Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-12-2015, 10:43   #28
Kenshi
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
___________________

WSZYSCY
___________________

W chaosie, jaki w mgnieniu oka zapanował w salonie posiadłości nikt nie odnotował zniknięcia Voida, ale i nie było na to czasu. Cable, widząc, co się dzieje, wypalił do zbliżającego się Hawkeye’a ze swojego broni - w normalnych okolicznościach zapewne nie byłoby co zbierać z łucznika, ale okoliczności były raczej wyjątkowe, niż normalne. Barton zawył, odrzucony kilka kroków w tył, ale plazma niewiele mu zrobiła, żeby nie powiedzieć, że nic. Jedynie spowolniła i rozjuszyła, zatem Nathan po raz kolejny musiał ratować się mechanicznym unikiem, by nie zostać zgarniętym w wielką łapę opętanego Avengera, który rzucił się z jeszcze większym zacięciem na Summersa. Ten cały czas ostrzeliwał się, trzymając Bartona na odległość i przemieszczając się w miarę możliwości po niszczonym salonie. Wyglądało na to, że jakaś plugawa magia nie tylko wpłynęła na wzrost Clinta, ale i odpowiednio go uodporniła.

Gdzieś obok Deadpool czuł się, jak w slow-mo i zastanawiał przy okazji, czy rzeczywiście tak się działo, czy to tylko jego wyobraźnia, albo jakieś diabelskie sztuczki. Wyskakując w powietrzu z teleportera, cisnął granatami w zbliżającego się Hellstorma, jednak przeciwnik zareagował błyskawicznie (jak na slow-mo) - rozdarł ostrzami swego trójzębu rzeczywistość przed sobą, tworząc niewielki portal, a pociski wpadły do niego, przenosząc się zapewne do innego wymiaru i tam robiąc głośne BOOM. Portal zamknął się, a w tym samym momencie Daimon został sprowadzony do parteru przez zarzucony na niego przez Jazzmana obrus, a Jones dosłownie wyrwał Wade’owi Oko Agamotto z dłoni, znikając w ułamku sekundy za oknem. Lady Europa wpadła natomiast do salonu, uderzając blastami w Strange’a. Czarodziej, odrzucony siłą uderzenia przetoczył się przez stół i rąbnął ciężko o podłogę. Nie zaprzestał jednak tkać zaklęcia, a kolejne dwa pociski przyjął na niewidzialną tarczę.

The Dancer, gdy tylko zebrała się w sobie, również przyłączyła się do walki. Korzystając z faktu, iż Barton zajęty był próbą zrobienia naleśnika z Cable'a, rozpoczęła swój taniec. Najpierw skromnie, nieznacznymi ruchami, by w końcu rozkręcić się na dobre, niemal nie zwracając uwagi na to, co dzieje się w demolowanym pomieszczeniu. W stronę Strange'a pomknęła nagle fala powietrza, która rzuciła nim o ścianę, wkomponowując go w nią i nie odpuszczając. Wydawało się, że połączone ataki Lady Europy i Zafiny przyniosą oczekiwany skutek. Unierochomiony mag wciąż jednak poruszał bezgłośnie ustami, zatem do obu kobiet dotarło w mig, że prawdopodobnie jedyną szansą, by wyłączyć go z walki, jest pozbawić go przytomności.

Tymczasem, gdy tylko Jazzman zniknął na zewnątrz, przemieniony Hawkeye nagle zaprzestał walki. Niczym otępiała kukła przyjmująca kolejne ostrzały, odwrócił się, zataczając w stronę rozbitego okna, by po chwili wbiec na ścianę przed sobą, roznosząc ją w pył i rozrzucając kawałki gruzu oraz resztki framugi rozbitego okna na wszystkie strony. Warcząc ponuro rzucił się ciężko do biegu za Jazzmanem. Przez wybitą dziurę do środka wtargnęło mroźne, zimowe powietrze, ale Mściciele nie zwracali na to większej uwagi. Adrenalina robiła swoje.

___________________

DEADPOOL, CABLE, LADY EUROPA, THE DANCER, RAPID JACK
___________________

Hawkeye zniknął po chwili za zasłoną sypiącego śniegu, a w pionie szybko postawił się wściekły Hellstorm, odrzucając prześcieradło i skupiając się na trafieniu Deadpoola słupem krwistoczerwonej energii ciskanej raz po raz z trójzębu. Wade póki co zgrabnie sobie z nimi radził, ale jego uniki przypominały raczej niezdarne flamenco, niż najemniczy kunszt. Tylko stepowania brakowało. W innych okolicznościach pewnie nawet byłoby to śmieszne, ale nie teraz, choć pokręcona psychika Wilsona bawiła się z pewnością całkiem przednio. Z pomocą przyszła Rapid Jack, zasypująca Daimona pociskami błękitno-fioletowej energii i spychając go na ścianę. Mężczyzna oberwał kilka razy, ale niedługo później zaczął odbijać uderzenia dzierżonym w dłoniach trójzębem. Większość z nich rozbijała się po ścianach, jednak kilka z nich przeleciało Deadpoolowi i Zafinie koło głów, mijając je dosłownie o centymetry.

Pomimo, iż obaj opętani magowie znaleźli się w defensywie, nie przeszkodziło to Strange’owi przywołać na plan rzeczywisty dwóch paskudnych, ponad półtorametrowych stworów, które z nadnaturalną prędkością pomknęły na oślizłych mackach w stronę Rapid Jack i Lady Europy.


Nie można było do końca sprecyzować, z czego były zbudowane, ale nie miało to teraz żadnego znaczenia. Ich rozwarte, szerokie pyski kłapały w rytm, a grzebienie ostrych, gęsto rozsianych zębisk gwarantowały szybką i bolesną śmierć.

___________________

JAZZMAN
___________________

Oko milczało, jednak chłopak poczuł się dziwnie na duchu. Tak, jakby niewidzialna dłoń wniknęła w jego trzewia i dotykała ich tuż pod sercem. Uczucie przypominające swędzenie, z tą różnicą, że nie mógł się podrapać. Podświadomość odbierała przeróżne bodźce; od potęgi, jaką emanował artefakt, przez pokusę, by posiąść jego moc, aż do zgorzknienia i zrezygnowania, gdy przez ułamek sekundy zobaczył przed oczami jakieś płonące, zniszczone miasto. Biegł co sił, pokonując kolejne metry terenu posiadłości, a płatki śniegu padały z nieba niczym w zwolnionym tempie. Oko zapulsowało żółtą energią, gdy na horyzoncie pojawiła się brama wjazdowa i po chwili wrota stanęły otworem. JJ przez moment zastanawiał się, czy to Oko umożliwiło mu ucieczkę, ale po chwili musiał odrzucić jakiekolwiek myśli, gdy znalazł się na ulicy. Przeciął jezdnię, zgrabnie wymijając nadjeżdżające samochody i wbiegł do parku.


Jak na tak paskudną pogodę, zaśnieżony i udekorowany świątecznymi lampionami park roił się od przechodniów; głównie zakochanych par wykorzystujących niekorzystną aurę do wtulania się w siebie i rodzin z dziećmi. Jazzman szybko stał się obiektem ich zainteresowania, w końcu kogo nie zafrapowałby widok chłopaka w dziwnym t-shircie i bez butów podczas trzaskających mrozów? Zatrzymał się przy nieczynnej fontannie, czując, jak siadają mu “baterie”. Znów odezwało się to paskudne uczucie łaknienia, drżał na całym ciele, a palców u stóp prawie już nie czuł, przeskakując z nogi na nogę. Na domiar złego, zobaczył, że opętany Hawkeye ruszył za nim i obecnie przebijał się przez jezdnię, wywracając samochody i demolując wszystko, co stanęło mu na drodze. Ludzie krzyczeli, uciekając przed niezgrabnie toczącym się olbrzymem; kwestią czasu było pojawienie się tutaj policji i dziennikarzy.
“Oko jest moje...”, Jazzman usłyszał nagle w głowie ponury, złowieszczy głos, niemal wypuszczając artefakt z dłoni.
Odruchowo spojrzał na niego - z każdą chwilą pulsował coraz mocniej, a Jack miał wrażenie, że powieki oka rozwarły się jeszcze szerzej, obnażając szkarłatny kamień.

Barton natomiast zbliżał się do Jonesa, powalając drzewa i niszcząc przykryte śniegiem parkany. Jazzman czuł, że nie da rady wykrzesać z siebie więcej energii - przemarzał, niemal nie mogąc myśleć o niczym innym, jak o ciepłym kominku płonącym w posiadłości. Nieopodal, na ubitych ścieżkach i za krzakami dostrzegł ludzi ze smartfonami wycelowanymi w niego. Zamiast uciekać przed zbliżającym się niebezpieczeństwem, szukali taniej sensacji i wszystko nagrywali.
Jeszcze tego brakowało, by przez przypadek został “gwiazdą” YouTube’a...
 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline