Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2016, 16:27   #1006
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Andrew "Andy" Morrison - pogodny szturmowiec



- Nie ruszaj się Pam. Spróbuję cię połatać. Będzie dobrze. Trzymaj się. - rzekł szturmowiec gdy na dole przyklęknął przy postrzelonej kobiecie. Nie był sanitariuszem tylko szturmowcem więc umiał opatrywac postrzały jak każdy na Pustkowiach. Czyli niespecjalnie. Na pewno poziomem wiedzy i praktyki medycznej nie umywał się do Sam czy Cosmo. Ale jednak nawet takie pobieżne i improwizowane "zakorkowanie" rany zmniejszało krwawienie i szanse na przeżycie pacjenta. Robił więc co mógł. Gdy skończył poprosił jednego z konwojentów by pomógł ją przesunąć do pomieszczenia które zaimprowizowali na szpitalo - areszt. Choć by nawet nazwać punktem opatrunkowym jakies miejsce to trzeba mieć na miejscu personel medyczny. A Sam i Cosmo dalej nie było na parterze wsród ludzi Ellen. A wedle planu właśnie tu powinni być i robić profesjonalnie to co on własnie po amatorsku improwizował. Gdzie oni byli? Oberwali? Czuł niepokój bo na razie nie miał pojęcia o ich losie.

Przez ten czas dumał nad słowami szeryfa. Jakoś nie sprawiał wrażenia mordercy czy psychopaty lubującego się w masowych pogrzebach. Raczej na kogoś kto znalazłszy okazję do pozbycia się dawno gnębiącego go problemu postanowił go wykorzystać. Andy też nie palił się do wybijania kogokolwiek. Zwłaszcza jakby miał byc autorem planu i głównym wykonawcą. Czuł brzemię odpowiedzialności dowódcy. Gdyby parł do zwarcia kazdy trup, zwłaszcza po ich stronie, pośrednio obciązałby jego pamięć i sumienie. Dlatego do szturmu specjalnie się nie palił, zwłaszcza, że stracili już element zaskoczenia. Szeryf chyba też nie. Ale problem należało rozwiązać.

- A szeryfie. A jakbyśmy ich wypuścili bez broni? Całą broń i zapasy zostawią tutaj jako rekompensatę za to co narobili dotąd. Jak odjadą bez broni i hajsu prędko nie uzupełnią zapasów a i chyba taka nauczka powinna dać im do myslenia. Taki deal, broń za wolność. Co pan na to? Inaczej zostaje walka. - zaproponował szeryfowi jakąś opcję. Gangerzy na jego oko czuli, że wpadli jak śliwka w kompot. Takie wyjście pozwalało im odjechać tak jak chcieli ale bez broni dość długo by trwało nim by odtworzyli swoja zdolność bojową. Mogłoby dojść nawet do wzajemnego obwiniania się i walk o schedę wodza bo przecież mieli już herszta w garści. A sprzęt pozostawiony na miejscu wzmocniłby arsenał miejscowych i Kolei. No i liczył się jeszcze czynnik psychologiczny czyli świadomość klęski i zwycięstwa jednych i drugich. Pownno to w odczuciu Andy'ego wzmocnić prestiż i pewność siebie miejscowych, zwłaszcza bioracych udział w szturmie a i skłaniac do zastanowienia ocalałych gangerów czy może nie poszukać łatwiejszych celów. Zwłaszcza, że Kolej przecież naprawdę zamierzała tu założyć stały przystanek i może posterunek.

Dalsze przemyślenia i rozmówki prowadził głównie z Ellen. Okazało się, że razem z Pam pojmali piątkę jeńców. Z tym co Andy z Irish'em pojmali na samym początku na zewnątrz to dokładnie pół tuzina. Znaleźli dwóch zabitych obrońców. Wyglądało więc, że w drugim budynku mogło być ich jeszcze z tuzin albo tylko pół tuzina. Liczebnie więc siły powinny być chyba wyrównane może nawet atakujący mieli lekka przzewagę bo sami stracili tylko pechowo trafionego Rob'a który na szczęscie przeżył ale i tak był wyłączony z akcji.

- Na moje oko i rozum jesli dojdzie do walki nie ma co się pchać pod kule. Spróbujemy wziąć ich w pojedynek strzelecki. Mamy Max i snajperów na ich tyłach co mogą ich ściągać jesli by się przegrupowali. Nasze dwie grupy mogą związac ich walką od frontu. Jeśli poniosą odpowiednio duże straty może zmądrzeją i sami się poddadzą. - rzekł tonem jakby rozważał ten plan na głos. Taki pojedynek mógł trwać. Obie strony pewnie by się zabunkrowały w swoich budynkach i ogień do osłoniętych celów mógł być całkiem trudny. Ale nie podobało mu się szturmowanie budynku "na klatę" nawet pod osłoną granatów dymnych. Zdecydowałaby wóczas wyższosć strzelecka przeciwnika na co po cichu liczył, że mają przewagę, sama liczba luf no i zapasy ammo.

- Albo... Ty byś przejęła wszystkich ludzi tutaj i związała tamtych walką. Wówczas jest spora szansa, że będą lookać tylko od frontu. A ja bym wziął powiedzmy Harvey'a i szeryfa i wbiłbym się gdzieś z drugiej strony. Max i reszta snajperów by nas osłaniała i informowała jeśliby jakoś się zorientowali. Myslę, ze jakby zobaczyli lufy z drzwiach za sobą i byli pod ogniem od frontu to by im przemówiło do rozumu. - na bierząco nieco zmodyfikował swój plan. Ellen na pewno by sobie poradziła z dowodzeniem w całym budynku. Ubyłoby jej trzy lufy. Plan był ryzykowny zwłaszcza akby tamci zorientowali się, ze trzech zbrojnych nadciąga z innej strony. Ale była szansa, że jesli już by byli związani walką to zdązy zareagować tylko cześć z nich a tych powinni chyba dać radę kontrolować snajperzy. A jak już by wpadli do "2-jki" to tamci znaleźliby się w ogniu krzyzowym. W idealnej sytuacji jeśliby ich nie wykryli mieli szanse ich zaskoczyć. W połączeniu z granatami hukowymi i dymnymi to ich trzech mogło miec nawet równe szanse bo Morrison liczył, że pewnie tamci byli podzieleni na pomieszczenia budynku na mniejsze grupki. A zwłaszcza on i Harvey mieli broń na tak krótkie dystanse wręcz o morderczej sile ognia. Szeryf ze swoja emka też miał świetne możliwości rozpylania ołowiu. Podczas rozmowy z Ellen uzupełnił wreszcie naboje w swojej strzelbie. Tak, gdyby negocjacje nie poszły to byłby jakiś plan działania.


Do kompletu zostawało odnaleźć zaginioną Grupę Wsparcia której nikt nie widział od początku szturmu a wewnątrz zdobytego domu ich nie było. Czyli musieli zostać na zewnątrz. Wówczas z zewnątrz dobiegły ich wrzaski i Morrison z ulgą ropoznał głos Cosmo. Jednak zaraz brwi przeszły mu w łuki zdziwienia gdy dotarł do niego sens tego co się darł ich technik.

- Marzyciel. Przecież tamci właśnie się darli, że chcą zwiać zlewając na tych co mamy tutaj. Co on sobie wyobraża? I jak to wszyscy? Ja mam broń i mogę sie porusząć to też mam ja wywalić za okno? - sapnął częściowo rozbawiony częściowo zirytowany szturmowiec patrząc na szefową ochrony "Generała". A to, że młody się wcinał w kompetencje to też rozsądne nie było. Zwłaszcza, że miał być wewnątrz budynku a nie zwłóczyć na zewnątrz. I to teraz jak walki ustały i wynegocjowali rozejm i że mogą wejść do środka. - Idę po nich. Filujcie na tamtych. Jakby otwarli ogień to walcie równo. - rzekł na koniec i do Ellen i do Max w przez krótkofalę po czym ruszył w stronę drzwi wejściowych przez które wbiegł wcale nie tak dawno.

Podszedł do framugi i wychylił sie ostrożnie patrząc na samochody i przedpole z którego przybyli. Sądząc po głosie Cosmo jak i tego co się dotąd działo powinien chyba być gdzieś tam. Chciał naocznie sprawdzić w jakim stanie jest para kolejowych speców. Cosmo się darł tak, że chyba nic poważnego mu nie było ale Sam nie dawała znaku życia. - Sam, Cosmo! Do mnie! - krzyknął do nich choć zwłóczył trochę. Chciał dać tamtym czas na reakcję na słowa Cosmo. A nyż żydelec który się nabierze choć bardzo w to wątpił. Zgadywał, że tamci mogą nie mieć zaufania to dobrej woli gangerów i ich zapewnienia o wstrzymaniu ognia. Jeśli nikt nie wznowiłby ognia i by nie kazać swoim ludzom wykonywać rozkazu którego sam by nie wykonał był gotów wyjść do nich. Zakładał, że uzbrojona sylwetka szturmowca na odkrytym terenie prędzej sprowokowałaby strzał niż para słabiej uzbrojonych techników. Ale była spora szansa, że do strzelaniny nie dojdzie póki tamci mają nadzieję wyslizgać się z tarapatów a w końcu medycy mieli pomóc i ich rannym. Gdyby zaczęli, Harvey, Ellen i reszta już powinni być gotowi do ogniowej riposty. Sam też nie do końca dowierzał gangerom więc naszykował na wszelki wypadek granat dymny.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline