Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-01-2016, 23:48   #1003
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Andrew "Andy" Morrison - pogodny szturmowiec



- Wstrzymaj się. Jeśli zacznie się strzelanina to strzelaj. - rzekł Morrison w odpowiedzi na komunikat Max. Mieli okazję załatwić sprawę po dobroci więc nie chciał tego zaprzepaścić jednym strzałem.

- Hej, ty, jak ona ma na imię? - szarpnął skutym szefem gangu wskazując na postrzeloną na schodach kobietę.

- Taa... I okład z młodych, jędrnych piersi na pożegnanie... Pojebało ich... - mruknął pod nosem Andy gdy usłyszał kontrwarunki drugiej strony. Właściwie całkiem zdziwiony nie był ale jednak co usłyszeć na własne uszy to usłyszeć na własne uszy. Bardziej jednak skłaniał się ku wersji o jakiej mówił ich irlandzki kierowca.

- Jak się panu widzi takie rozwiązanie szeryfie? - spytał przedstawiciela miejscowych władz. Był tubylcem więc powinien byc lepiej zorientowany w miejscowych ralacjach. Nie chciał też by czuł się pominięty w negocjacjach. Bez sensu było go sobie na wstepie zrażać.

- Mamy rannych! Są wsród nich i wasi! Chcemy im udzielić pomocy medycznej! Na zewnątrz są nasi sanitariusze! Wejdą do domu! Nie strzelajcie do nich! Każdy strzał oznacza wznowienie walki! - wrzasnął znowu wciąż nie wychylając się zza framugi. Czekał chwilę by tamci coś odwrzasnęli. Tak naprawdę nie chciał by tamta laska wykrawiła sie na schodach ale nie zamierzał dla niedawnego przeciwnika ryzykowąć życie swoje czy swoich ludzi a od początku walki stracił z oczy Cosmo i Sam więc nie miał pojęcia gdzie są. Jesli byli gdzies na dole wewnątrz z grupą Ellen to nie było problemu ale jesli gdzieś utknęli na zwnątrz no to ciężko by komuś pomogli wewnątrz.

- Choć no tu złociutki ty już masz raczej po sprawie. - szarpnął w końcu skutym gangerem zwijajac go z otworu okna. Czas było się przegrupować i sprawdzić co z resztą. - Chłopaki zostaniecie tutaj na wszelki wypadek? Ja zgarnę tego gagadka na dół. - spytał swoich towarzyszy. W sumie taki mieli plan od początku a na razie nie było co go zmieniać.

Ruszył ze skutym mężczyzną w dół schodów. Tam zostawił go przy tym jeńcu który też się poddał wcześniej na dole. Miał nadzieję, że grupka Ellen ogarnęła juz parter na dobre. Jeńców i rannych dobrze było tryzmać od strony zewnętrznej w stosunku do wciąż opanowanego przez bandytów budynku. Gdy przekazał jeńca przyklęknął przy postrzelonej kobiecie sprawdzając co z nią. Nie był sanitariuszem ale był gotów jej pomóc choćby próbując zatamować jakkolwiek krwawienie. Ale sądząc po ranie jaką otrzymała sprawa go przerastała i bez pomocy kogoś z ich sanitariuszy rokowania dla tej laski były bardzo mizerne.

Chciał też pogadać z Ellen i sprawdzić ile łącznie mają sprawnych ludzi. Z jego grupy odpadł Rob ale on, Harvey i szeryf uchowali sie cało i mogli kontynuować walkę. Plan schwytania szefa się powódł ale teraz trzeba było dokońćzyć sprawę. Wypuszczać bandytów wolno mu się nie usmeichało i miejscowym chyba też. Wznowienie walk było więc bardzo prawdopodobne. Trzeba było się przygotować. - Trzeba by ogarnąć nasz strych. Ze strychu mielibysmy dobre pole ostrzału jakby się kitrali na niższych kondygnacjach za i pod framugami okien. - rzekł do Ellen w ramach brudnopisu planu dalszych walk.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline