Milla Toreador szybkim krokiem zbliżył się do Milli i ujął jej dłoń. Napięcie uzewnętrzniało się na jego twarzy. -Przepraszam - zabrzmiał jego głos.
Milla mocniej ścisnęła jego dłoń, ale Leonard odwrócił się i szybkim krokiem wyszedł z karczmy. Nie miała pewności, że poczuł ten ciepły gest. Stała tak jeszcze przez moment w osłupieniu, po czym w konsternacji rozejrzała się po pomieszczeniu.
"Czy ktoś to widział?" - dramatyczna myśl przebiegła przez jej głowę. Nie miała pojęcia co zrobić, jak zareagować. Nie rozumiała powodów, nie rozumiała reakcji. Nigdy nie przychodziło jej z łatwością odgadywanie emocji innych ludzi, a rozpoznawania wampirzych odczuć dopiero się uczyła. Zajmie jej to z pewnością jeszcze całe wieki nim dojdzie do względnej wprawy.
Milla słyszała jak deszcz dudnił za oknem. Nie zdążył ucichnąć odkąd pojawili się w karczmie. Zmarszczyła brwi zdając sobie sprawę, że właśnie pozbawiła kogoś wierzchniego okrycia. Nie miała zamiaru moknąć, ale również nie chciała by moknęli inni.
-Gospodarzu! Poślij sługi niech pomogą moim towarzyszom wypakować nasze skrzynie! Deszcz za oknem z nieba leje, a oni brodzą w błocie przed Twoją karczmą. To się nie godzi! Dziewki w kuchni sobie same poradzą. -krzyknęła Milla i pogoniła właściciela. Miała nadzieję, że w ciągu kilku minut wszyscy będą już w komplecie. Co prawda żadne z nich nie mogło sie przeziębić, ale nawet wampiry źle czują się w mokrych ubraniach. - Ruszaj prędko!
Ostatnio edytowane przez Wernachien : 25-04-2007 o 09:55.
|