Kart
Kolejny atak kaszlu wstrząsnął półelfem. Gęsta, krwawa plwocina spłynęła mu z ust pod nogi. Do jego zamroczonego umysłu nie docierała rzeczywistość, ledwie zdawał sobie sprawę z własnego położenia. Od czasu pojmania nie rozmawiał z nikim. Był nie ogolony, jego szalone oczy błyszczały, długie, ciemne włosy miał skołtunione i tłuste, a porwany płaszcz pokrywał brud. Zaschnięta krew z paskudnego rozcięcia na czole pokrywała niemal całą jego twarz. Łańcuchy pozdzierały mu skórę, na szyi oraz na nadgarstkach widniały czerwone piętna, nie odczuwał jednak bólu. W rzeczy samej nie odczuwał prawie niczego, poruszał się jak lunatyk i spoglądał na wszystko jakby we śnie.
Oderwał wzrok od przywódcy handlarzy i mrużąc oczy od słońca przeniósł go na Sevarenna. Czyżby promyk nadziei błysnął w rozgorączkowanych oczach półelfiego niewolnika i znikł po krótkiej, ulotnej chwili? A może to tylko bezlitosna tarcza słońca odbiła się dziwnym refleksem w jego szarych oczach? |