Schiele zakochany był w Skarbku bez opamiętania. Jego żona, paskudna Ryksa, ani trochę nie pobudzała jego żądzy ani nawet zainteresowania. Po cholerę pakował się w taki ślub? Pieniądze... Ach, pieniądze są nieważne, jeżeli tu takie łono czeka na przytulenie!
Uwaga o małżonku jedynie wzmocniła jego chęci, więc odwzajemnił pocałunek uszny, smakując nieco ohydnej z wnętrza mazi. Splunął siarczyście i wtedy to Kłykacz wpadł do groty oskarżając ich, nie bez racji, o cudzołóstwo. Pozostało Schielemu zrobić tylko jedno.
Zerwał się od razu na nogi, złapał Kłykacza za szmaty, coby go mocno rozchełstać i pchnął od razu na Skarbka.
- Ty gwałcicielu ponury! Do cnotliwej kobiety naszego druha się dobierasz?! - ryczał ile sił w gardle. |