Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2016, 22:35   #26
malahaj
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Shen był mniej więcej zadowolony z wizyty u Cortezów. Zabrał ze sobą kila ubrań należących do Mari, dla potrzeb złapani tropu przez psa i przed wyjściem dokładniej przyjrzał się portretowi, który krasnolud miał zabrać do gnomiego fałszerza. Teraz przynajmniej pozna dziewczynę, jak ja spotka.

Na początek postanowił odwiedzić Speke'a. Pytanie tylko sam, czy w towarzystwie.

- Idę do psiarczyka, bo tu czas się liczy, aby trop nie wywietrzał, czy co tam. Potem do rodziców drugiej dziewczynki. Idziesz ze mną, czy masz swoje plany? -

Pytanie skierowane było do Kazraka, ale bez względu na jego odpowiedz, swoich planów nie zamiaru zmienić. Po chwili potrzebne na odpowiedz krasnoludowi, wyszedł dziarsko przed rezydencje i ruszył do domu myśliwego.

*****


Rozpadająca się chałupa, stała niedaleko portu. Obok była stajnia, jakieś magazyny i inne takie. Generalnie uroczo, swojsko i tak jak lubił. Shen pierwsze korki skierował do stajni a w zasadzie przed nią, do stojącego tam żłobu.

- Mogę je pożyczyć na chwilę. Oddam, obiecuje. -

Pytanie skierowane było do jakiegoś starego dziadygi, który akurat wyrzucał gnój z boksów, prosto na ulice a dotyczyło dwóch wiader, które Shen już miał w łapskach. Staruch popatrzył tylko na zakazaną gębę zbrojnego i uznał, że nie warto rzucać żadnej ciętej riposty. Pokiwał tylko głową i szybko skrył się w środku. Shen zaś, napełnił obydwa wiadra lodowatą wodą ze żłoba i ruszył do chaty.

Drzwi otworzył kopniakiem. Nie za mocnym, bo obawiał, się ze bucior przejdzie na wylot. Na szczecie były jeszcze solidne. W środku było ciemno, duszno, w powietrzu czuło się wilgoć i śmierdziało mokrymi psami i gównem. Od razu przywitało go też ujadanie z głębi domu, lub może zza niego. Tam musiała być psiarnia. Shen postawił jedno z wiader na rozklekotanym stole i ruszył przez chałupę w poszukiwaniu gospodarza. Znalazł go w kącie. Brudny, śmierdzący alkoholem i odchodami, leżał na stercie łachmanów, która robiła tu za łózko. Shen uśmiechnął się do siebie. ~~ Dokładnie taki jak go pamiętam. Idealny do tej roboty ~~. Męczyna uśmiechnął się do swoich myśli po czym wylał całą zawartość wiadra na śpiącego człowieka.

- Co do chuja!!! -
Reakcja była mniej więcej taka, jak się spodziewał.
- Zajebie skurwysynu! Słyszysz, zajebie jak psa! -

Shen roześmiał się tylko i cofnął nieco w głąb pomieszczenia, siadając na jedynym ocalałym krześle. Z tego miejsca obserwował jak Speke niezdarnie próbuje się uwolnić z kłębowiska podartych przez psy szmat i łachmanów. W końcu, po serii przekleństw, upadków i po rozdzieraniu co oporniejszych kawałków, udało mu się. Psiarz rozejrzał się po pomieszczeniu i w końcu udało mu się dostrzec Shen siedzącego przy stole. Od razu też na niego ruszył z pianą na ustach, postukując przy tym drewnianą nogą po podłodze. Fearsheld tylko uśmiechnął się pod nosem i kopnął pod nogi szarżującego jakiś zydel. Efekt znów był przekomiczny, po Speke wywinął malowniczego kozła, lądując ryjem w psim gównie, którego pełno było na podłodze. Zanim się z niego wydostał, zapał mu wyraźnie minął i rzucił tylko złowrogie spojrzenie w stronę siedzącego.

- Witej John. To ja Shen. Z Tańczącej Elfki. Bywałeś tam, jak jeszcze było cie stać. Na kurwy i na łaźnie. -
Speke przyjrzał mu się nieco uważniej, na tyle, na ile to było możliwe w tej ciemnicy.
- Shen... Pamiętam Cie. Wyjebałeś mnie kiedyś gołego na ulice! Musiałem tak do chałupy wracać skurwysynu! -
- Taka praca, ale rodziny w to nie mieszajmy. Z resztą w mieście niektórzy byli ciekawi co masz dłuższe, chuja czy drewnianą nogą. -
- A żebyś zdechł! Czego chcesz?! -
- Robotę mam dla Ciebie. Dobrze płatną. Może znów będzie cie stać na kurwy. Kto wie, może nawet na łaźnie. -
- Robotę? Jaką robotę? -

Skoro już skupił na sobie uwagę myśliwego, Shen wyłuszczył mu szybko o co chodzi i czego się od niego oczekuje. Dał mu ubranie małej i zlecił stawić się z odpowiednim do tropienia psem u Cortezów. Poszukiwanie miał zacząć od razu, nawet jakby Shena tam jeszcze nie było. Fearsheld nie sądził, aby tak się stało ale nawet jeśli, to znalezienie kuternogi z psem na smyczy nie powinno przysporzyć mu problemu w razie czego.

- Wszystko jasne? -
- Jak, kurwa słońce odbite w jajcach bulteriera. Może jakaś zaliczka? -
- Żebyś się z miejsca znowu schlał? Nie ma mowy. Masz pół godziny aby stawić się u Cortezów i zacząć szukać. Spodziewają się Ciebie. Będę tam czekał, albo szybko dołączę. -
- Oby Cie pchły oblazły i po jajach pogryzły! -
- Też się cieszę na tą współpracę. A i jeszcze jedno... -
Shen wstał, chwycił drugie wiadro i wylał całą zawartość na mężczyznę.
- Czego do kurwy nędzy?! Już nie śpię! -
- To na zapach. I oddaj wiadra dziadydze w stajni. Obiecałem. -

*****

Po wizycie u Speke'a Shen udał się do domu Benitezów szukając informacji o drugiej dziewczynce. Chciał tam zadać podobne pytanie, co u Cortezów. W końcu ktoś coś musiał wiedzieć. Dać jakiś punkt zaczepienia w poszukiwaniach.

Shen podszedł do bramy i zadzwonił zawieszonym tam dzwonkiem. Po chwili pojawiał się służący. Zlustrował przybyłego wzrokiem i na podstawie tych oględzin dopasował odpowiednie powitanie.
- Czego tu? -
- Nazywam się Shen. Na zlecenia Pana Corteza prowadzę poszukiwania jego córki Mari. Zaginęła razem z Laurą Benitez. Chce porozmawiać z jej rodziną w tej sprawie. -
 

Ostatnio edytowane przez malahaj : 25-01-2016 o 01:32.
malahaj jest offline