Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-12-2015, 22:11   #184
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Thumbs up Odpis 22

Marian:
Do wymiany doszło. Przynajmniej tak ci się wydaje. Po tym jak wymieniliście się obuwiami to Kopciuszek zniknęła jak gdyby nigdy jej tam nie było. Shackletona wprawiło to w zakłopotanie. A ty sam do tej pory nie wiesz, czy ten szklany pantofelek to był zawsze twoim gumiakiem, czy tu była jakakolwiek Kopciuszek. To przecież inna bajka. Coś jak Duma i Uprzedzenie i Zombie. W każdym razie po założeniu swojego gumiaka przypomniały ci się ostatnie chwile twojego życie i zyskałeś 2 poziomy.

Cytat:
Marian jako zaufany człowiek Ryszarda został wysłany z misją infiltracyjną do pewnego zboczeńca. Zazwyczaj takie misje były neutralizacyjne, ale ten przypadek był szczególnie ciężki. Tymoteusz Krakowski był cenionym reżyserem, który w swej rezydencji wytworzył niewielkie, prywatne studio filmowe użytkowane w celu kręcenia reklam i teledysków. Mieszkał nieopodal miasta, ale już na spornym terytorium pomiędzy Ziemiami Pana Bolesława, a Hrabstwem Pana Aleksandra. To utrudniało misję, ale nie wykluczało jej powodzenia - trzeba było jedynie uważać w przypadku pozyskiwania funduszy, języka, czy zaopatrzenia wśród miejscowych, nigdy nie było wiadomo poddanymi którego Pana byli i jaka reakcja zostanie sprowokowana. Marian miał dodatkowy atut, że był ze wsi, więc na pozamiejskich ziemiach to znał się bardziej niż na miejskich.
Dostać się nie było trudno, choć musiały zajść pewne poświęcenia. Marian wykąpał się. Częste mycie skraca życie, ale ta misja była priorytetowa. Ryszard zagłębił go w szczegóły dotyczące przetrzymywania dzieci w rezydencji Krakowskiego, ćpania ich, a pewnie i gwałcenia. Nie był też wykluczony rytualny ubój. Z zaliczki na poczet misji Marian był u golibrody, żeby doprowadzić do porządku swoją czuprynę, a zarostu to w ogóle pozbyć się. Następnie zadzwonił gdzie trzeba i już chwilę później siedział w taksówce z pewnym gnojkiem, który wisiał mu przysługę. Dzięki tej osobie Marian bez problemu mógł wejść do rezydencji na odbywającą się tam imprezę (niemal codziennie odbywały się kameralne popijawy, ale rzadziej większe). Przed przekroczeniem progu pilnowanego przez uzbrojonego ochroniarza Marian spojrzał na zegarek. 22:44, piątek 18 grudnia 2015 roku. Ochroniarz nie sprawdził mu torby, w której schował swój zaufany beret, ubranie robocze i gumiaki. W środku panowała atmosfera totalnej rozpusty. W kącie holu był postawiony na wpół złożony stół do ping ponga, na którym była rozsypana znaczna ilość białego proszku i ktoś na pionowej części napisał białą kredą "weź pierdolnij sobie". Ludzi było dużo. Gdzieś ponad sto to spokojnie, jak nie dwieście. Marian szybko rozpoznał wiele medialnych osób. Byli tam aktorzy, muzycy, ale i politycy zarówno szczebla samorządowego jak i ogólnokrajowego. Byli też ludzie, których Marian nie rozpoznawał, ale sądząc po temacie rozmów też należeli do jakiejś śmietanki towarzyskiej ze styku biznesu, przestępczości, polityki i służb specjalnych. Gnojek, z którym Marian przyjechał na miejsce dość szybko zniknął w tłumie. Nie chciał być widziany z Marianem co nie było wcale dziwne, bo ten już po kilkudziesięciu pierwszych sekundach przebywania w tym miejscu miał ochotę rozpierdolić ten bezbożny przybytek. Marian spostrzegł następnie, że obsługę tworzą same nagie dziewczyny, które z pewnością nie miały jeszcze osiemnastu lat.
Marian infiltrował to miejsce dokładnie przez dwie godziny i szesnaście minut zbierając dowody na kolejne przestępstwa popełniane przez gości i właściciela (którego spotkał - zwykłe zaćpane bydle i do tego obleśna dziadyga, choć pewnie z metryki to taki stary znów nie był). Przechadzając się po kolejnych pomieszczeniach i natykając się na kolejne, co raz bardziej dziwaczne odmiany życia seksualnego ludzi i zwierząt powoli zatracał swoją poczytalność. Gubił się w tym wszystkich. Spodziewał się syfu, ale nie aż takiego. Do tego czuł spojrzenia tych wszystkich, którzy wyraźnie widzieli, że on nie uczestniczył w żadnym ćpaniu i ruchaniu, a natomiast jego zwyczaje spożywania alkoholu różniły się od miejscowej żulerni. Niestety nie brał tego pod uwagę, gdy zaczął pić z tymi potworami. Chciał tym wtopić się w tłum, ale jedynie pogorszył swoją sytuację. Do tego łaził wszędzie ze swoją torbą, o którą co raz więcej ludzi go pytało. Skończyło się na tym, że zamknął się w jednej z sypialni na drugim piętrze. Zadzwonił do Ryszarda, ale tam odezwała się pieprzona poczta głosowa. Nagrał na szybko wszystko czego zdołał się dowiedzieć - w tym lokalizacji sypialni dziewczyny, której zdjęcie pokazał mu wcześniej Ryszard jako priorytetowe dziecko do obrony (która, jak się okazało, była jedną z tych nagich służących) i po zakończeniu napisał SMS, żeby Ryszard odsłuchał tego. Wtem ktoś przekręcił za klamkę (Marian zamknął na klucz, który tkwił w drzwiach od środka) i Marian usłyszał głosy: "Widziałem, że tam wchodził." i "On nie może stąd wyjść żywy.", a po chwili ktoś uderzył siekierą w drzwi. Była to siekiera, bo część ostrza przebiła lipne drewno. Marian na szybko przebrał się w stosowne ubranie bojowe włącznie z gumiakami i beretem i był gotów odeprzeć atak. Po chwili drzwi padły.
Za nimi okazało się trzech drabów, z których jeden miał siekierę, drugi maczetę, a trzeci makrelę zawiniętą w gazetę. Marian natychmiast postanowił użyć swoich kapitańskich mistycznych mocy i do tego z siekierą powiedział donośnym głosem:
- Słuchaj gnoju: wypierdalaj stąd. - a po chwili skierował uwagę na dwóch pozostałych - Teraz, kurwa, wy: wypierdalać mi, kurwa, stąd! - moc zadziałała, kiepskie to były leszcze i pewnie, gdyby to byli wszyscy to Marian nie znalazłby się w tarapatach, ale jak tamci wypierdolili to pojawiło się sześciu następnych. Marian wiedział kiedy samemu wypierdalać i właśnie wtedy był taki moment. Wyskoczył przez zamknięte okno na balkon, a z niego przeskoczył na kolejny, aby wspiąć się po jakimś kablu, czy czymśtam na dach jak jakiś skurwysyn kaskader. Zimno i ślisko w chuj, ale dzięki swoim umiejętnościom i gumiakom jakoś wyszła ta sztuczka. Marian wiedział, że miał przejebane po całej linii i zadzwonił do Ryszarda mu to powiedzieć, ale znów odezwała się poczta głosowa. Znów nagrał się. Będąc już na dachu słyszał jak tamci byli tuż za nim. Pierwszy, którego morda pokazała się to dostał kopa na ryj i spadł w przepaść. Następni byli mądrzejsi, bo jeden poczekał na balkonie, a pozostali postanowili dostać się na dach poprzez poddasze. Było zimno i mokro, a Marian był otoczony. Nie poddawał się, ale sytuacja była tak zła, że postanowił użyć numeru alarmowego - takiego, który otrzymał jakoś rok wcześniej, ale z którego nigdy nie korzystał. Po chwili nastąpiło połączenie. Głos Mrocznego Pana odezwał się po drugiej stronie:
- Tak? - a Marian szybko przedstawił się, podał adres, pod którym znajdował się, przyznał się do skopania z dachu jakiegoś osiłka, powiedział o narkotykach i nieletnich prostytutkach i przedstawił swoją sytuację. W trakcie przedstawiania sytuacji został pozbawiony telefonu komórkowego, który "sfrunął" na trawnik przy rezydencji nieopodal połamanego typa, którego Marian wcześniej zrzucił. Samego Mariana wzięli żywcem pomimo wcześniejszej zapowiedzi, że nie wyjdzie stamtąd żywy (zanim nie dostał takiego wpierdolu, że stracił przytomność to jeszcze powyzywał ich od "skurwysynów", "jebanych ciot" i "zwykłych kurew"). Mroczny Pan jeszcze jakiś czas nasłuchiwał przez komórkę co się dzieje - słyszał między innymi kilka minut później jak pomoc przyszła do tego leżącego na trawie. W końcu jeden z drabów zauważył włączoną komórkę i rozwalił ją rzucając o ścianę budynku. Mroczny Pan znał ten adres, wiedział kim jest Tymoteusz Krakowski i już dawno chciał mu się dobrać do dupy. Musiał być jednak bardzo ostrożny, bo jak ktoś miał takie plecy to trzeba było działać jak przyczajony tygrys i ukryty smok.
- Ale będzie, kurwa, porządek. - powiedział Mroczny Pan do siebie wyglądając przez okno swojego mieszkania na nocną panoramę miasta.
Tymczasem nieprzytomnego Mariana wrzucono na pakę samochodu jednego z gości Krakowskiego. Tenże gość w momencie, gdy go o tym powiadomiono (a trzeźwy był jak skurwysyn) natychmiast przyjrzał się Marianowi i podziękował za dar po czym pożegnał się z Krakowskim i odjechał do zupełnie innej historii, a w tym miejscu dość powiedzieć, że ani Pan Ryszard, ani Mroczny Pan, ani nawet Tymoteusz Krakowski już nigdy więcej w życiu nie widzieli Mariana.
Tomek, Marian, Ardel, Lecter:
Lecter zdążył posilić się, nasłać swoje ataki na kolejne osoby i polecieć do Tomka, Ardel zdążył polecieć w górę, a Marian ubrać się w oba swoje gumiaki, gdy TomkoBomba została stworzona i detonowana. Niestety dla Tomka nie uzyskał ochrony od Timmiego, bo gdyby takowa była zaistniała to rzeczywistość zmieniłaby się na tyle, że ta bomba nikogo nie by uszkodziła. A przecież nie po to używa się broni masowego rażenia, żeby nastraszyć psychopatycznych użytków takich bomb w USA... no chyba, że Nikita Chruszczow obiecał coś pokazać i pokazał, a J.F. Kennedy pokazał coś innego, a przy tym był bardziej naćpany amfetaminą niż ilość megaton Carbomby.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=qjnm3V0xYjI[/media]

Tomek wyobraził sobie
eksplozję termonuklearną!

Dzięki za grę!

Lecter latał Lotem,
ale nie wrócił potem!

Dzięki za grę!

Ekzplozja Tomkobomby zdetonowała Zemstę zza Grobu Lectera, więc te megatony to wędrowały tak bardzo w górę, że w miejscu gdzie walczyliście wybity został odbyt planety. Tym czasem Marian miał jeszcze Karate Kid w zanadrzu i skorzystał na ostatnim przeciwniku. Pojawił się gdzieś wysoko w powietrzu obok Ardela i spoliczkował go jak Batman Robina.



Marian zdążył założyć gumiaki!
Dzięki za grę!

ARDEL WYGRAŁ
WOJNY
ŻYWYCH TRUPÓW 4

Dzięki za grę!

I po chwili dosięgnęła go eksplozja. Kończymy tam gdzie inni zaczynają.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=Dquq8DABdw8[/media]

Eksplozja była tak potężna, że wywołała olbrzymią erupcję lawy i przesunięcie płyt tektonicznych. Zmiany w strukturze planety były na tyle silne, że za sprawą reakcji łańcuchowych ludzkość pozostała na granicy wyginięcia.
 

Ostatnio edytowane przez Anonim : 26-12-2015 o 22:20.
Anonim jest offline