Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2016, 22:48   #4
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Post z pomocą Nami napisany :)

A więc był tu. U progu przygody. Przed sobą miał wyzwanie jakim był słynny “Szlak Pojebańców”. Bobby stał więc w szeregu śmiałków którzy rzucili wyzwanie temu szlakowi, starając się jednak nie wyróżniać w tłumie, co nie było łatwe przy jego wzroście i posturze. Cóż… Bobby Barker był duży, stąd jego ksywka "Bear" którą zresztą lubił.
Dla Barkera ten spływ był okazją do poznania nowych szlaków i odkrycia tej strony dzikiej natury, która zwykle była ukryta przed ludzkimi spojrzeniami. Dotrzeć tam gdzie nie dotarł nikt inny, czyż to nie było marzenie każdego mężczyzny?

Możliwie że już nie. Kiedyś był to jedno z marzeń obok jeszcze bogactwa i wymarzonej kobiety. Teraz do nich doszła wypasiona fura zastępując ducha przygody. A dzikich miejsc do zdobycia i zobaczenia było coraz mniej. Z każdym rokiem prawdziwe dzikie ostępy się kurczyły.
Więc ten spław był jedną z ostatnich okazji. Potem Bobby’ego czekały sprawy w Minnesocie. Kilka jezior do obejrzenia, kilka sposób do podpatrzenia. I kolejna książka do napisania. Biznes łączony z przyjemnością jest co prawda dobrym układem, ale od czasu do czasu Bobby potrzebował właśnie czegoś takiego.
Wyprawy dla samej wyprawy, a nie po to by znaleźć odpowiednie miejsca do opisania i zwierzynę tam występującą. W końcu ileż można łazić po dzikich ostępach i zamiast je podziwiać… zajmować się przynętami, wabikami, wędkami i łowiskami. Czasem trzeba od tego odpocząć.



Wysoki i ciężko zbudowany, ciemnorudy brodacz nie wyglądał na typowego turystę.Raczej na jednego z tych fanów surwiwalu… którym nie był, mimo że spędził sporo czasu w lesie. Owszem umiał sobie radzić w głuszy, ale katować się brakiem udogodnień? Nie widział w tym sensu.
Przy przedstawieniu się wydukał Barker szybko. I nie rzekł nic więcej. Nie chciał za bardzo bowiem ujawniać ze swym problemem. Lot helikopterem na szczęście ograniczył konieczność mówienia.
A po wylądowaniu, była rozmowa z Mountem. Krótkie i klarowne przemówienie. Żadnego lania wody, same zasady. Tak jak być powinno. Oczywiście problemem okazały się kajaki. Dwuosobowe.. Oznaczało to kłopoty, dla Bobby’ego… Wolałby jednoosobowe. A tak, musiał się przemóc i wykonać pierwszy ruch.
Misiowaty osobnik uczestniczący w spływie podszedł do Angelique i z trudem spytał.
- Szukkaasz kog kogoś ddo ppary na kajakku... może?
Angela spojrzała na mężczyznę z lekkim, choć wymuszonym uśmiechem. Nie przepadała za ludźmi, ale skoro ten o coś ją spytał, to odpowiedziała mu zgodnie z prawdą.
- Prawdopodobnie mój brat - tutaj wskazała głową na Bruca'a - będzie płynął w parze ze swoją dziewczyną, więc jestem wolna. Jeśli nie ustawią nas sami w innym składzie, to możemy płynąć razem. - Odparła robiąc chwilową przerwę i przyglądając się chłopakowi z wyraźną ciekawością - Jąkasz się tylko w stresie, czy na co dzień? - Spytała szczerze jakby przeprowadzała jakąś analizę. Nie było słychać w jej głosie wredoty czy złośliwości, raczej zainteresowanie i chęć pomocy.
- Wwwaada wymmowy. Od urrodzedzenia, przywwykłem. Bear jesstem... dla przyjjaciół. -wyjaśnił mężczyzna z uśmiechem. -Na immię mam Bo Bo Bobbby... wolę Bear... łattwiejsze.
Kończył robotę z gościem o nazwisku Barker, z którym naprawdę spoko mu się współpracowało.
- Wyglądasz na kumatego w tych sprawach, a jak jeszcze nie masz pary do kajaka, to możemy pływać razem - powiedział, przyglądając mu się i czekając na reakcję. - Przynajmniej szukanie drugiego do spływu będziemy mieć z głowy.
I rozejrzał się.- Ttto suuperr... wwięc.. ww razie czczego to... mmmożemy rrrazem popp.. wwolisz z przodu?
Wolała z tyłu, a Bobby’emu było wszystko jedno.
- Tto... jesteeśmy... umówwwieni. Cichy partn.. patrn.. towarzysz ci nie przeszkaaadza? Nie lubięę gaddaać.. podczas spł spł... kajaków.- wydukał na koniec Bobby wyciągając dłoń do męskiego uścisku, żeby przypieczętować umowę.
Angela uśmiechnęła się szeroko
- Nie ma problemu, też nie lubię gadać - odparła odwzajemniając uścisk dłoni. W sumie to i lepiej, że trafił jej się dukacz, nie będzie musiała słuchać słowotoku jakiegoś tępaka.
Bobby oddalił się z ulgą. Przełamał swoje kompleksy i załatwił kwestię kajaka. Wspólnym pokojem się nie martwił. Dziewczyny są dwie, więc pewnie jemu trafi się Bruce, brat Angelique, więc… będzie miał okazję się przekonać w czyje ręce oddaje bezpieczeństwo swej siostry. Biedny Bobby nie wiedział jak bardzo się myli.


Podobnie jak niektórzy uczestnicy spływu, gdy nadarzyła się okazja Bobby obejrzał sobie kajaki, którymi mieli spływać. Wolał jednak się nie odzywać i jedynie przysłuchiwał się chyłkiem rozmowom prowadzonym przez innych uczestników spływu. Nie chciał… nie był w stanie się spytać Mounta na ich temat, ani też nikogo z obsługi. Kajaki wyglądały porządnie, więc Bobby najpierw wybrał pokój, gdzie zrzucił swoje klamoty na łóżko. Czyli w sumie tylko plecak. Mieli tu spędzić noc, więc nie było co się rozkładać.
Zabrał ze sobą lornetkę i ruszył się rozejrzeć po ośrodku, głównie na jego leśne pogranicze, ciekaw jaka to ptasia fauna okupowała okoliczne drzewa. Jakoś nie czuł chęci narzucania innym swojej obecności, a zwłaszcza Angelique. Przecież nie lubiła gadatliwych.

Potem zaś miała być imprezka integracyjna. Coś istotnego w sytuacji w jakiej byli. Płynęli wszak wszyscy razem, więc powinni się lepiej poznać. I pewnie porozmawiać, co dla Beara było kłopotliwie. Z racji problemów z wymową, raczej unikał rozmawiania. Zresztą, znał się tylko na przynętach, spławikach, sprzęcie myśliwskim i zwierzynie. Nie był światowcem. Uśmiechnął się kilka razy do Angelique, ale nie miał odwagi się ani do niej odezwać, ani zbliżyć. To by było kłopotliwe.
W ogóle wolał się trzymać z boku, pić tylko odrobinę piwa i nie zwracać na siebie uwagi. Nie udało się.
- Wyglądasz na kumatego w tych sprawach, a jak jeszcze nie masz pary do kajaka, to możemy pływać razem Przynajmniej szukanie drugiego do spływu będziemy mieć z głowy.
Bobby skojarzył twarz z imieniem: Connor.
- Aaale… ja mam jużż kkogoś.. ddo parry. Napprawdę mi przyyykro.- Bobby przeprosił mężczyznę i na pocieszenie dodał.- Nnnie jeestem teeeż, aż tak kkumma.. kummaty.
Miał nadzieję, że to poprawiło Connorowi humor, nawet jeśli nie było do końca zgodne z prawdą. Zabawa integracyjna przy ognisku przypominała mu nieco te w rodzinnych stronach, toteż zamierzał na niej zostać, choć niezbyt długo. Mimo wszystko lepiej czuł się wśród znanych mu osób, które wiedziały o jego problemie z wymową. Tu nie mógł się w pełni zrelaksować i być sobą. Za słabo ich znał, więc raczej się przysłuchiwał niż wtrącał do rozmowy i przed północą planował ulotnić się do pokoju, w którym jak sądził Bobby, już któryś z facetów się dokwaterował. Bruce… jak przypuszczał błędnie.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 19-01-2016 o 11:00. Powód: od groma poprawek XD
abishai jest offline