Hiroshi Sugita
Hiroshi poczuł ból, gdy ostra krawęź kamienia rozcięła jego skórę.
- Krwawe ofiary zastawmy Å›miertelnym – pomyÅ›laÅ‚, gdy zobaczyÅ‚, że ani jedna kropla krwi nie wypÅ‚ynęła z rany. – Dziwne obyczaje? -odwróciÅ‚ wzrok na kobietÄ™ leżącÄ… na ziemi. – Jakim prawem ta niewiasta Å›mie w ten sposób odzywać siÄ™ do meżczyzny?! – w Hiroshim, aż siÄ™ zagotowaÅ‚o w Å›rodku, lecz jej dziwaczne zachowanie i conajmniej komiczne maniery przypisaÅ‚ obcej kulturze. - Czyżby szok wywoÅ‚any Å›mierciÄ… mógÅ‚ pomieszać jej zmysÅ‚y? Jacy bogowie? – zapytaÅ‚ siebie wbijajÄ…c wzrok w nieprzenikniony wilgotny dym. CzuÅ‚ dotkliwÄ… pustkÄ™ wypeÅ‚niajÄ…cÄ… jego duszÄ™ szczelnie po brzegi. Uczucie samotnoÅ›ci dotkliwe Å›cisnęło jego serce. - Jestem sam. Czy już nigdy nie zobaczÄ™ najbliższych? Czy to już tak zawsze bÄ™dzie? – pytania bez odpowiedzi gÅ‚Ä™biÅ‚y siÄ™ w jego gÅ‚owie, a niemal namacalne ogoÅ‚ocenie z nadzieji na ukojenie wewnÄ™trzne, przeszywaÅ‚o go caÅ‚ego. Åšwiadomość chaosu i wieczny brak harmonii zaczÄ…Å‚ rozdzierać go w Å›rodku i spawiać niamal fizyczny ból. - Wieczne trwanie w takim stanie? To absurd. Kara i potÄ™pienie czy żart bóstw? MiaÅ‚em duszÄ™ za życia wiÄ™c i bóstwa muszÄ… być po Å›mierci... - WtaÅ„ kobieto – powiedziaÅ‚ smutno ponoszÄ…c wzrok ponad gÅ‚owy wszystkich i obracajÄ…c gÅ‚owÄ™ nasÅ‚uchująć wycia mroźnych podmuchów. – Nie bój siÄ™ nie zostaniemy w tym miejscu. – po czym przeniósÅ‚ wzrok z kÅ‚Ä™bów mgÅ‚y na jej nogi, dyndajÄ…ce na przemian w górze. - ZaprawdÄ™ intrygujÄ…ce sÄ… ich kobiety! Jeden w ubiorze, drugie w mowie chcÄ… być równe wojownikom! - z podziwem wymieszanym ze zgorszeniem pomyÅ›laÅ‚ Hiroshi patrzÄ…c na obie niewiasty. – SÅ‚yszÄ™ woÅ‚anie, gÅ‚osy na wietrze, krzyki cierpienia i bólu – Hiroshi powiedziaÅ‚ patrząć znowu ponad gÅ‚owÄ… – SÅ‚yszycie? - zapytaÅ‚ zastanawiajÄ…c siÄ™ czy wszystkie zmysÅ‚y dziaÅ‚ajÄ… mu poprawnie. Później odwróciÅ‚ siÄ™ w stronÄ™ BarbarzyÅ„cy i dodaÅ‚: - Fryderyk. Pójdźmy za tym wiatrem, w kierunku z którego wieje i niesie te wrzaski – powiedziaÅ‚ wzkazujÄ…c rÄ™kÄ… w tajemniczym kierunku. PrzyglÄ…dajÄ…c siÄ™ olbrzymowi, zastanawiaÅ‚c siÄ™ czy to dobry plan i czy Å›lady krwi majÄ… swój koniec czy poczÄ…tek w miejscu, z którego wiatr niósÅ‚ przerażajÄ…ce jÄ™ki i zawodzenia. |