Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2015, 10:12   #3
dzemeuksis
 
dzemeuksis's Avatar
 
Reputacja: 1 dzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputację
Chytry Kłykacz natychmiast wyczuł, co się święci. Jednocześnie wiedział, że żadne z trójki nie jest mu już potrzebne. Potrzebował tylko okazji do pozbycia się ich - oczywiście tak, żeby w razie niepowodzenia nie poszło na niego. A okazja sama pchała się w łapy. Do połowy zrzucone ciuszki, przypadkiem odpalone od pełgającego ogniska? Poślizg przy zbieraniu chrustu w pobliżu przepaści? Możliwości zaczęły roić się w głowie Kłykacza. Przytaknął Cwanemu i wyszedł z jaskini niby po chrust a w rzeczywistości zaczaił się zaraz za wielkim głazem i obserwował rozwój sytuacji.

Schiele również zwęszył okazję, by dać upust swoim żądzom.
- Jasne, Cwany, odpoczywaj, zasłużyłeś. Tylko niech może Skarbek pójdzie ze mną. Ma lepszy wzrok niż ja, prędzej wypatrzy suche badyle, albo dojrzy urwisko, zanim się w nie wturlam. A Kłykacz wyrwał do przodu, już go teraz nie znajdę.
- Skarbek. Nigdzie. Nie idzie - wycedził Cwany, wwiercając się ponurym wzrokiem w Schielego. "Czy ten bałwan naprawdę rozumie, o co chodzi, czy tylko udaje?" - zastanawiał się w myślach.
- Czemu? - modelowo rżnął głupa Schiele. - Może spytamy Skarbka, co o tym sądzi? - Schiele wypowiadając ostatnie słowa zwrócił się w kierunku rozanielonego obiektu pożądania obu mężczyzn.
- Och, chłopcy. Ja po prostu chcę być przydatna w tej wyprawie. Pójdę tam, gdzie będę najbardziej potrzebna - słodkim głosem ćwierkał Skarbek.
- Najbardziej potrzebna jesteś tutaj. Przez tą cholerną kostkę nie mogę nawet sięgnąć po mięso. Jeśli wpadną tu chłopy z miasta, żeby nas wykiwać, to nie będę w stanie obronić naszej zdobyczy - Cwany podniósł głos, w którym słychać było irytację.
- Dobrze, już dobrze, skoro tak, to nie nalegam - wycofał się Schiele i wyszedł z jaskini ze zwieszoną głową, złorzecząc pod wąsem.

Tymczasem mgła pożądania przesłoniła Cwanemu oczy a rozum całkiem odjęła. Kiedy tylko został sam na sam ze swoją - jak mniemał - połowicą, skoczył ku niej niczym ryś i zaczął obcałowywać, obłapiać, miętosić bez opamiętania.
- Skarbku, Skarbeczku, Skarbeńku... - dyszał przy tym chrapliwie.
Skarbek rumienił się, chichotał, ale przy tym stanowczo i wprawnie, choć delikatnie, odpychał "męża", nie pozwalając zedrzeć z siebie szat ani choćby sięgnąć ku najbardziej pożądanym miejscom. Po chwili szamotaniny Cwany pojął, że najwyraźniej nic z tego nie będzie. Pogodzony z losem popędził w głąb jaskiń do leża, gdzie spoczywał ubity smok. Z doświadczenia wiedział, że smoczy anus całkiem właściwościami podobny jest kobiecej piczy...
 

Ostatnio edytowane przez dzemeuksis : 28-12-2015 o 15:30.
dzemeuksis jest offline