Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2016, 11:18   #25
sheryane
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
U wschodniej bramy...

Athei niespecjalnie spieszyło się do wybierania tego jedynego spośród grona adoratorów, o których wiedziała. Starała się nie dawać im nadziei i nie wysyłać niejednoznacznych sygnałów; niestety niektórzy nawet tych jasno mówiących “nic z tego nie będzie” nie rozumieli. Miała swój typ, ale to Pani Losu miała zdecydować, jak tamta znajomość się potoczy. W każdym razie napotkany człowiek z pewnością tym typem nie był. Białowłosa nie przepadała za nieokrzesanymi i szorstkimi w obejściu mężczyznami. Jego oczy, jej zdaniem, też pozostawiały co nieco do życzenia, to była już jednak tylko kwestia gustu.
- Niestety nie na zwykły spacer, choć z przyjemnością odbyłabym taki w tym towarzystwie - odpowiedziała z powagą i spokojem.
To nie był wszak czas na zabawy w kotka i myszkę.
- Słyszałeś już, panie, o Marie? Córka Vincenta Courteza zaginęła - oznajmiła mu wprost. - Podobnie jak Laura Benitez zresztą.
Nie było sensu robić z tego wielkiej tajemnicy, wkrótce i tak całe miasto będzie huczało na ten temat. Nawet jeśli jej rozmówca nie kojarzył Marie, to na pewno nazwisko Vincenta nie było mu obce.
- Nikt nie ma pojęcia, gdzie jej szukać, więc rozesłaliśmy już kilka grup poszukiwawczych - nakreśliła mu pobieżnie sytuację. - Nasz trop prowadzi na wschodnie wybrzeże.
~ Psy. Powinniśmy zorganizować psy gończe ~ przeszło jej w tym czasie przez myśl.
Fiołkowe oczy lustrowały uważnie twarz rozmówcy.
- To jedenastoletnia dziewczynka, sama, niewiadomo gdzie... Może widzieliście coś? Kogoś? - zapytała zatroskanym tonem. - Za pomoc przewidziano nagrodę - dodała pospiesznie.
Wizja złotych monet często rozwiązywała ludziom języki.
Thazar nie dorzucił nic do wypowiedzi Athei. Miał niejasne wrażenie, że dziewczyna zdoła zdobyć więcej informacji, niż on. Z ewentualnym wtrąceniem się do dialogu wolał poczekać na reakcję strażnika.
- Córka Vinca zaginęła? No no no! Chłopaki słyszeliśta? - powtórzył, po czym odwrócił się do trójki mężczyzn w mundurach narzuconych niechlujnie na kolczugi. Tamci pokręcili głowami przecząco. Sam rozmówca Athei wziął głęboki wdech i uśmiechnął się ukazując szereg zaniedbanych zębów. - Twój urok młoda damo jest dla mnie największą motywacją jaka mogłaby na mnie zadziałać. - Znów się pokłonił lekko. - Zbierajta rynsztunek i jazda wybrzeżem na wschód! - Znów zwrócił się do podkomendnych po czym wejrzał na Atheę. - Jeśli faktycznie tam skierowała swe malutkie kroczki to ją znajdziem. Możecie spokojnie pójść coś zjeść, a ja pójdę na górę wieży strażniczej i przejrzę raporty, być może zostało odnotowane wyjście dwójki młodych dam przez nasz posterunek! - zadeklarował.
Nidrim w międzyczasie przyglądał się całej sytuacji. Widać Athea dość dobrze znała tego człowieka, tak więc nie zamierzał się wtrącać. Miał wrażenie, że tylko by jej przeszkadzał. Sam zresztą najpewniej nie za dobrze dogadałby się z tym jegomościem. Potrafił bez problemu zmusić do gadania goblina, czy kobolda, lecz gładkie słówka i jadowity język nie są tym, co lubi, ani za bardzo potrafi.
- Za sprawdzenie raportów, tudzież udział w poszukiwaniach, pan Courtez wdzięczny będzie - odparł Thazar. - Jednak na nas ów obowiązek również złożył. Nie może być tak, żeby ci, co chleb jego jedzą, od starań się wykręcali, na barki innych robotę składając.
Athea uśmiechnęła się do dowódcy na poły z ulgą, na poły z wdzięcznością. Nie spodziewała się, że wykaże aż taką chęć pomocy. Może jednak nie był aż tak nieprzyjemny, jak początkowo sądziła.
- Dziękujemy. Przekażę komu trzeba słowo na temat wartościowej pomocy straży ze wschodniej bramy - powiedziała. - Jednak, jak wspomniał Thazar, nie wypada nam teraz siedzieć i czekać. Myślę, że teren jest dość rozległy, by każdy znalazł dla siebie kawałek do sprawdzenia. Naprawdę doceniam waszą pomoc i oby Tymora nam wszystkim sprzyjała - dotknęła ramienia dowódcy i spojrzała mu prosto w oczy. - Poinformuj nas, proszę, jak tylko będziesz coś wiedział, panie - poprosiła.
Nie czuła się zbyt dobrze, lawirując pomiędzy różnymi gierkami w podrywy i uwodzenie, ale naturalny urok czasem bywał lepszy niż wyuczone, wyrachowane zachowanie.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline