostatnio edytowane przez kart : 23-04-2007 o 01:27.
|