Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2016, 15:50   #13
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Pikanie budzika obudziło ją niemal natychmiastowo. Wstała rześka, wypoczęta i w końcu nie bolał jej kręgosłup. Materac na łóżku był naprawdę wygodny, a samo spanie w obcym niż domowy pokój, okazało się wcale nie być takie straszne. Kobieta niemalże natychmiastowo podniosła się do pozycji siedzącej i rozciągnęła prężąc całe ciało i napinając mięśnie. Było to niesamowite uczucie. Pora, o której wstawała, nie była akurat dla niej niczym strasznym, normalnie było trzeba tak wstać by rano pójść biegać, a potem praca, także zupełny standard.
Pierwsza wyszła z łóżka sprawnym krokiem udając się do łazienki. Poranny prysznic, wysuszenie włosów, nasmarowanie kremem twarzy. Zrezygnowała jednak z makijażu, jakiegokolwiek. Było to nader niepraktyczne, a i tak nie przyjechała tutaj na podryw, zresztą; czy było tutaj kogo podrywać? No chyba tylko ich opiekuna...

Po wyjściu z pokoju momentalnie podskoczyła, gdyż na drodze stanął jej brat, który swym spojrzeniem i ruchami bardziej przypominał zombie, niż żywego człowieka. Spojrzała na niego badawczo, wzrokiem wędrując od góry do dołu i nie mogąc się nadziwić jaki on nieodpowiedzialny. W takim stanie chce iść na spływ, na trasę która nosi nazwę "cośtam popierdoleńcy" ? Ange do dziś tego nie zapamiętała, dziwnie jest nazywać szlak tak wulgarnymi słowami, choć przynajmniej dawała to mocno do zrozumienia, że jest dla dorosłych.

Po wymianie kilku zdań z bratem, pospiesznie pociągnęła go za rękę ku stołówce. Nie było czasu na dyskusje o niczym, trzeba było się porządnie najeść, coś wypić, a z tego, co Angelique słyszała, to i na szybką kupę był czas. No kto by z tego nie skorzystał?


Siedząc przy stole jednak nie myślała o "dwójkach", a raczej o tym, co by zjeść. Zachwyciła ją różnorodność dań wegetariańskich, jak i tych ze zdrowej i nieprzetworzonej żywności. Od razu zabrała się za opychanie sałatą, pomidorkami, gotowanym na parze kurczakiem, ogórkiem, brokułami, kalafiorem i wieloma warzywami jak i owocami. Dosyć szybko czuła się syta, ale postanowiła, że zrobi zapasy. Wstając od stołu czuła się jak napruty bąk, który przedawkował o jeden nektar z kwiatu za dużo. Ale i czuła się szczęśliwa.

* * *
Tuż po usadowieniu się obojga w kajaku Bobby niespodziewanie się rozgadał.
- Jja pprowaadzę i uttrzymuuję róówwnowagę. Ty tylkko wiosłuj i nie przejmmuj się niczczym. Nie mmartw się, bbędzie dobrze. Daj znać jakk się zmęczczysz wiosłowaniem i przerwij. Na krótkiim od odc oddc… kawałku mogę za nnas obboje wiossłować, Ooookk?
Angelique wstała tego dnia w dobrym humorze, więc w pewnym momencie nawet zachciało jej się zaśmiać. Nie wiedziała sama, czy przez tę ironię losu, która zawsze podrzuca jej takie dziwne osoby i czy to z innego powodu. Nie mogła jednak powiedzieć, żeby Bobby był niemiły w stosunku do niej. Był bardzo przyjemnym człowiekiem, którego ograniczała wada wymowy. Możliwe, że gdzieś w głębi był mądrzejszy niż się wydawał, nie mogła tego wiedzieć.
- Dzięki, jednak wytrzymały ze mnie potworek i chyba sobie poradzę, a przynajmniej mam taką nadzieję. - odparła z uśmiechem na ustach poprawiając uchwyt wiosła i dopasowując go do swoich dłoni. Odetchnęła kilka razy by być gotową na nową przygodę.
- Ttoo doobrze… W takim razzzie, www rrazie… kłłoopottów… też śśśsię oddezwę.- odparł z uśmiechem.- Ffffw kajaku… musiiimy ppoleggać… naffwzajem na ssobie.
- Ciężkie zadanie, co nie? - Odparła dosyć szczerze - Nikt się nie zna, a musi współpracować. Jednak wierzę w Twoją siłę - Poklepała go po ramieniu z aprobatą.
- Maa-am dośw dośśfiadczenie…- odparł Bobby podbudowany jej pochlebstwem.
- I dzięki Tobie czuję się bezpiecznie - Powiedziała półprawdę, ale co jak co, no w jego siłę naprawdę wierzyła. Może nie w zgrabność baletnicy, po tym jak w nocy przygrzmocił w kant łóżka, ale krzepy to on na pewno miał dużo.


Początkowe dwie godziny były zwykłym wiosłowaniem. Raz i dwa, raz i dwa, raz i dwa. Monotonnie tego czynu ratowały jedynie widoki, będące obok, a i rześkie, świeże powietrze, nadawało harmonii i spokoju. Ange cieszyła się, że jednak zrezygnowała z porannych biegów, a wczoraj wcześniej poszła spać. Dzięki tym dwóm decyzjom, teraz mogła śmiało wiosłować i cieszyć się pięknem natury, zdrowego powietrza pozbawionego miejskich zanieczyszczeń. Nie rozmawiała ze swoim towarzyszem, który siedział przed nią. No cóż, może nie było najlepszym pomysłem siadać za nim, ale chciała też siebie sprawdzić, w końcu nie przyjechała tutaj by leniwie wypoczywać. Lubiła aktywność, a ta sprawiała jej wiele przyjemności i cieszyła ducha.
Po tych paru godzinach przyszło pierwsze wyzwanie, nurt stał się bardziej dziki i nieokiełznany. Ange w parze z Bearem jednak radzili sobie bezbłędnie, siła mężczyzny ratowała ich z największych niebezpieczeństw, choć te były dopiero przed nimi. Gdzieś po drodze zetknęli się nawet z inną grupą kajakarzy i pontoniarzy, było naprawdę wesoło. Adrenalina pulsująca w organizmie sprawiała, że chciało się żyć i cieszyć.

Uśmiech nie schodził jej z twarzy, nawet gdy o pierwszej zrobili krótki postój, odpoczynek. Potem ponownie zepchnęli kajaki i mieli tym razem przed sobą wodospad, jak to ujął Mount "taki malutki". Widać, Mount nie do końca wiedział, co to malutkie; kobiety jednak lepiej orientowały się w takich miarach. Angelique wzięła kilka oddechów i kiedy w końcu zbliżyli się do wodospadu, zaczęła krzyczeć lecąc w dół.


Nie był to jednak krzyk przerażenia, a zwykłej ekscytacji, zupełnie jak na rollercoasterze. Dała wtedy z siebie wszystko, tyle ile mogła najwięcej. Nie ograniczała się do zwykłego pluskania wiosłem o taflę, a naprawdę wyciskała wszystkie poty. To było niesamowite przeżycie i nie mogła się już doczekać większej ilości wrażeń! Szczęście prysło gdy zobaczyła, że Arisa i Bruce zaliczyli wywrotkę. Jednakże szybka reakcja ich opiekuna oraz niewzruszenie podekscytowanej pary, szybko sprawiły, że Ange znowu mogła dziękować Japonce, za pomysł udania się na spływ. To było naprawdę genialne!


W końcu jednak nadszedł czas na obóz.
- Dobra. Zabieramy się za namioty. Potem gotowanie i zasłużony odpoczynek. Ktoś podejmie się pichcenia? Zacznijmy od masła orzechowego.
Słowa Mounta sprawiły, że już chciała się zgłosić, kiedy nagle zagaili do niej Bruce i Arisa. Szybko dogadali się co do wspinaczki, więc pomoc w gotowaniu musiała poczekać. Namioty już stały, pozostało gotowanie, ale niestety kobieta nie mogła już pomóc. Poszła jeszcze tylko porozmawiać z Bearem, gdyż polubiła go przez ten krótki czas. Był naprawdę przesympatyczny, miły, pomocny. Taki do rany przyłóż dobry chłopak. Nie chciała go już nazywać "jąkałą", czuła, że takie obrazy słyszał przez całe życie. Mimo to był silny i dalej chciał być miły. Ceniła to.

Okazało się, że na wspinaczkę postanowił udać się też inny uczestnik, którego jeszcze nie zdążyli poznać. Mimo to, radośnie całą czwórką poszli w stronę górki, informując o tym uprzednio Mounta. Niech wie, gdzie część jego grupy się udaje.

Kiedy Bruce szykował wszystko do wspinaczki, Angelique postanowiła wykorzystać wolną chwilę, żeby zagadać do Arisy. Nie potrzebowała przy tym ciągłej obecności brata, wręcz przy nim ta relacja wydawała jej się nader sztuczna i wymuszana, a ona nienawidziła robić czegokolwiek na siłę.
- Hej, wiesz. W sumie to dzięki, za tę propozycję z namiotem. Właściwie już przy śniadaniu wydało mi się to ulgą, ale gdy Bruce tak się na nas gapi z nadzieją, to aż potrzebuję chwili na namysł. Jeśli naprawdę ci to nie przeszkadza, to jednak wolałabym być z tobą. W końcu to namiot - kobieta uśmiechnęła się gestykulując przy tym rękami i przerzucając oczami. Chyba robiła to bardzo często i nie było to formą przekazu podirytowania czy też zażenowania, a po prostu miała to już gdzieś wklepane w swoją typową mimikę twarzy,
- Jasne - odpowiedziała Arisa. - Sama uznałam to za pewnik a w nocy byłam zdziwiona, że zrobiłaś inaczej, choć wcale na nic się nie umawiałyśmy. Pływanie z tym gościem daje radę? Nie jest wam ciężko, jak jest z przodu?
- Jest miły, silny i wytrzymały. Nie wiem jak z jego inteligencją, ale na szczęście póki co nie jest tutaj nadmiernie potrzebna. Także pływa się idealnie, zresztą… Tylko wy zaliczyliście wywrotkę, czyż nie? - odpowiedziała z zaczepnym uśmiechem.
- Mhm - dobitnie pokiwała głową Japonka. - Nie wiem, co się stało... *jeszcze*. Ale się nagrało. Jak się nazbiera takich wpadek, to będzie udana kompilacja faili.
- Teraz to się śmiejemy, ale wtedy to się serio zmartwiłam. Już nie róbcie takich numerów więcej.
- Bruce, słyszałeś? Mamy zakaz robienia wpadek - przekazała wesołym tonem. - Jak się wywalisz, będę miała dowody!
- Dokładnie! - potwierdziła Ange odwracając się do niego. - Jeszcze jedna taka wywrotka i łomot trafia do ciebie jako nagroda główna!
- Wchodzisz pierwszy! Jak polecisz, to dopiero będzie materiał - zawtórowała Arisa przygotowując sticka z GoPro na jego końcu.
- Okej. No to miejmy nadzieje, że tak się jednak nie stanie - powiedział Bruce i ostrożnie zaczął wdrapywać się na górę.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline