Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-01-2016, 18:50   #6
Wila
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację

Galeria Mokotów, Wołoska 12, KFC, południe
Lulu wsunęła telefon do kieszeni od spodni. Odpaliła kolejnego papierosa. Gdy zaciągała się dwa głosy w jej głowie zaczęły toczyć wojnę. “Było trzeba powiedzieć Danielowi i być już z nim daleko stąd”. “Bezpieczniejszy będzie nic nie wiedząc”. “Nie oglądaj się na nikogo i spadaj stąd”. “Jedź po Daniela, może jeszcze masz szansę”. I tak dalej… Palenie papierosa zwykle trwa około czterech minut, a więc oby dwa głosy miały niezłe pole do popisu przez ten czas. Ostatecznie po przygnieceniu butem peta, Lulu sięgnęła po telefon i po szybkim zaszyfrowaniu połączenia postanowiła sprawdzić, czy wiadomość z anonimowego e-maila została odczytana przez kogoś na komisariacie.

Gdy odczytała podziękowanie za zgłoszenie zaklęła tylko pod nosem.

* * *

Kwatery Pracownicze, ul. Zamoyskiego 26, Praga Północ, popołudnie


Ponieważ w Kwaterach Pracowniczych nie było pokoi jednoosobowych, Lulu wynajęła dwuosobowy. Z uwagi na brak sezonu udało jej się wytargować niższą z podanej od-do ceny za pokój. Zresztą, chciała jak to wcześniej powiedziała Kajko znaleźć ciche spokojne miejsce w którym będzie mogła myśleć. To zdecydowanie takim mogło zostać.
Ulokowawszy się wygodnie na łóżku z laptopem, postanowiła przystąpić do oględzin. Kim jesteś wilczku?

Grażynka przypomniała sobie grę w którą dawno, dawno temu grywała z mamą. Po jednej stronie stały dwa czarne pionki robiące za wilki a po drugiej stronie… nie pamiętała dokładnie, szesnaście białych? Robiły za owce. Gra polegała na tym, aby przeprowadzić jak najwięcej owiec do domu, podczas gdy wilki pożerały każdą owcę przez którą dały radę przeskoczyć. Niemożliwe było przeprowadzenie do domu wszystkich owiec, mimo że wilki były tylko dwa.

Skupiła się na ekranie komputera, próbując przegnać wspomnienie i chodzące jej po głowie wątpliwości.

Pierwszy krok. Samochód. Miała go na nagraniach z Namysłowskiej 2. Postanowiła obejrzeć je jeszcze raz, tym razem skupiając się na aucie i próbie odczytania numerów rejestracyjnych. Niestety, nocny obraz z kamer okazał się za słaby na tego typu operacje. Lulu nie mogła być pewna połowy znaków, a mając w perspektywie długą i żmudną robotę posprawdzania i zweryfikowania wielu kombinacji pod względem marki zarejestrowanego samochodu które niekoniecznie przyniosły by oczekiwany rezultat zrezygnowała. Gdyby tak cofnąć się do tamtego dnia i prześledzić gdzie pojechali? Może inna kamera? Nim jednak zaczęła urzeczywistniać swój nie koniecznie doskonały, również pod względem żmudności pomysł wpadła na kolejny. Jeszcze raz obejrzała co zarejestrowały kamery, tym razem szukając odpowiedniego ujęcia twarzy. Użycie jakiegokolwiek zdjęcia z kamer przedstawiającego bitch albo łysego nie wchodziło jednak w grę z tego samego powodu co numerów rejestracyjnych. W zaułku było za ciemno, w mieszkaniu Kajko za daleko. Laskę rozpoznawała głównie przez jej charakterystyczne ruchy, fryzurę i strój za mało by grzebać czy jest notowana. Łysy w zaułku kaptur, u Kajki jak wyżej. Lepiej z kamery na Jagiellońskiej, ale też bez rewelacji. Robota na tygodnie grzebania w archiwum policyjnych “na partyzanta”. Odpada.

Szukała w głowie kolejnego. Była w czarnej d. i nie miała kompletnie nic. Zastukała palcami o klawiaturę. Wbiła wzrok w sufit. Opcja A, uciekać dalej wchodziła w grę tylko na jakiś czas. Minusy kontakty które pozostawiła. Daniel, Ojciec. Opcja B, policja. Minusy, za mało dowodów. Przy okazji przyznanie się samemu do popełnienia przestępstwa. Opcja C, spotkanie z wilczkiem. Minusy, broń którą wymachiwali. Wcześniejsze zgłoszenie włamania na policję.

Z determinacją wlazła po raz kolejny na kamery. Postanowiła przejrzeć zapiski z innych nocy w zaułku Składu Butelek. Może myślą, że widzieli coś więcej? Coś innego? Lulu spróbowała cofnąć nagrania o kilka dni i wtedy… okazało się, że kamera w zaułku jest właśnie od kilku dni. Sprawdziła dokładnie. Tak, ustawili niedawno drugą kamerę pod Składem Butelek, gdyż pierwsza była tu od strony ulicy skierowana na Hydrozagadkę. Grażynka podrapała się po podbródku. Aha, to mogło tłumaczyć zainteresowanie się tą kamerą po zauważeniu ją przez Panią Wilczek. Może dopiero podczas żulomiziania się odkryła jej obecność? Dwie kamery w tym miejscu nie miały sensu. Nawet jak na zagłębie klubowe, jedna by wystarczyła chociaż faktycznie nie widać z niej zaułka. Tylko czy miasto stać na takie fanaberie? Coś tu śmierdziało. Czyżby bitch nie tyle szukała ich bo widzieli jej miłosne ekscesy, co dlatego że ktoś wszedł jej w drogę ustawiając tam kamerę, a wszelkie dowody wskazują na to, że ona i Kajko mieliby z tym coś wspólnego? Może lubiła zabawiać się w tym miejscu a teraz było ono całkowicie dla niej spalone?

Więc pozostawało pytanie, kto, dlaczego, po co ustawił tam kamerę? No dobra, trzy pytania. Tadam, tadam! Kolejny pomysł niczym żarówka zalśnił w głowie Grażynki. Za ustawianie kamer odpowiedzialny był Zakład Obsługi Systemu Monitoringu. Lulu szybko dowiedziała się, że nad każdą lokalizacją długo debatuje specjalna komisja, w której prym wiedzie policja. Kamery stawiają tam, gdzie jest najmniej bezpiecznie albo wiele się dzieje. Czy w zaułku Składu Butelek działo się aż tak wiele? Według mediów zero, na stronach komentarzy klubowych tyle co kot napłakał. Wiadomo, że dzielnica i okolica jest “ciężka”, ale pod klubem wyglądało na to, że jest w miarę spokojnie. No nic… ważne było teraz to, kto złożył wniosek o montaż tej kamery do ZOSM. Strona internetowa wyglądała jakby robił ją im jakiś gimnazjalista. E-maile mieli podpięte pod domenę, a więc i serwer. Lulu zakasała rękawy i zjednoczyła się ze swoim komputerem. Kilkanaście minut później wiedziała już, że wniosek przyszedł od jakiegoś mieszkańca Pragi Północ, niejakiego Mirosława Karabana, zamieszkały ul. Stalowa 17/19 m. 3. Argumentacja raczej z dupy, że młodzież tam za głośno się bawi i bije, i piją i wgl. swołocz. Co ciekawe nie klepnęła tego komisja. Tak jakby przyszedł wniosek, a ktoś u góry to klepnął w Ratuszu i zlecił zamontować. Nikt się nie odwoływał, posłusznie zamontowano.

Kim jesteś Panie Mirosławie?

Lulu zapragnęła nagle wiedzieć o nim wszystko! Od tego z kim sypia po numer buta! Czuła w kościach coraz bardziej, że bitch może nie tyle chodzić o to, że widzieli jak się z kimś obmacuje, co o sam fakt kto śmiał postawić w tym miejscu kamerę. Może Pan Miruś mógł być jej kartą przetargową?

Entuzjazm szybko minął.

Szukanego Pana Mirosława nie było w sieci. Człowiek duch, zupełnie jakby nie istniał - i nie tylko dlatego, że nie miał FB.

Lulu tym razem zła, odłożyła laptopa na pościel. Wygrzebała ze swojego plecaka paczkę fajek, sprawdzając ile dokładnie ich jeszcze zostało. Otworzyła szeroko okno wpuszczając do pomieszczenia świeże jesienne powietrze, no może z małym dodatkiem spalin, ale co tam. Przycupnęła na parapecie odpalając papierosa. Przyglądała się przejeżdżającym za oknem autom rozmyślając o tajemnicach życia... i Pani Wilczek. Przez te cztery minuty miała wystarczająco dużo czasu by podjąć decyzję. I tak była już notowana za tego typu rzeczy, no i lepsze to niż rzut monetą między opcją A, B i C z pośród których każda miała głównie minusy.

Urząd Miasta Warszawy miał więc zaszczyt gościć dziś Pierwszą Damę prosto z Białego Domu Stanów Zjednoczonych. Lulu udało się wejść i chyba nikt nie przycelował.
Mirosław Karaban, lat 58, <pesel>, nie zameldowany nigdzie, ostatni meldunek ul. Stalowa 17/19 m. 3, kawaler (Urząd Dzielnicy Praga Północ).

Ostatni pomysł. Później będzie musiała zrobić sobie dłuższą przerwę na kawę. Pierwsza Dama pożegnała się zgrabnie z Urzędem Miasta i postanowiła zapytać Urząd Skarbowy czy i gdzie Pan Miruś pracuje lub pracował. Ale i tu napotkała na niemiłe rozczarowanie. Wydaje się, że nigdy nie pracował. Przez bardzo długi czas pobierał rentę, od kilku lat nic o nim nie ma. Wygląda na to, że albo nie żyje, albo wyjechał z Wawy czy z kraju. Albo - cóż, Pan Zdzisio spod Lidla też w US nie figuruje za mocno.

Czuła nosem jakąś farsę, ale wyczerpała póki co opcje i pomysły. Wstała rozprostować kości i zrobić sobie kawę. Zapaliła jeszcze jedną fajkę ze zdziwieniem stwierdzając, że zdążyło się ściemnić. Spojrzała na zegarek, dopiero za jakąś godzinę, mogła by sprawdzić czy tatko bezpiecznie wyszedł od Pana Patryka i czy Daniel dotarł do Paradoxu. Z braku pomysłów, zaczęła szperać po swoim kompie sprawdzając e-maile.

Cytat:
Od [Mail]: Ania Kania
Temat:
Treść: Podobno komórkę zgubiłaś, dzwonił do mnie jakiś typek co ją znalazł, wybrał jeden z pierwszych kontaktów i padło na mnie ^^
A podobno uczciwych już nie ma.
W sumie nie wiem gdzie mieszkasz, więc mu chyba dużo nie pomogłam, w każdym razie jak zadzwonisz na swój numer, to odzyskasz zapewne zgubę.

Buzia*
Lulu przeklęła kilka… no dobra kilkanaście razy pod nosem. Zastrzegła swój numer jako prywatny i od razu po tym, bez głębszego zastanowienia zadzwoniła do Daniela. Liczyła w głowie sygnały czekając aż odbierze.
- Hejka. Jak tam wpadasz do nas do Paradoxu? - Usłyszała w końcu w słuchawce beztroski głos Daniela, a wraz z nim szmer miejsca w którym się znajdował.
- Jesteś już w Paradoxie? - Upewniła się. W końcu wcześniej zakładała, że będzie tam dopiero za godzinę.
- Jasne, Adaś już zdążył zacząć przegrywać w El Grande. - W słuchawce rozległ się zupełnie inny głos, gdzieś w tle. Brzmiał bardziej męsko i dojrzale niż głos Daniela.
- Wcale nie! - Przez chwilę trwały jakieś okrzyki i śmiechy.
- Daniel, idź do toalety czy gdzieś gdzie będzie ciszej, tylko nie na zewnątrz. Muszę Ci coś ważnego powiedzieć. - Starała się brzmieć wystarczająco poważnie by usłuchał.
- Zaczekaj. Zejdę na dół. - Szmer powoli cichł, gdy Daniel szukał bardziej cichego miejsca.
- Co jest?
- Dzwonił do Ciebie ktoś mówiąc, że zgubiłam telefon?
- Nie. A faktycznie, dzwonisz z jakiegoś prywatnego. Zgubiłaś?
- Tak jakby… - I po tych słowach właśnie Lulu zdecydowała się powiedzieć jednak przyjacielowi w jakie kłopoty wpadła. Zaczęła od niewinnego włamania do kamer miejskich, przecież musi jakoś podnosić swoje umiejętności i takie tam. Opowiedziała o lasce z żulem. O tym, jak Kajko o którego istnieniu Daniel wiedział i ów istnienia nie pochwalał, również wszedł w kamery miejskie. O tej samej lasce tym razem całującej się z jakimś młodzikiem. O telefonie przestraszonego Kajko stojącego pod swoim mieszkaniem i o tym co jak ona zobaczyła co dzieje się w jego mieszkaniu, oraz jaką korespondencję otrzymała. Ostatecznie doszła do punktu wysłania swojej lokalizacji taksówką.
- Nie chciałam Ci nic mówić, by Cie w to w ogóle nie mieszać, ale przed chwilą odebrałam e-maila od Anny Kani, że ktoś dzwonił do niej mówiąc, że zgubiłam telefon. Przestraszyłam się, że mogliby dzwonić i do Ciebie. - W tym momencie Lulu urwała. W słuchawce po obu stronach zapadła cisza.
- Grażyna… - Zaczął Daniel ostrym tonem.
- Wiem, przepraszam. - Wpadła mu w słowo Lulu.
- Śmigaj na komisariat. Musisz to zgłosić na policję. - Powiedział poważnie.
- Tak, ale...
- To nie są żarty, ani żadna zabawa.
- Tak, ale...
- Gościu miał broń i ewidentnie chce Cie znaleźć.
- Tak, ale… Daniel! Wysłałam już anonimowy donos na policję. Oni mają gościa, który kasuje nagrania z kamer bez problemu. Gliny zobaczą tylko lukę. Ode mnie mają filmik jak tamci włamali się do Kajko. Myślisz, że jak stawię się osobiście na policji to mi pomogą? Co niby zrobią? Wsadzą mnie za włam do kamer, to w celi może będę bezpieczna, co? - Uniosła lekko głos na ostatnie słowa. Tego się obawiała, jak zacznie rozmawiać o tym z Danielem włączy się panika.
- Policja, jest od tego… - Zaczął przyjaciel pouczającym tonem.
- Tak, ale…
- Grażyna, słuchaj. Wolisz kulkę w łeb czy beknięcie za włam na kamery?
- Zgłosiłam już to na policję. Jeśli są w stanie ich złapać i będą to chcieli zrobić za nagranie które wysłałam to, to zrobią. Co zmieni to, że się do nich zgłoszę? Myślisz, że puszczą mnie do domu i wystawią na wszelki wypadek patrol na Jagiellońskiej? Jak ojciec się dowie, to i tak po mnie…
- Tym bardziej powinnaś zgłosić to na policję. Nie wiem w co ten idiota Cie wrobił, ale skoro odwiedzili jego mieszkanie, mogą odwiedzić i Twoje. Zastanawiałaś się co wtedy może stać się Twojemu ojcu?
- Nie obchodzi mnie to.
- Nie? To Twój ojciec! Grażyna!
- Zapomniał, że nim jest dawno temu. Po za tym on o niczym nie ma pojęcia.
- Na litość boską… Więc powiedz mi, jaki jest Twój błyskotliwy plan? - Daniel był ewidentnie zły. Zatroskany i zły.
- No więc… póki co skupiłam się na znalezieniu na nich czegokolwiek innego. Myślę, że to jedno nagranie to za mało, by policja mogła mi pomóc. I… nie znalazłam jeszcze nic. No, udało mi się tylko dowiedzieć, może to głupie, ale myślę, że nie chodzi… albo nie tylko chodzi o te filmiki, ale sam fakt powstania w tym miejscu kamery. - Lulu opowiedziała pokrótce wnioski wyciągnięte z jej małego śledztwa starając się nie dodawać, że informacje o Panu Mirosławie wyciągnęła z Urzędów.
- Grażyna proszę. Kimkolwiek są i cokolwiek chcą, sama nic nie wskórasz…
- Daniel, śpij dziś u Adasia czy coś. Chce mieć pewność, że jesteś bezpieczny. Słuchaj, muszę kończyć. Za długo już rozmawiamy. Odezwę się. Do… usłyszenia. - Ostatnie słowa wypowiedziała z pewną tęsknotą. Faktycznie, poczuła się dziwnie samotna. Nie żeby kiedykolwiek jej to przeszkadzało, ale teraz?

Zabrała swoje rzeczy z hotelu, opłaconego za noc z góry i chwilę później wsiadała już na nadal jeżdżący motor.

* * *

Między drzewami a błotem, ul. Sokola, Praga Północ, wieczór


Lulu wybrała takie miejsce gdzie nie było kamer i skąd daleko jeszcze mogła jechać później bez kamer, a jednocześnie było blisko do hotelu, który był całkiem niezłą i nie spaloną kryjówką. Wyłączyła silnik motoru, by w około niej nie było słychać żadnych podejrzanych hałasów, zwłaszcza tak charakterystycznych. Sprawdziła trzy razy, czy na pewno ustawiła zastrzeżony numer. Ustawiła sekundnik na 55 sekund, ostrożności nigdy nie za wiele. Po czym wybrała numer. Swój własny. Tak samo jak przed rozmową z Danielem, odliczała sygnały.

- Hallo? - głos całkiem miły dla ucha odezwał się raptem po dwóch sygnałach.
54 sekund...
- No cześć. Tu Grażynka. Słuchaj zgubiłam telefon, słyszałam że znalazłeś! Co za fart. - Lulu postanowiła zachować poczucie humoru, zmartwienia pozostawiając w hotelu. Zresztą, co miała powiedzieć? Urwała czekając na reakcję.
47 sekund...
- No hej. Tak, znalazłem w taksówce wracając z klubu. Nawet dwie, ale na drugim zero kontaktów. Dzwoniłem do jednej z twoich znajomych by cie uprzedzić. - W jego głosie nie było słychać przyjaznych tonów, ale grał nieźle. - Gdzie mam podrzucić? Albo do mnie wpadniesz to ci oddam.
30 sekund...
- Chcesz coś za znaleźne? Mogę do Ciebie wpaść, powiedz tylko gdzie. - W głowie Lulu tylko przez chwilę zagościła wątpliwość. A może? Tak czy inaczej, nie miała zamiaru ryzykować, nie dla głupiego telefonu.
24 sekund...
- Postawisz mi piwo i będzie okey - roześmiał się. - [/i]Jakbym liczył na znaleźne to… to bym ci nie chciał oddać, nie? Gdzie jesteś mniej więcej?[/i]
14 sekund...
- Słuchaj. Chciałabym się dogadać, życie bez telefonu nie należy do zbyt przyjemnych. Zwłaszcza, że tak na prawdę nie wiem dlaczego musiałam go zgubić. Póki co, muszę kończyć. Zadzwonię później.
7 sekund...
- Ok, ale możesz po prostu powiedzieć gdzie jesteś, jestem samochodem, mogę podjechać jak to nie jakoś daleko.
3 sekundy...
W słuchawce na dwie sekundy zapadła cisza, a zaraz po niej rozległ się dźwięk alarmu i połączenie zostało zakończone.

Lulu już miała chować telefon do kieszeni. Drugą dłonią sięgała po paczkę fajek, do drugiej kieszeni.
- Mam paranoję. - Odparła sama do siebie, gdy nagle usłyszała dźwięk smsa.

Cytat:
Od <nieznany> [SMS]: Carrramba?
- Serio? - Lulu wlazła na yahoo za pomocną już znanego jej hasła. Oczekując nowej wersji roboczej e-maila.
Kopia była, o wiele mówiącym tytule: “Hm?”
Utworzyła więc jeszcze jedną, nową o równie dużo mówiącym tytule “Mhm^^”.
Telefon zadzwonił w chwilę potem.
- No cześć.
- Musimy opracować jakiś system upewniania się, że na daną chwilę jeszcze nie wpadliśmy - głos Kajko był lekko zmęczony.
- Jasne. Tylko, myślę że spokojnie możesz dzwonić z zastrzeżonego. Jak zadzwonisz i powiesz “no cześć” to Ty, a jak “hejka” to wpadłeś. Kasuj połączenia z wybranym moim numerem.
- Taaaaa, kasuję. A zastrzeżony nic mi nie da, jak będziesz ze mną gadać z pistoletem przy czole, a oni będą namierzać mnie przez połączenie. Wpadam chyba w paranoję, hehe. Zrobiłem co miałem zrobić i żyję. Co robimy?
- Tylko przez pierwszą minutę, dlatego to nie głupia propozycja. Byłam na wycieczce. Wracam właśnie do hotelu i mam zamiar dalej grzebać. Wygrzebałam coś interesującego.
- Co takiego?
- Mam koncepcję… - Urwała na moment. - Myślę, że bitch nie tyle chodzi o to co widzieliśmy przez kamery, co o sam fakt ustawienia tam kamery. Pewnie myśli, że mamy z tym coś wspólnego. Kilka dni temu ktoś zgłosił, a ktoś inny z góry szybko przyklepał kamerę w tym miejscu. Musiała nie wiedzieć, że tam jest.
- O żesz w mordę! - Kajko wydawał się zaaferowany. - Lulu, to bomba. Jak cię ściga wilk, a ty nie masz gnata to co robisz? Starasz się trafić na myśliwego kolekcjonującego wilcze skórki. To może być to.
- Oby. To nowy plan A. Jesteś pewien, że Cie nie namierzyli?
- Nie - wyznał z rozbrajającą szczerością. - Ryzykowałem, byłem tam gdzie z pewnością podejrzewają lub będą podejrzewali, że się pojawię. Pytanie tylko czy udało mi się zanim to rozkminili, czy mam ogon. - Przerażenie i rezygnacja były już za chłopakiem, wchodził chyba w stan “wyjebki” i konsekwencji w walce o życie.
W słuchawce na moment zapadła cisza. Później pyknęła zapalniczka. Ba nawet było słychać jak ktoś wciąga i wypuszcza powietrze.
- No dobra… podjechać po Ciebie?
- Cóż, fajnie było by cię w końcu zobaczyć. Szkoda, że w takich okolicznościach.
- Okej. Gdzie?
- Znam taki fajny zaułek pod “Składem Butelek” - zażartował ponuro. - Gdzieś w centrum? Może McDonald przy skrzyżowaniu Solidarności z Jana Pawła?
- Okej. Będę za kilka minut. Przyjadę motorem Yamaha wsiądziesz do tyłu, ubierzesz kask i pojedziemy dalej. Na moim jest przyklejona różowa biedronka. Poznasz. Może być?
- Najwcześniej byłbym tam za kwadrans, więc po prostu poczekaj tam na mnie.
- Nie ma problemu. Powiedz mi swój numer. Zapamiętam.

* * *

McDonald, skrzyżowanie Solidarności z Jana Pawła, wieczór
Po około dwunastu minutach Lulu wjechała motorem na chodnik przed McDonaldem. Nie zdjęła kasku. Rozejrzała się.
Czekała z dziesięć minut.
Wokół przechadzało się pełno ludzi, Grażyna odruchowo obserwowała ich czuła się jak wystawiona na środku i choć (zapewne) to nie była prawda, to tak jakby niektórzy obserwowali ją.
W pewnym momencie zobaczyła, że z czarnego samochodu jaki podjechał wysiadł postawny łysol w czarnym garniturze, omiatając wzrokiem teren gdzie między innymi stała Lulu sięgnął za poły marynarki idąc w jej stronę.
Wyciągnął telefon i sprawdził coś na nim, schował i zaczął szybciej iść w kierunku przestrzeni pod McDonaldem. W chwilę później jakaś dziewczyna rzuciła mu się na szyję, ucałował ją namiętnie, oboje weszli do środka.
Lulu odetchnęła głęboko.
- Ta taryfa jest wolna? - rozległo się obok niej.
Odruchowo odwróciła się, stojący obok chłopak ubrany był w sprane czarne bojówki i skórzaną, zamszową kurtkę, nowiutki plecak miał zarzucony niedbale na lewe ramie. Spojrzenie miał cyniczne, choć widać było po nim lekki niepokój, rzucał czasem spojrzeniami na lewo i prawo.


- Jasne Kotku, wsiadaj. - Przy tych słowach wyciągnęła w jego stronę kask, wcześniej leżący z tyłu motoru. - Ale kurs jest tylko w jedną stronę. - Lulu miała na sobie cały czas kask, więc twarz i włosy były osłonięte. Po za tym szara kurtka, obcisłe rurkowe jeansy i kolorowe trampki. Niewiele po za tym można było obczaić prócz tego, że jest niska i chuda.
Kajko włożył kask i usadowił się na motocyklu.
No i pojechali. Lulu usadowiła swój plecak przed sobą, by jej towarzysz miał jak usiąść za nią. Starała się jechać dłuższą trasą, ale tak by zwiać z widoku różnych kamer. Przejechała nawet jeszcze raz ulicą Sokolą, sprawdzając przy tym czy nikt nie siedzi im na ogonie, bo jak dużo jadących za nią aut od McDonalda chciałoby jechać akurat tym zaułkiem? Widać, ona też była już przewrażliwiona.

* * *

Kwatery Pracownicze, ul. Zamoyskiego 26, Praga Północ, późny wieczór
W końcu motocykl się zatrzymał. Ba zaparkował. Dziewczyna była niezłym kierowcą i nie szczędziła Kajko co jakiś czas ostrzejszych prędkości. Jak mógł zdać sobie sprawę, byli zadziwiająco blisko “ich okolic”. Cóż, mówi się że pod latarnią najciemniej. Gdy tylko zsiedli z nadal jeżdżącego motoru dziewczyna zdjęła kask ukazując burzę nieco rozczochranych przez niego różowych włosów i wiele różnokolorowych kolczyków na uszach.
- No, nie jest tak źle. Wygląda na to, że nie miałeś żadnego ogona za sobą.
- Zweryfikuje się to tej nocy. - Patrzył z ciekawością na Grażynę.
Grażynka speszona ów ciekawością - w końcu rozmawiali ze sobą przez ostatnie trzy lata, ale nigdy się nie widzieli - ruszyła w stronę wejścia “od parkingu” do Kwater Pracowniczych.
- Udało Ci się zgarnąć trochę swoich rzeczy?
- Tak i Nie. Nie byłem w domu, ale cosik mam więcej niż miałem. Choćby skarpetki na zmianę. - Skierował się za Lulu. - Jestem sierota, siorka i brat w Anglii, mam sparaliżowanego dziadka, tylko ja tu robię mu ogar. Musiałem mu załatwić zakupy na trzy, cztery dni. Wziąłem z jego domu trochę rzeczy, na Namysłowską wolałem nie jechać. Miałaś rację, za duże ryzyko.
- Farciarz, zawsze chciałam mieć rodzeństwo. - Uśmiechnęła się lekko. - Jakiś sprzęt? - Zapytała z powątpiewaniem.
- Stary lapek. Braciak jak wyjeżdżał zostawił dziadkowi by ten nauczył się posługiwać. Efektów zero. Wziąłem. - Puknął w plecak.
- Widać słaby z Ciebie nauczyciel. - Grażyna otworzyła pierwsze drzwi wejściowe i zamknęła gdy Kajko przez nie przelazł. Skierowała się schodami na górę, a chłopak podążył za nią.

Pokój był mały i ciasny, ale miał dwa osobne łóżka i małą kuchnię w której dało radę zrobić sobie kawę czy herbatę. Widać Grażynka nie pomyślała o takich drobnostkach jak jedzenie. W połowie wypita kawa stała na parapecie obok popielniczki. Pościel na jednym z łóżek była lekko wgnieciona jakby ktoś wcześniej tam siedział. Zamknęła za nimi drzwi i pierwsze co zrobiła, to usiadła na właśnie tamtym łóżku. Zaczęła wyjmować komputer.
- Pokażę Ci co znalazłam.
Kajko włączył swojego faktycznie starego laptopa, podczas startu systemu przybliżył się do Lulu zerkając w ekran jej sprzętu.
Monitor wyrażał prośbę o wybór systemu. Lulu wybrała Ubuntu 14.04.1PL Triumfalna Turkawka. Po kliknięciu Enter, zdała sobie sprawę, że nie zdjęła kurtki. Co też uczyniła, postanawiając odwiesić ją na wieszaczek przy drzwiach. Widać odłożenie gdzieś tam na bok nie wchodziło w grę. Miała na sobie za duży o dwa rozmiary granatowy sweter. Gdy wróciła na miejsce system już był gotowy do użytku. Odpaliła screeny dokumentów: wniosek o założenie kamery, oraz zrzuty z systemów Urzędu Miejskiego i Urzędu Skarbowego prześwietlające Pana Mirka.
Kajko nie zdejmował na razie kurtki, ciekawie zaczął sprawdzać info.
- Ten wnioskodawca wygląda mi na figuranta, ot by podkładka była w aktach. Kamerę chciał ten co miał możliwości ominięcia komisji w trybie jej umieszczenia tam gdzie sobie umyślił.
- Tak. Póki co prześwietliłam figuranta. Teraz pytanie kto miał możliwość ominięcia komisji. Cieszę się, że mamy jakiś punkt zaczepienia.
- Ktoś z ratusza? Z rady dzielnicy? Nie znam się na tym. Ale imho komisja ustala w trybie zwyczajnym, a dostaną polecenie w trybie nadzwyczajnym to “wykonują”. Chyba…
- Sama nie wiem… może bilans rozmów telefonicznych? Dali byśmy radę sprawdzić skąd mniej więcej dzwoniono do nich w tych dniach? Czy jakiś numer jest z rady? To trochę jak grzebanie w stogu siana.
- Jak dobra jesteś w odkrywaniu przekierowań IP?
- Chcesz zobaczyć z jakich IP wchodzono na kamery prócz naszego i ZOSMu? To nie głupia myśl. Można spróbować.
- Tak sobie myślę, czy jak kolesiowi szło o tą sukę, to liczył na to, że będą ją obserwować opy oficjalnie, czy wchodził on lub ktoś od niego na lewo, jak my. Pasuje mi to drugie. Poza tym, można by spróbować namierzyć też tego typa co mnie po IP odkrył i wystawił lasce z łysym.
- Dobra. Zobaczymy. - Grażynka wyjęła telefon z kieszeni. Podłączyła go po bluetooth do komputera dając dzięki temu komputerkowi internecik. Na pewno się ucieszył, nie mniej niż sama Grażynka która chwilę później była w swoim żywiole. Zgrabnie stała się znów pierwszą damą i wlazła na “tą” kamerę, tak jak ostatnio używając ustawień administratorskich by móc sprawdzić z jakich IP wchodzono na kamerę. Przy okazji oby dwoje mogli zerknąć na widok jaki pokazywała.
Po niedługim czasie Lulu w notatniku miała już gotową listę kto wchodził na cam poza operatorami.
  1. White House XD, Washington D.C. 1600 Pennsylvania Ave NW (Lulu)
  2. Bharati Anctartic Station (haker Pani Wilczek)
  3. University of Burundi, Bujumbura, Boulevard du 28 Novembre (nn)
  4. Rogers Arena, Vancouver, 800 Griffiths Way (nn)
  5. Notre Dame de Paris, Paris, Place Jean-Paul II (nn)
  6. Pętla (nn)
  7. Sogo Night Club, Warsaw, Aleje Jerozolimskie 6 (Kajko)
  8. siedem lokalizacji w Warszawie i okolicach kiepsko przykrytych.
Zastukała palcami o klawiaturę. Na jej twarzy malowało się zamyślenie.
- Spróbujmy tak. - Oznajmiła po czym wlazła z linii poleceń na jakiś katalog na dysku C. Oczom Kajki ukazała się lista plików o rozszerzeniu .exe pośród których było tylko kilka innych, nawet kilka takich opatrzonych etykietą .xlsm ale pewnie wolał nie pytać. Lulu odpaliła ten nazwany TORreturn.exe. Interfejs aplikacji był banalny. Jedna linijka w którą można było wpisać ewidentnie IP i dół wyglądający na notatnik z zielonymi literkami okładającymi się w napis “Hello Word!”.
- To od którego zaczynamy? Jak włączę, może to potrwać nawet kilka godzin.
- Ja bym najchętniej spróbował nacelować tego gnoja co mnie podał lateksowej lali…
Przeniosła wzrok na Kajko przyglądając mu się badawczo, chociaż w jej oczach dalej tliło się zastanowienie.
- No dobra. Chociaż to ostatnie co bym chciała wiedzieć. - Uśmiechnęła się lekko. Wróciła wzrokiem do kompa i wpisała w odpowiednie pole IP wroga. Po tym jak nacisnęła Enter, zamiast wesołego “Hello Word!” zaczęły pojawiać się sterty napisów, szybko przelatujące w dół i zastępowane kolejnymi nowymi. Lulu śledziła je przez chwilę wzrokiem.
- Za dwie, trzy godziny będzie coś wiadomo.

A więc pozostało czekać. Kajko zdecydował się jednak zdjąć kurtkę i rzucił ją na łóżko na przeciwko. Nie potrzebnie, bo w tym czasie Lulu usadowiła się na parapecie i postanowiła wpuścić do pomieszczenia trochę świeżego powietrza pomieszanego z dymem z papierosów. Dołączył się do niej siadając naprzeciwko.
- Co z Twoim ojcem? Wspominałaś coś przez telefon.
- Nie wiem. Sprawdzałam tylko raz po wizycie w bloku łysego czy wyszedł do pracy. Mam paranoję i wolę nie pokazywać im co sprawdzam.
- Nie martwisz się?
Lulu wzruszyła ramionami.
- To stary pijak. Nie wiem nawet czy dobrze wie co studiuję. - Uśmiechnęła się i tym razem ona przyjrzała ciekawsko Kajce.
- Dostałam e-maila od kumpeli ze studiów. Podobno ktoś znalazł mój telefon i dzwonił do niej, że znalazł. Jest pierwsza na liście kontaktów. Niestety nie wiedziała nawet gdzie mieszkam. - Ostatnie zdanie wypowiedziała ironicznie.
- Peszek. - Odparł równie ironicznie. - A… matka? - Kajko ciągnął wywiad. W końcu na tego typu pytania mieli ostatnie tylko kilka lat, a nigdy ich sobie nie zdali.
- Wypadek samochodowy. Krótko przed tym jak się poznaliśmy na necie. Ojciec jest na rencie. Dorabia czasem na remontach. - Grażynka zgasiła dopalonego papierosa. - Zrobię jakąś herbatę. - Wstała z parapetu. Przechodząc obok kurtki towarzysza ujęła ją w dłonie i poszła najpierw odwiesić na wieszaczek, później dopiero wstawiła wodę. W tym czasie Kajko uruchomił neta na swoim złomie i włączył czwarty odcinek pierwszego sezonu Mr. Robot. Dobrze wiedział, że i Grażynka na tym odcinku skończyła oglądanie. Komputer Lulu pracował dalej.
- Lulu...? - Zaczął gdy dziewczyna usiadła obok podając mu ciepłą herbatę. Komputer z serialem ustawił na taborecie na przeciwko łóżka.
- Jak masz na imię?
- Serio? - Grażynka zaśmiała się, a Kajce udzieliła się ta chwilowa wesołość.
- Grażynka. A Ty?
- Kuba.
- Cześć. Miło Cie poznać. - Rozbawiona podała mu na chwilę dłoń, jakby faktycznie właśnie się poznali.

Chwilę później oglądali już razem serial. Grażynka zerkała co jakiś czas na swojego laptopa i przewijające się tam teksty, nie liczyła na to, że sygnał oznaczający sukces usłyszą szybko. Nie minęło pierwsze dziesięć minut nim oczy dziewczyny po prostu się przymknęły. Po kolejnych pięciu komputer Lulu zapikał, zapowiadając zakończenie pracy programu. Dziewczyna otworzyła szybko oczy.
- Nie śpię. - Oznajmiła pośpiesznie, jakby właśnie ktoś ją przyłapał na złym uczynku. Kajko zaśmiał się na ów scenę po czym zatrzymał lecący w tle serial.
- Tak szybko?
Lulu przyciągnęła bliżej swój komputer. Ułożyła go na nogach i przyjrzała się wynikom.
- Polska Stacja Antarktyczna im. Henryka Arctowskiego. I dalej nic. - Zasłoniła dłonią usta by swobodnie ziewnąć. - Może spróbujemy czegoś innego jutro. Następny wrzucę Paryż.
- Dlaczego akurat Paryż?
- Zawsze lubiłam “Dzwonnika z Notre Dame”.
- Mega powód. - Odparł ironicznie.
- Lepszy jakiś powód niż rzut monetą. - Jak też powiedziała tak uczyniła. Program na komputerze Lulu zaczął przetwarzać informacje dotyczące piątej pozycji z listy. Znów odstawiła komputer na bok.
- Chcesz oglądać dalej czy spać?
- Nie no, puszczaj.
- A widziałaś chociaż początek czy od razu zasnęłaś?
- Zaraz zasnęłaś. Czuwałam.
- Aha. Ciekawe czy Slater jest prawdziwy czy nie, co nie? Wygląda na to, że umysł Elliota ma o wiele więcej ciekawych zakamarków.
- Dobra. Chodźmy spać.
Kajko zaśmiał się triumfalnie zaś komputer Lulu pracował i pracował.

Jakiś czas później gdy oby dwoje spali... - Kajko wyglądał wcześniej kilka razy przez okno, upewniając się czy nie stoi za nim łysy jegomość i laska w lateksie gdy Lulu się kąpała, zaś Lulu po kąpieli uroczyście oznajmiła, która jest godzina i że teraz na 100% minęło obiecane “do zobaczenia jeszcze dziś” - ... Komputer Grażynki znów zapikał oznajmiając wesoło zakończenie pracy programu. Skoro jednak nikt nie raczył do niego zajrzeć sam postanowił zasnąć i nie pozwolić obudzić się póki ktoś nie raczy wpisać mu hasła.

 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline