Kłykacz kompana od kieliszka słuchał uważnie, odpowiadał najpierw półsłówkami, potem obszerniej, w każdym razie Schielego od myśli, że czci siostry broni, nie odwodził. Natomiast jak tylko coś mniej uprzejmego o nadmienionej swojej małżonce mówił, to Kłykacz tylko mu przytakiwał i popierał, myśląc sobie, że jakby mocniej wepchnąć go w ramiona Skarbka, namówić, żeby w świat razem poszli, a za nimi Cwanego wysłać, to milej będzie niż mordować samemu. |