Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-12-2015, 16:48   #7
Zuzu
 
Zuzu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputację
Dzieci i ryby głosu nie mają. Tak przynajmniej mówiono tu i ówdzie, a zwrot przeszedł do słownika powiedzonek ludowych. Powtarzano je szczególnie często i chętnie w towarzystwie istot podobnych Zilal - niemych w świecie oddychających powietrzem złośliwców, których obecność znosiła cierpliwie nie mając innego wyjścia. Pobyt w karczmie o swojskiej nazwie Kogucik też nie należała do pomysłów rybji. Co prawda jej towarzyszowi udało się zaklepać pokój w piwnicy zaopatrzony w odpowiednio morką dziurę w ziemi, jednak nie zmieniało to faktu, że Zilal nie czuła się komfortowo w zatłoczonej, dusznej sali, przepełnionej gwarem rozmów i odgłosami walki. Wolałaby po stokroć bardziej znaleźć się gdzieś w głębi dzikiej puszczy, ale jak się nie ma co się lubi to idzie się tam gdzie Verey rozkaże.

Wielki kudłaty wilkołak nie zwracał na nią uwagi, pochłonięty obserwowaniem wynoszonych z karczmy trupów. Pewnie chodziło mu po kudłatym łbie parę ciekawych opcji… ciekawych dla niego, bo oczywiście nie dla niej. Ona była tu tylko dodatkiem, związanym w tym dziwnym duecie przez własną nieodpowiedzialność i niemożliwego pecha.

“Nudzi mi się, utopiłabym kogoś” - przekazała telepatycznie przeklętemu sierściuchowi, wzdychając przy tym aż zafurkotały skrzela umieszczone po obu stronach pokrytej błękitnymi łuskami szyi. Własnym głosem odzywała się jedynie pod wodą, na powietrzu ograniczając się do magii umysłu. Dzieci i ryby głosu przecież nie miały.

- Nie przyjechaliśmy tu dla zabawy - Verey pochylił się nad mniejszą kobietą i bezceremonialnie ściągnął z jej głowy czerwony kaptur, spod którego momentalnie wysypały się ogniście rude pukle, a para wielkich, pozbawionych białek oczu zmrużyła się uważnie. Lśniły lekko czystym błękitem, zarówno tęczówki jak i źrenice.

“Niech zgadnę… jest robota? Pilna, ważna, dobrze płatna.”- rybja z godnością owinęła się szczelniej płaszczem, nie spuszczając wzroku z pyska wilkołaka - “Ta mała, skrzydlata latawica jest naszym celem? Co mamy z nią zrobić… zabić, złapać w butelkę, zalać żywicą i przerobić na wisior?” - wykrzywiła zaciśnięte wargi w parodii uśmiechu.

- Wysłuchać. Idziemy. - usłyszała w odpowiedzi tuż obok swojego spiczastego ucha i zaraz pazurzasta łapa pomogła jej wstać, nie zostawiając miejsca na fochy i inwencję własną. Vereyowi widać zależało na zleceniu, czymkolwiek by nie było. Fakt faktem - ostatnio klepali biedę, ale żeby zadawać się z wróżkami? Przecież wszyscy wiedzieli, że nie przynoszą nic prócz kłopotów.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy...
Zuzu jest offline