Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2015, 15:06   #9
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Gdy po schodach weszli, każde w nieco innym czasie i nieco innymi pobudkami kierowane, ich oczom ukazał się korytarz szeroki, na końcu w prawo zakręcający. Po ich lewej stronie, schody także zawracały i pięły się w górę ku kolejnemu piętru prowadząc. To jednak, gdzie udać się powinni, było dość oczywistą sprawą, gdy wzięło się pod uwagę iż głos wróżki słychać było wszędzie. Istotka ta bez wątpienia swymi rozmiarami pochwalić się nie mogła, jednak dźwięki które z jej gardła się wydobywały, zdolne były niejednego zagłuszyć. Dochodziły zaś z na wpół otwartych drzwi. Korytarz, na którym się znaleźli posiadał ich dwie pary. Dla tych, którzy nie pierwszy raz Kogucika odwiedzali, wiadomym było iż za każdymi kryje się sala wspólna, przeznaczona dla tych, którym fortuna nie dopisuje, lub też dla tych, którzy podróżując wspólnie, także noce wspólnie pragną spędzać.
Za wspomnianymi, na wpół otwartymi drzwiami, czekał ochotników widok na taką właśnie salę.

Łóżek było osiem, każde posiadające zasłony, którymi ich tymczasowy właściciel odgrodzić się mógł od spojrzeń współlokatorów. Przy każdym także stała skrzynia z solidnym zamkiem, co by można było zabezpieczyć przed lepkimi łapami posiadany dobytek. W połowie sali, tuż przy oknie i pod przeciwną jemu ścianą, stały dwa stoły, przy których postawiono ławy, na wypadek gdyby komuś gwar na dole przeszkadzał i kolację zjeść chciał w zaciszu wynajmowanego przez siebie miejsca. Względnie gdy naradzić się chciano. Lampy zawieszone na słupach wciąż nie zostały zapalone, bowiem słońce wpadające przez okno, a rzec należy iż były to jego ostatnie promienie, wciąż dość dobrze rozświetlało owe pomieszczenie.
Wystarczająco by dostrzec unoszącą się w końcu sali istotę, która swym donośnym głosikiem tłumaczyła coś… psu.

Czworonóg musiał się jej całkiem poważnie narazić, widać bowiem było, iż istota jest nad wyraz rozeźlona. Czym jednak i jakie to słowa z ust jej padały - tego wchodzący mogli się jedynie domyślać gdyż wspólnego nie używała. Zamilkła jednak, gdy tylko spostrzegła, że nie jest już sama. Jej skrzydełka zatrzepotały kilka razy, unosząc ją nieco wyżej ku sufitowi. Czy z radości czy też zaskoczenia, tego poznać nie mogli, istota bowiem zbyt daleko była by wyraz jej twarzy zobaczyć.
Nie ruszyła także od razu, a zdawała się czekać, aż to oni podejdą. W przeciwieństwie do psa, który pysk swój obrócił w ich stronę, ukazując ich oczom swego pasażera.

Jedna wróżka - jeden kłopot, gdy jednak dwie się znalazły i to w tym samym pomieszczeniu… Cóż - kłopoty zwykle mnożyły się nieproporcjonalnie do rozmiarów owych istot. W przeciwieństwie do tej, którą ludzka kobieta znała jako Naresję, pasażerka psa sprawiała nieco milsze wrażenie. Była mniejsza od pierwszej, czy to biorąc pod uwagę rozmiary ciała, czy skrzydełek. Długie, czerwone włosy spięte miała w dwa, wyjątkowo niedbałe kucyki. Jej wesoły uśmiech, którym powitała ochotników gdy tylko jej wierzchowiec zatrzymał się na parę kroków przed nimi, był bez wątpienia miłą odmianą od wrzasków jej towarzyszki. Także i sam głosik, słodki niczym nektar z kwiatów księżycowych, bardziej do gustu uszom słuchających przypadł.
- Witajcie, witajcie - zaczęła, stając na głowie psa. - Tam usiąść możecie - wskazała na stół pod oknem. - A gdzie Faron i Marseor?
- Nie przyjdą - odezwała się druga wróżka, tym razem decydując się na podfrunięcie bliżej. - Siadajcie, zaraz sprawę wyjaśnię i decyzję podjąć będziecie mogli czy w sprawę tą się pakujecie.
W przeciwieństwie do tej, która ich powitała, zleceniodawczyni zapałem wielkim nie pałała. Krytycznym, oceniającym wzrokiem prześlizgnęła się po obecnych. Brwi powędrowały nieco wyżej na widok wilkołaków, dłuższą chwilę przyglądała się rybjii, skrzywiła na widok ghula i dopiero na widok Moonrii jej twarz się rozpogodziła.

Miejsca zostały zajęte, przy drobnej pomocy ze strony mortola, który oba znajdujące się w pomieszczeniu stoły, zsunął ze sobą tworząc jeden, który był w stanie całą gromadę pomieścić. Białowłosa elfka zajęła miejsce tuż przy oknie, a obok niej usiadł jej złotowłosy towarzysz. Mężczyzna, który towarzyszył Moonri, zrezygnował z miejsca przy stole i oparł się o najbliżej stojący słup. Jego towarzyszka usiadła zaś na łóżku obok tego słupa i nie wydawała się zbytnio zainteresowana tym, o czym mówiono. Jej uwaga bowiem w pełni poświęcona była krukowi, który z jakiegoś powodu zainteresował się urokami przebywania w zamkniętym pomieszczeniu.
Mortol także nie wydawał się zainteresowany udziałem w rozmowie. Jego milcząca postać, stojąca przy oknie i pilnie śledząca poczynania pozostałych, wywoływała nieco niepokojące wrażenie na owych obiektach jego obserwacji.
Ludzka kobieta, która jako pierwsza znalazła się w sali, również wybrała miejsce stojące i nieco oddalone od reszty. Jej usta poruszały się, jednak słowa żadne z nich nie padły, a przynajmniej nikt takowych dosłyszeć nie zdołał. A może? Cichy dźwięk dzwonków i rozbawione spojrzenie fioletowych oczu, sugerować mogły coś zgoła innego. Te jednak szybko do obserwacji kruka powróciły, zostawiając nieznajomą samej sobie.

Gdy wszyscy miejsce zajęli, wróżka której wezwanie zebrało ową gromadę, stanęła na środku stołu i zabrała głos.
- Nana pilnuj drzwi - zwróciła się najpierw do swej małej towarzyszki, która posłusznie powiodła swego wierzchowca we wskazane miejsce. - No dobrze… Wypada się przedstawić. Zwą mnie Naresia - pochyliła lekko głowę i nawet wdzięcznie się skłoniła. - Jestem bardką. Dostałyśmy pewne zlecenie, które jednakże wymaga wzmocnienia naszych sił o parę dodatkowych osób. Stąd to zaproszenie i wasze tu zebranie. Zanim jednak zacznę chciałabym wiedzieć kim jesteście i czy macie jakieś dodatkowe interesy związane ze swoim udziałem w owym przedsięwzięciu.
Jej wzrok prześlizgnął się po każdym z osoba, by wreszcie zatrzymać na białowłosej elfce. Ta z kolei skinęła głową, godząc się na rozpoczęcie owych grupowych zwierzeń.
- Zwą mnie Zalisena Vallaris - zaczęła i umilkła słysząc pisk Nany, dobiegający od strony drzwi.
- Księżniczka Zali - owemu piskowi towarzyszył radosny głos Moonrii.
- Dzwonku - oraz nieco ostrzejszy, należący do szponiastego.
- Wiem o twym zleceniu i zostałam wysłana by wspomóc to zadanie - dokończyła elfka, nie kryjąc nieco rozbawionego uśmiechu, który wypłynął na jej dotąd obojętną twarz.
- No tak, można było się domyślić, że kogoś wyślą - mruknęła wróżka, niezbyt zachwycona. - Pomoc się z pewnością przyda, wasza wysokość. - Dodała, dygając zgrabnie i głowę chyląc przed elfką. - No dobrze… - ponownie mruknęła i wyczekująco spojrzała na pozostałych.
Ci zaś poczuli dziwną potrzebę by nie kryć powodu, dla którego znaleźli się w owej sali. Potrzebę, z którą niektórzy pragnęli walczyć, a inni się jej poddali. Czy jednak szansę mieli by wygrać z mocą Riv, która zapanowała w owym pomieszczeniu? Walka ta z góry na przegranej pozycji była, jedyne więc co pozostało to szczerej prawdy wyjawienie. A może i nie? Bo czymże prawda była? Dla jednych historią ich życia, dla innych wybranym momentem. Dla niektórych zaś była ona fałszem w swej czystej postaci. Z którym rodzajem istot przyszło im się spotkać? To wkrótce miało się okazać. Póki co jednakże, moc czaru trzymała ich w swych dłoniach, zmuszając do tego by ową prawdę mówić lub milczeć.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline