Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-12-2015, 21:03   #1
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Thumbs up [Żul Zaciemnienie] Odmęty Artystyczne

PROLOG


Marian jako zaufany człowiek Ryszarda został wysłany z misją infiltracyjną do pewnego zboczeńca. Zazwyczaj takie misje były neutralizacyjne, ale ten przypadek był szczególnie ciężki. Tymoteusz Krakowski był cenionym reżyserem, który w swej rezydencji wytworzył niewielkie, prywatne studio filmowe użytkowane w celu kręcenia reklam i teledysków. Mieszkał nieopodal miasta, ale już na spornym terytorium pomiędzy Ziemiami Pana Bolesława, a Hrabstwem Pana Aleksandra. To utrudniało misję, ale nie wykluczało jej powodzenia - trzeba było jedynie uważać w przypadku pozyskiwania funduszy, języka, czy zaopatrzenia wśród miejscowych, nigdy nie było wiadomo poddanymi którego Pana byli i jaka reakcja zostanie sprowokowana. Marian miał dodatkowy atut, że był ze wsi, więc na pozamiejskich ziemiach to znał się bardziej niż na miejskich.
Dostać się nie było trudno, choć musiały zajść pewne poświęcenia. Marian wykąpał się. Częste mycie skraca życie, ale ta misja była priorytetowa. Ryszard zagłębił go w szczegóły dotyczące przetrzymywania dzieci w rezydencji Krakowskiego, ćpania ich, a pewnie i gwałcenia. Nie był też wykluczony rytualny ubój. Z zaliczki na poczet misji Marian był u Golarza Filipa, żeby doprowadzić do porządku swoją czuprynę, a zarostu to w ogóle pozbyć się. Następnie zadzwonił gdzie trzeba i już chwilę później siedział w taksówce z pewnym gnojkiem, który wisiał mu przysługę. Dzięki tej osobie Marian bez problemu mógł wejść do rezydencji na odbywającą się tam imprezę (niemal codziennie odbywały się kameralne popijawy, ale rzadziej większe). Przed przekroczeniem progu pilnowanego przez uzbrojonego ochroniarza Marian spojrzał na zegarek. 22:44, piątek 18 grudnia 2015 roku. Ochroniarz nie sprawdził mu torby, w której schował swój zaufany beret, ubranie robocze i gumiaki. W środku panowała atmosfera totalnej rozpusty. W kącie holu był postawiony na wpół złożony stół do ping ponga, na którym była rozsypana znaczna ilość białego proszku i ktoś na pionowej części napisał białą kredą "weź pierdolnij sobie". Ludzi było dużo. Gdzieś ponad sto to spokojnie, jak nie dwieście. Marian szybko rozpoznał wiele medialnych osób. Byli tam aktorzy, muzycy, ale i politycy zarówno szczebla samorządowego jak i ogólnokrajowego. Byli też ludzie, których Marian nie rozpoznawał, ale sądząc po temacie rozmów też należeli do jakiejś śmietanki towarzyskiej ze styku biznesu, przestępczości, polityki i służb specjalnych. Gnojek, z którym Marian przyjechał na miejsce dość szybko zniknął w tłumie. Nie chciał być widziany z Marianem co nie było wcale dziwne, bo ten już po kilkudziesięciu pierwszych sekundach przebywania w tym miejscu miał ochotę rozpierdolić ten bezbożny przybytek. Marian spostrzegł następnie, że obsługę tworzą same nagie dziewczyny, które z pewnością nie miały jeszcze osiemnastu lat.
Marian infiltrował to miejsce dokładnie przez dwie godziny i szesnaście minut zbierając dowody na kolejne przestępstwa popełniane przez gości i właściciela (którego spotkał - zwykłe zaćpane bydle i do tego obleśna dziadyga, choć pewnie z metryki to taki stary znów nie był). Przechadzając się po kolejnych pomieszczeniach i natykając się na kolejne, co raz bardziej dziwaczne odmiany życia seksualnego ludzi i zwierząt powoli zatracał swoją poczytalność. Gubił się w tym wszystkich. Spodziewał się syfu, ale nie aż takiego. Do tego czuł spojrzenia tych wszystkich, którzy wyraźnie widzieli, że on nie uczestniczył w żadnym ćpaniu i ruchaniu, a natomiast jego zwyczaje spożywania alkoholu różniły się od miejscowej żulerni. Niestety nie brał tego pod uwagę, gdy zaczął pić z tymi potworami. Chciał tym wtopić się w tłum, ale jedynie pogorszył swoją sytuację. Do tego łaził wszędzie ze swoją torbą, o którą co raz więcej ludzi go pytało. Skończyło się na tym, że zamknął się w jednej z sypialni na drugim piętrze. Zadzwonił do Ryszarda, ale tam odezwała się pieprzona poczta głosowa. Nagrał na szybko wszystko czego zdołał się dowiedzieć - w tym lokalizacji sypialni dziewczyny, której zdjęcie pokazał mu wcześniej Ryszard jako priorytetowe dziecko do obrony (która, jak się okazało, była jedną z tych nagich służących) i po zakończeniu napisał SMS, żeby Ryszard odsłuchał tego. Wtem ktoś przekręcił za klamkę (Marian zamknął na klucz, który tkwił w drzwiach od środka) i Marian usłyszał głosy: "Widziałem, że tam wchodził." i "On nie może stąd wyjść żywy.", a po chwili ktoś uderzył siekierą w drzwi. Była to siekiera, bo część ostrza przebiła lipne drewno. Marian na szybko przebrał się w stosowne ubranie bojowe włącznie z gumiakami i beretem i był gotów odeprzeć atak. Po chwili drzwi padły.
Za nimi okazało się trzech drabów, z których jeden miał siekierę, drugi maczetę, a trzeci makrelę zawiniętą w gazetę. Marian natychmiast postanowił użyć swoich kapitańskich mistycznych mocy i do tego z siekierą powiedział donośnym głosem:
- Słuchaj gnoju: wypierdalaj stąd. - a po chwili skierował uwagę na dwóch pozostałych - Teraz, kurwa, wy: wypierdalać mi, kurwa, stąd! - moc zadziałała, kiepskie to były leszcze i pewnie, gdyby to byli wszyscy to Marian nie znalazłby się w tarapatach, ale jak tamci wypierdolili to pojawiło się sześciu następnych. Marian wiedział kiedy samemu wypierdalać i właśnie wtedy był taki moment. Wyskoczył przez zamknięte okno na balkon, a z niego przeskoczył na kolejny, aby wspiąć się po jakimś kablu, czy czymśtam na dach jak jakiś skurwysyn kaskader. Zimno i ślisko w chuj, ale dzięki swoim umiejętnościom i gumiakom jakoś wyszła ta sztuczka. Marian wiedział, że miał przejebane po całej linii i zadzwonił do Ryszarda mu to powiedzieć, ale znów odezwała się poczta głosowa. Znów nagrał się. Będąc już na dachu słyszał jak tamci byli tuż za nim. Pierwszy, którego morda pokazała się to dostał kopa na ryj i spadł w przepaść. Następni byli mądrzejsi, bo jeden poczekał na balkonie, a pozostali postanowili dostać się na dach poprzez poddasze. Było zimno i mokro, a Marian był otoczony. Nie poddawał się, ale sytuacja była tak zła, że postanowił użyć numeru alarmowego - takiego, który otrzymał jakoś rok wcześniej, ale z którego nigdy nie korzystał. Po chwili nastąpiło połączenie. Głos Mrocznego Pana odezwał się po drugiej stronie:
- Tak? - a Marian szybko przedstawił się, podał adres, pod którym znajdował się, przyznał się do skopania z dachu jakiegoś osiłka, powiedział o narkotykach i nieletnich prostytutkach i przedstawił swoją sytuację. W trakcie przedstawiania sytuacji został pozbawiony telefonu komórkowego, który "sfrunął" na trawnik przy rezydencji nieopodal połamanego typa, którego Marian wcześniej zrzucił. Samego Mariana wzięli żywcem pomimo wcześniejszej zapowiedzi, że nie wyjdzie stamtąd żywy (zanim nie dostał takiego wpierdolu, że stracił przytomność to jeszcze powyzywał ich od "skurwysynów", "jebanych ciot" i "zwykłych kurew"). Mroczny Pan jeszcze jakiś czas nasłuchiwał przez komórkę co się dzieje - słyszał między innymi kilka minut później jak pomoc przyszła do tego leżącego na trawie. W końcu jeden z drabów zauważył włączoną komórkę i rozwalił ją rzucając o ścianę budynku. Mroczny Pan znał ten adres, wiedział kim jest Tymoteusz Krakowski i już dawno chciał mu się dobrać do dupy. Musiał być jednak bardzo ostrożny, bo jak ktoś miał takie plecy to trzeba było działać jak przyczajony tygrys i ukryty smok.
- Ale będzie, kurwa, porządek. - powiedział Mroczny Pan do siebie wyglądając przez okno swojego mieszkania na nocną panoramę miasta.
Tymczasem nieprzytomnego Mariana wrzucono na pakę samochodu jednego z gości Krakowskiego. Tenże gość w momencie, gdy go o tym powiadomiono (a trzeźwy był jak skurwysyn) natychmiast przyjrzał się Marianowi i podziękował za dar po czym pożegnał się z Krakowskim i odjechał do zupełnie innej historii, a w tym miejscu dość powiedzieć, że ani Pan Ryszard, ani Mroczny Pan, ani nawet Tymoteusz Krakowski już nigdy więcej w życiu nie widzieli Mariana.

SYTUACJA AKTUALNA


Ryszard zorientował się, że jego telefon rozładował się dopiero około południa dnia 19 grudnia 2015 roku. Po odsluchaniu wiadomości z poczty głosej wiedział, że już jest musztarda po obiedzie. Spróbował jednak skontaktować się z Marianem - o dziwo jego komórka wciąż była aktywowana, ale nikt jej nie odbierał. To dodawało pewnej otuchy, bo przecież gdyby Marianowi się coś stało to wyjętoby kartę z jego komóki, żeby zatrzeć ślady. Tak czy inaczej należało zrobić zebranie dzielnicy i rozeznać się w sytuacji: czy ktoś widział, czy ktoś wie cokolwiek o powrocie Mariana.

Niezależnie od powyższego Ryszard musiał odbić swoją córkę z rąk Krakowskiego - wymagała od tego jego była żona, ale i okoliczność zbliżających się Świąt. Co roku coś działo się w Święta i teraz nie będzie inaczej. Kolejna impreza Krakowskiego, która dopiero dawała możliwości wtargnięcia do jego domostwa odbędzie się w Wigilię Bożego Narodzenia. Kilka godzin ponad pięć dni na przygotowania...

REKRUTACJA


W grudniu 2013 roku i 2014 roku rozpoczynałem rekrutacje do Żula Zaciemnienie. Obie gry, do których odnośniki możecie znaleźć klikając na mój profil, zakończyły się sukcesem. Jest to banalna gra o niebanalnej rzeczywistości ze wszystkimi tego konsekwencjami: realizm miesza się z delirycznymi wizjami. Odnośnie reguł to dość luźno podchodziliśmy do nich i tak będzie i tym razem. Najważniejszą kwestią jaka jest wymaga w tej sesji to chęć do pisania i uczestniczenia w przygodzie. Właściwie to wystarczy, choć dobrze by było mieć też poczucie humoru i zdawanie sobie sprawy z poważnych tematów jakie zostaną poruszane w niepoważny sposób. Ilość odpisów różna: może się zdarzyć, że odpiszę natychmiast, a innym razem na przykład po trzech, czy nawet czterech dniach. U was również niech będą takie terminy: starajcie się natychmiast odpisać, ale nikt nie będzie miał pretensji jak przez dwa, trzy dni będziecie milczeć. Prosiłbym jednak o niezastanawianie się zbytnio nad wypowiedziami, bo przemyślenie działań i alkohol słabo mieszają się. Już prędzej: spontaniczność i alkohol. Jakkolwiek w tej grze można przegrać i można wygrać to jednak najważniejsze jest po prostu dążenie do celu. Głupi pomysł jest lepszy niż żaden pomysł. Reguły są darmowe tak jak powinny być miejsca parkingowe w miastach. REGUŁY ŻULA ZACIEMNIENIE, W SUMIE CAŁY PODRĘCZNIK

A może by tak w Żula?


Gra będzie działa się w dwóch etapach. W pierwszym z nich ekipa przygotowuje się do szturmu na posiadłość Krakowskiego, a w drugim następuje tenże szturm. Inwazja będzie miała miejsce w Wigilię Bożego Narodzenia, bo wówczas będzie kolejna impreza tego bydlaka i skurwysyna i będzie dało się niepostrzeżenie, wśród ponad dwustu gości (to będzie większa impreza niż ta, na której był Marian) dostać się do wnętrza. W pozostałe drzwi budynek jest chroniony przez całkiem niezłe zabezpieczenia i ochroniarzy - też można dojść do budynku, ale z pewnością nie niezauważenie. No chyba, że nindża, czy inna pindża.

Odnośnie ilości potrzebnych graczy to w sumie potrzeba dwóch i mam nadzieję, że tyle jest aktualnie, bo wcześniej zarówno Bimbromanta i Złomokleta deklarowali chęć dalszej rozgrywki. Po zwycięskim Wyścigu Wyborczym Ryszard jest teraz Panem na dzielnicy, a natomiast Złomokleta zdołał opuścić już zakład opieki zdrowotnej, z którego pozostało mu uzależnienie narkotykowe (czy tam psychotropowe). Dodatkowo jeszcze dwóch będzie przyjętych. Może nawet trzech do maksymalnej ilości pięciu osób. Wypowiedzi o różnej wielkości. Można prowadzić dialog jednolinijkowymi odpisami - nie przewiduję gdoca. Gra nie zakłada opcji "gracz kontra gracz", więc bez tajnych deklaracji przez PW.

Gra zachowa konsekwentnie Świąteczne Klimaty tak jak to było dwa lata temu i rok temu.

Ryszard i Złomokleta mogą mieć nowe karty postaci, a mogą zachować stare - tak czy inaczej na początku rozgrywki otrzymają bonus fabularny (i może i mechaniczny) za wytrwałość. Nie aż tak wielki jednak, żeby pozostała gawiedź (o ile zgłosi się) czuła się na przegranej pozycji.

Powtórzę po raz kolejny tekst z 2013 roku w dalszym zakresie:
Reguły tniemy, bo autor co prawda ograniczył turlactwo, a my ograniczamy bardziej. Gdzież to tyle! Ogólnie rdzeń gry zostawiamy - przy czym jako rdzeń traktuję dobrą zabawę. Co do mechaniki to tak (idąc tropem rozdziału kreacja postaci):
1. Atrybuty darujmy sobie. I tak zdolności bohaterów dawno przekroczyły limity ludzi, bogów, jeszcze raz ludzi, jeszcze raz bogów i ten, cośtam z licznikiem przekroczyło się i... opiszcie tak jednym, góra dwoma zdaniami, czy wasz Żul jest silny, mądry, zwinny czy jakiś tam jeszcze. Może inaczej: jak jemu zdaje się, że jest.
2. Ze zdolności wybierzcie sobie 2, w których jesteście miszcze i 3, w których jesteście eksperta. We wszystkich innych jesteście normalni.
3,4. Charakter raczej darujemy sobie, napiszcie po prostu jak bardzo jesteście szczęśliwi, opanowani, czy odważni. Zdaniem, czy dwoma, trzema. Siła woli chyba miała być związana z opanowaniem, ale może być i z odwagą.
5. Wino Pałer - takie z was twardziele, że pójdziemy po bandzie. Macie 6 punktów do rozlokowania i możecie brać nawet na piątkę. Ale wprowadzam inne ograniczenie: jedynie dwa Wina Pałery możecie sobie przypisać. Śledzenie zbyt dużej ilości tego byłoby kłopotliwe.
6. Tło - Statusy i takie tam będą odgrywać mniejszą rolę. Rzeczywistość tej gry będzie trochę bardziej zbliżona do naszej niż tej podręcznikowej. W sensie: rzeczywistość od czasów stworzenia podręcznika Żula z dupnej zmieniła się w gównianą i stąd te różnice. Jeśli chcecie napiszcie w góra pięciu zdaniach o Żulu w związku z tym co tam podano jako Tło. Góra 3 BNów można stworzyć i jakieś miejsca. Albo nie. Nie gwarantuję, że to się przyda.
7. Jak chcecie to dodajcie sobie jeszcze jedną zdolność na poziomie eksperckim albo pierwszy stopień trzeciego Wino Pałer - jednak pilnujcie tego! Bo może się zapomnieć.
8. Wady i Zalety - według waszego uznania. Niezważajcie na punkty. Maksimum 2 Zalety i 2 Wady, ale tylko jeśli macie zamiar je odgrywać. Jeśli nie to o nich zapomnimy i tyle.

Dobierzcie sobie jeszcze Szczep i Prawdziwą Twarz.

Graczy od Ryszarda i Złomoklety uprasza się jeszcze o zastanowienie się co zapamiętali z Wyścigu Wyborczego (i jak wolą to i nawet z Wesołych Świąt) i jak chcieliby, żeby jakiś element (BN, miejsce, cokolwiek) wrócił to niech śmiało składają wniosek. Gwarancja powrotu zapewniona, a gdyby to było coś wymagające większej ilości czasu w grze to i może stać się dodatkowym, prawie głównym wątkiem. Niektóre z wątków i tak będą kontynuowane, ale jestem ciekaw co wy najchętniej byście widzieli.

Karty postaci, wnioski, zażalenia, pytania i odpowiedzi umieszczajcie tu w temacie. Wymagane jest dodatkowo przedstawienia twarzy postaci - spójrzcie na poprzednie Żule, że chodzi o twarz żywego człowieka i najlepiej w klimacie. Przedstawienie innych obrazków albo nieprzedstawienie w ogóle obrazka skutkować będzie tym, że sam dobiorę facjatę waszym postaciom. Słać można w dowolnej wielkości, bo i tak sam dopasuję rozmiar do takiego co by wszyscy mieli jednakowy albo prawie jednakowy.

To wszystko.

Zgłaszać się!


Rekrutacja będzie trwała dopóki uznam za stosowne niezgłaszać jej zamknięcia. Ślijcie karty jak najszybciej.
 
Anonim jest offline