Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2016, 13:05   #71
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Dziękuję Valtahrys Dziękuję za miłe słowa.

Wklejam tekst innej recenzji, pisanej przez pisarza fantasy Więc tym bardziej dla mnie ważnej.


Cytat:
"Upadek, objawienie proroctwa"

Niedawno ukazała się niezwykła książka "Upadek objawienie proroctwa". Niezwykła przede wszystkim dla mnie, ponieważ została napisana przez twórcę mojej ulubionej gry RPG: "Aphalon świat Księżycowego Ostrza", Arkadiusza Mielczarka. Wspomnę też nieskromnie, że dołożyłem swoją malutką cegiełkę do wydania tej książki, inspirując autora do zorganizowania zbiórki na wspieram.to, wydaniem Najemników II za pomocą tej samej platformy. Niniejszą recenzją spróbuję Was jednak przekonać, że Upadek jest książką niezwykłą nie tylko dla mnie i jeśli tylko jesteście fanami fantasy, powinniście po nią sięgnąć.
Na samym początku książki czytelnik dowiaduje się, że świat, który przyjdzie mu zgłębiać przez najbliższe sześćset stron z okładem, wkrótce zostanie unicestwiony za sprawą Sarhana – znanego już z Aphalonu boga wszelkiego zła i zniszczenia. Spełniają się kolejne słowa przepowiedni – nie ma już żadnej wątpliwości i żadnej nadziei (chociaż cień tej ostatniej pojawia się w trakcie lektury). Wkrótce czytelnik zostaje wrzucony w sam środek kotła, w którym hedoniści, anarchiści, rebelianci, namawiający do zbiorowych samobójstw oświeceni i oczywiście sarhaniści (najgorsi z nich wszystkich) będą walczyli o „resztki ze stołu” kończącego się uniwersum.
Losy tej walki zostały sprawnie opowiedziane techniką narracji przypominającej tę znaną z serialu Gra o tron. Trudno będzie nam zatem zidentyfikować głównego bohatera – do czynienia mieć będziemy z całym wachlarzem znaczących postaci, których losy będą się przeplatać. Moim ulubieńcem stał się chaotyczny i zły do szpiku kości pułkownik sarhanistów Anaktha – tajemnica, która się za nim kryje, sprawiła, że polubiłem pułkownika bez reszty. Technika opowiadania historii z wielu perspektyw sprawia, że fabuła jest nieprzewidywalna i zyskuje na dramatyczności. Wyobraźmy sobie na przykład dwóch bohaterów – z których obu polubiliśmy i obaj wydają się równie istotni dla całej opowieści – i oto nagle splot różnych okoliczności stawia ich przeciwko sobie w pojedynku… Który z nich zwycięży? Nie jesteśmy w stanie tego przewidzieć. W trakcie czytania sceny opisującej jeden z takich pojedynków stanęły mi łzy w oczach, kiedy pewien rycerz zdecydował się przebić samego siebie mieczem, aby rozstrzygnąć starcie. A kiedy tekst wzbudza we mnie tak silne uczucia, chylę głowę przed pisarzem – tak właśnie powinna wyglądać dobra literatura. Wielkie emocje pojawiły się u mnie przynajmniej w kilku fragmentach tej książki.
Drugim takim fragmentem, o którym po prostu nie mogę nie wspomnieć był niesamowicie sugestywnym opis Wahadła. Stałem tam obok Ostrza, Wichra i Słowik. Usiłowaliśmy znaleźć schronienie i trochę żywności. Kiedy wjechaliśmy na centralny plac, naszym oczom ukazało się monumentalne perpetuum mobile – tajemnicza budowla pozostawiona przez dawno wymarłą i zapomnianą rasę, od którego wzięła się nazwa całego miasta - Wahadło. Wokół zebrała się cała horda obszarpańców, która niczym zahipnotyzowana wpatrywała się w uwalaną krwią i flakami maszynę, stoicko odmierzającą czas… tik-tak, tik-tak… Naraz rozległ się krzyk. Zebrani wokół Wahadła momentalnie obejrzeli się w naszą stronę, aby po chwili rzucić się do wściekłego ataku…
Żeby spróbować być choć trochę obiektywnym (a przyznaję, że w przypadku tej książki przychodzi mi to niezwykle trudno) wymienię kilka drobiazgów, które mi się nie podobały. Odrobinę rozczarowało mnie zakończenie. Odrobinę. Dynamizm akcji, który trwał nieprzerwanie niemal przez całą książkę wytracił trochę na impecie pod sam koniec. Należy jednak zaznaczyć, że to pierwszy tom planowanej trylogii, więc prawdziwy finał jeszcze przed nami. Być może zakończenie byłoby lepsze, gdyby książka była nieco krótsza. I znowu – nieco. Około pięćdziesiąt stron mniej i byłoby idealnie. Trzeba też przyznać, że wiele elementów i postaci w książce jest cokolwiek sztampowa – źli do bólu okultyści, skorumpowani magowie, cyniczni, ale honorowi najemnicy, nadludzko sprawni mordercy poddani rytuałom, które zabrały im część duszy, wreszcie rycerze i władcy, próbujący pomimo szalejącego naokoło pandemonium ratować resztki świata i swojego człowieczeństwa… A jednak fantasy rządzi się swoimi prawami, a autor na tyle sprawnie połączył standardowe elementy konwencji, że powstała naprawdę intrygująca i wciągająca mozaika.
Pomimo wymienionych powyżej drobiazgów przyznaję Upadkowi 9,5/10 punków i z niecierpliwością czekam na kolejne tomy. Arku, napisałeś kawał naprawdę dobrej literatury fantasy. Czapki z głów!
I przypominam, gdyby ktoś chciał nabyć książkę, wystarczy kontakt ze mną przez PW na Li, lub przez Facebooka.
 
Armiel jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem