Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-01-2016, 09:10   #10
Wila
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację

Kwatery Pracownicze, Reguły, pod Warszawą, ul. Królewska 11, południe

Cytat:
Pirat drogowy na Wale Miedzeszyńskim. Siedem uszkodzonych aut. Jedna osoba w stanie krytycznym.


Rano około godziny 12:30 na Wale Miedzeszyńskim doszło do zdarzenia czterech aut, chwilę później kolejnych trzech. Ucierpiało sześć osób. Pięciu rannych i jedna osoba w stanie krytycznym przebywają aktualnie w szpitalu. Sprawcą obydwu karamboli był młody mężczyzna kierujący samochodem marki BMW. Sprawca jest ciężko ranny, przebywa w szpitalu. Policja już szykuje zarzuty.

Jak mówią świadkowie, przyczyną wypadku była brawurowa jazda pozbawiona wszelkiej ostrożności z nadmierną prędkością.

Policjanci analizują zgromadzone materiały video wedle których może dojść do kolejnych aresztowań osób odpowiedzialnych za dzisiejsze wydarzenia na Wale Miedzeszyńskim.

- O cholera, Lulu wyłaź! Mamy problem. - Niezbyt wesołe okrzyki dobiegły dziewczynę, gdy akurat zakręciła wodę. Wylazła dwie minuty później ubrana w jak zwykle za dużą o kilka rozmiarów bluzkę i skarpetki. Suszyła ręcznikiem włosy.
- Co jest?
- “Policjanci analizują zgromadzone materiały video wedle których może dojść do kolejnych aresztowań osób odpowiedzialnych za dzisiejsze wydarzenia na Wale Miedzeszyńskim.” - Kajko zacytował kawałek artykułu, który przed chwilą przeczytał.
- No tak… może …
- Lulu, musimy szybko to skasować. Aresztują nas! - Kajko najwyraźniej wpadł w lekką panikę. - Damy radę? Nie jest już za późno?
- Spokojnie. Tylko spokój nas uratuje. - Uśmiechnęła się lekko, próbując dodać mu otuchy. Usiadła na łóżku przyciągając do siebie swój komputer.
- Mam pomysł. - Faktycznie, na jej twarzy malowało się skupienie a uśmiech wciąż nie znikał.
- To znaczy?
- Zobaczymy czy się uda. - Wyszczerzyła na moment zęby. Zaraz po tym skupiła wzrok na ekranie komputera, zaś jej palce przesunęły się zwinnie po klawiaturze. Zaciekawiony tym chłopak przysiadł się bliżej i zerknął przez jej ramię.
- Pojazdy rejestruje się w Urzędzie Miasta. Spróbujemy zmienić zarejestrowanie mojego motoru. Zamiast mojego ojca wpiszemy Pana Mirosława Karabana. Ba, dodamy kontaktowy adres e-mail. Jeśli nasz łowca wilków ma takie wtyki jak myślimy, może jest to dobry sposób by zwrócić na siebie jego uwagę? - Uniosła lekko brwi, po czym spojrzała w oczy Kajko, które przez chwilę wyrażały zdziwienie, chwilę później zrozumienie, by w końcu pojawił się w nich podziw dla ów pomysłu.
- Genialne. Tylko, czy nie jest już za późno?
- Nie powinno być.
W pokoju zaległa cisza w której słychać było tylko dwa oddechy i stukot klawiatury.

Antoni Stępień zmiana na Mirosław Karaban
Adres Jagiellońska 27 m. 7 zmiana na Stalowa 17 m. 19
Pesel zmiana na Pesel
Numer dowodu zmiana na Numer dowodu
Adres kontaktowy e-mail zmiana z brak na …
- O cholera…
- Co jest?
- Spójrz tu. - Wskazała palcem na ekranie komputera. - Ktoś to akurat zaczął przeglądać.
- No to mamy przerąbane. - Kajko złapał się za głowę, bliski wyrywania sobie włosów. - Nie przycelują Cie?

Adres kontaktowy e-mail zmiana z brak na miroslawkaraban5858@gmail.com
- Co najwyżej Białą Damę… fu… Pierwszą Damę. - Chłopak uśmiechnął się na ów błąd.
- Chyba różową.
- Zaraz sprawdzimy kto to przegląda i zmienimy jeszcze z dwie rejestracje, żeby odwrócić uwagę od ojca. - Odpowiedziała ze stoickim spokojem, zaś jej palce znów przesunęły się zgrabnie po klawiaturze.
- Hmm… ktoś lokalnie. Spróbuję zatrzeć ślady zmian. Będą mieli wtedy tylko kolesia który będzie twierdził, że coś widział. - Kajko zerkał cały czas przez jej ramię, starał się nadążać. Widział więc, jak przy próbie zamazania swoich śladów Lulu wywaliło z systemu. Przeklęła nieładnie. Zerknęła w bok na niego, by upewnić się, czy to widział.
- Okej. Tak czy inaczej nie jest najgorzej. - Zastukała palcami o klawiaturę. - Zobaczmy jeszcze co tak naprawdę nagrały miejskie kamery.
- Nie jest najgorzej, co? - Kręcił tylko głową, za którą wciąż się trzymał.
- Mogło być gorzej. - Widocznie starała się nie okazywać poruszenia swoją porażką, jednak zaciskała usta w wąską linię. Widział już kiedyś jak to robiła.
Chwilę później już wiedzieli. Minęli tylko jedną kamerę przy wiadukcie na ulicy Saskiej nad aleją Stanów Zjednoczonych. Byli tak mocno rozpędzeni, że nic nie było widać. Do kolejnej kamery na Wale na wysokości Fieldorfa nie dojechali bo skręcili w krzaki nadwiśla. Szanse na to, że policja coś miała były więc mizerne.
- Niepotrzebnie grzebaliśmy w rejestracji. - Podsumował ponuro Kajko.
- Nie koniecznie. Może to nie był najgorszy ruch by odnaleźć naszego Łowcę? - Uniosła na chwilę palec w górę. - Właśnie. Nie sprawdziliśmy jeszcze wszystkiego co mogliśmy. - Dziewczyna skrobała coś szybko na komputerze. W pokoju znów zapadła cisza, tym razem przerwana przez zmartwiony i lekko uniesiony głos Kajko.
- Lulu. Pięć osób rannych. Jedna w stanie krytycznym. To wszystko… to wszystko nasza wina. I co? Albo nam wpakują kulkę w łeb… albo nas aresztują. Nawet jeżeli numer z tym e-mailem wypali, to co z tego? - Dopiero teraz zabrał ręce z głowy zaciskając je mocno w pięści.
Dziewczyna zsunęła komputer na bok. Akurat teraz kiedy w jej głowie tliły się nowe perspektywy jej przyjaciel musiał mieć chwilę słabości i paniki. Z braku lepszego pomysłu, objęła go, przyciskając swój prawy policzek do jego lewego.
- Dobra, cicho… - szepnęła. - Tylko bez panik…
- To, że mnie przytuli fajna laska nic mi kurwa nie da. - Zaczął odsuwać ją delikatnie od siebie, jednak gdy ich oczy spotkały się przestał. Grażynka uśmiechnęła się delikatnie.
- Bez paniki. - Dokończyła przerwane zdanie. - Panika Ci nic nie da. - Chłopak opuścił wzrok, milczał. Był wyraźnie przybity.
- To nie my skrzywdziliśmy te osoby, rozumiesz? Wolałbyś żebyśmy mu nie uciekali? Rozumiem, że masz sumienie na właściwym miejscu, ale nie mieliśmy wyjścia. - Kajko skinął krótko głową, zaś jego mina zaczęła wyrażać coś jak powolne branie się w garść. - Ja nie sądziłam, że mogłoby im tak zależeć na złapaniu nas by robić taką rozpierduchę. Może ten koleś po prostu nie umiał trzymać nerwów na wodzy… - Urwała i westchnęła. Sama odwróciła wzrok od chłopaka.
- Nie panikuję. Martwię się Lulu, że te zjeby na prawdę są zdesperowane. Okej, my znów jesteśmy dla nich igłą w stogu siana. Tylko jak długo? No i ile osób jeszcze przez nas ucierpi? - Uniósł na nią wzrok. - Sorka Mała,... - odsunął z jej czoła mokrego włosa, który się tam przykleił zagarniając go do reszty. Zarumieniła się lekko gdy to zrobił. - Ty boisz się pająków, a ja tego co te sukinsyny mogą jeszcze zrobić. - Odparł ironicznie.
- Też się martwię. Po prostu siedzenie i myślenie o tym nic nie da. - Przysunęła znów swój komputer do siebie. Odpaliła znany już Kajce program TORreturn i wpisała ostatnie IP jakie zostało jej do sprawdzenia. Pozycja trzecia na liście, Bujumbura. Gdy wesołe “Hello Word!” zniknęło a zamiast niego zaczęły pojawiać się szybko zupełnie inne napisy, Lulu postanowiła zająć się czymś innym. IP z okolic Pałacu Kultury, nie przyjrzeli mu się dalej. A może miało dostawcę internetu?
- Oficjalne łącze PKiNu. - Wypowiedziała na głos to co oby dwoje zobaczyli.
- To mógł być każdy. - Odparł Kajko wstając z łóżka. Zniknął w łazience, Lulu zaś usłyszała, że również postanowił wziąć prysznic. Pewnie miał jej już dość. Uśmiechnęła się na chwilę sama do siebie na tą myśl. Wróciła do sporządzonej wcześniej listy. Może w takim razie powinna lepiej przyjrzeć się tej pętli? Minęło kilka minut, zaś woda w łazience wyraźnie przestała już lecieć, gdy Lulu znów zmarszczyła w cienką linię usta. Ślady prowadziły od centrali do centralki. Beznadziejna sprawa. Rozkminiała ją jeszcze przez kilka minut podziwiając kunszt wirtuoza który ją stworzył. Zaczęła sprawdzać po kolei ósmy punkt na swojej liście, czyli siedem lokalizacji w Warszawie i okolicach, gdy chłopak wyszedł z łazienki. Postawił przy jej łóżku jej plecak, który zostawiła w łazience.
- Zdążyłaś tak szybko zwinąć wszystkie rzeczy w równą kosteczkę i do plecaka? - Lulu wzruszyła tylko ramionami. Nie spojrzała w ogóle w jego stronę zajęta ekranem swojego komputera. Kajko stał przez chwilę przyglądając się jej. Od niedosuszonych włosów bluzka zrobiła się zapewne nieprzyjemnie mokra, ale jej właścicielka wydawała się całkowicie nie zwracać na to uwagi, zatopiona pewnie w myśli o żądzy mordu na bitch przez którą mieli kłopoty. Zawiesił na moment wzrok na jej komputerze, a później na nogach które ów komputer grzał…
- O jak już jesteś… - Lulu obudziła się z amoku, zauważyła że stoi tam. - Daj swój komputer.
- Jasne. - Odparł z rezygnacją w głosie. Rzucił coś małego w kierunku drugiego łóżka, po czym przysunął swój laptop do dziewczyny. - Co chcesz zrobić?
- Włączę Ci bezpiecznie kamery. - Mówiła patrząc na drugie łóżko.
- To tylko skarpetki. - Oznajmił gdy wychwycił jej wzrok. - Po co?
- Zobaczysz, czy da się określić skąd przynajmniej mniej więcej przyjechało wtedy BMW, okej?
- Do innych zadań się nie nadaję, co?
- Przestań mi tu jęczeć i zabierz te skarpetki.
- Jej palce zgrabnie śmignęły po klawiaturze rzęcha Kajko. - Robisz dobre śniadania.
- Super.
- Zabrał skarpetki, jak poprosiła.

Gdy zwróciła mu jego sprzęt Kajko posłusznie zaczął sprawdzać trasę BMW, choć minę wciąż miał może nie obrażoną…
- No to tyle sobie posprawdzałem. - Powiedział po krótkim czasie. - Wzdłuż Wybrzeża Szczecińskiego nie ma kamer. Jest jedna przy Świętokrzyskim ale była skierowana ku Powiślu. Zerknę w kilka kamer może gdzieś mi mignie skąd na trasę nadwiślańską wjechał ale to będzie cud…
- Te lokalizacje z kiepsko przykrytymi IP nie mają większego sensu. - Oznajmiła przełączając okienko na TORreturn by sprawdzić jego postępy z IP Bujumbura. - Zerknij, może będziesz miał dziś więcej szczęścia niż ja. - Program dalej pracował.
- Ok. - Kajko wziął się za robotę.
W pokoju znów zaległa na jakiś czas cisza.
- Suka. - Odparła nagle ze złością przerywając tą ciszę. Chłopak zerknął jej przez ramię. - Była na tyle bezczelna, by wiadomość ze zdjęciem ojca wysłać z mojej karty do rutera. - Skinął krótko głową i wrócił wzrokiem do swojego komputera. - I jak? Masz coś? - Teraz Lulu przechyliła się w stronę jego monitora.
- Z kamer nic się nie dowiemy. - Wydawał się przekonany co do tego co mówił, Lulu więc nie protestowała. Z siedmiu słabo przykrytych adresów miał już dwa, jeden z Warszawy drugi ze Szczecina. Grażynka postanowiła więc sprawdzić e-maile, włączając w to ten z którego wysłała zgłoszenie do policji, swój i ten który podała jako kontaktowy właściciela Yamahy. Odnajdując “nic ciekawego” w skrzynce, zaczęła odkładać pracujący komputer na bok.
- Idziesz zapalić?
Skinął głową podnosząc się z łóżka. Lulu też wstała. Zabrała z wieszaczka swoją kurtkę, zanim ją założyła dłonią zaczęła sprawdzać stan koszulki, orientując się, że właściwie to jest mokra. Zniknęła na kilka chwil w łazience by zmienić ją na suchą i ubrać spodnie, gdy przyjaciel czekał już przy otwartym oknie.

- Kajko? Przepraszam, za to, że powiedziałam, że jęczysz. - Oznajmiła tuż po odpaleniu (w końcu) papierosa.
- W porządku. Martwię się po prostu. - Zaciągnął się za mocno i zaraz rozkaszlał. - O siebie też. Ale o dziadka… - dodał gdy uspokoił oddech.
- Wiem. Każdy radzi sobie ze stresem inaczej. A swoją drogą, ze śniadaniem to sobie nie żartowałam. - Wyszczerzyła się.
- Spróbowałabyś powiedzieć inaczej!
Zaśmiała się wyraźnie rozbawiona. Pozostała nawet póki co uśmiechnięta, w końcu jej przyjacielowi poprawiał się humor.
- Co jaśnie panienka życzy sobie na śniadanie jutro?
- Nie będę wymagająca. To co jeszcze mamy. Ty robiłeś zakupy.
- Wzruszyła lekko ramionami. - Tylko kawę poproszę obowiązkowo.
- Latte..-x?
- zażartował.
Pokręciła energicznie głową. - Czarna lepiej pasuje do porannej fajki. - Odsunęła do tyłu już prawie suche włosy.
- Twoje życzenie… - ukłonił się lekko błaznując. - Długo tu zostajemy?
- Tak długo jak długo będziesz robił mi śniadania. - Zaśmiała się. - A tak serio… - urwała w zamyśleniu.
- A to pierwsze to nie serio? Szkoda. - Odpowiedział. - Dwie dychy mam w portfelu do bankomatu strach kartę włożyć.
Na ostatnie postawione pytanie odpowiedziało mu tylko rozpromienione spojrzenie Grażynki. Postanowiła jednak podjąć ten poważniejszy temat.
- Zastanawiam się, czy nie powinniśmy zmienić motoru. Jak najszybciej.
- Na Harleya, koniecznie.
- Pokiwał głową. - Założymy gang, zrekrutujemy paru gangersów i przejdziemy do kontrataku.
- O tak! To był by najidealniejszy plan z najidealniejszych. Dla znaku rozpoznawczego zafarbujemy każdemu włosy na niebiesko.
- Zrezygnujesz z różu?
- udał zszokowaną minę. No konkretne poświęcenie.
- Czego nie robi się dla wyższego dobra? - Mrugnęła do niego jednym okiem.
- A jak (zupełnie teoretycznie, bo przecież to nie ma szans się nie powieść) nie znajdziemy żadnego Harleya stojącego z kluczykami w stacyjce na ulicy? U mnie z kasą nie tak różowo jak u Ciebie na tym ślicznym łebku. Zakup raczej odpada.
- Powiedziałeś mi dziś drugi raz komplement.
- Oznajmiła z rozbrajającą szczerością. Uśmiechnęła się na krótką chwilę. - Wiem gdzie taki jeden będzie stał, ale to trochę ryzykowne.
- Ryzykowniejsze niż ostatnie 36 godzin? No to grubo.
- Nie. - Starała się zachować powagę, ale mimo wszystko zaśmiała się.
- Ryzykowniejsze niż pozostanie w ciepłej pościeli w tym hoteliku.
- Ciepła pościel mi pasi, no ale jak trzeba to z bólem serca zaryzykuję coś ryzykowniejszego od wyspania się.
- Okej. W takim razie, myślę że możemy zostać tu do szóstej nad ranem.
- Godzinę wypowiedziała z niechęcią. Już po pierwszej nocy spędzonej z Lulu w hotelu można było wywnioskować, że nie uznaje za wczesnych godzin wstawania.
Jęknął przeciągle.
- Dziesiątej? Jestem gotów się targować.
- Szóstej trzydzieści? Chyba, że zostaniemy tu po prostu na jeszcze jedną noc i nie będziemy ruszać motoru. Pojutrze…
- odetchnęła głębiej - … tylko się nie złość, okej?
- Na co mam się złościć?
- Zdziwił się.
- Pamiętasz jak Ci mówiłam, że rozmawiałam z Danielem?
- Z tym twoim chłooo… przyjacielem? Mhm.
- Dostaniesz ode mnie po nosie, jak jeszcze raz tak powiesz.
- Uprzedziła go, żeby nie było, a on uniósł ręce w geście ni to obrony ni to kapitulacji.
- No ok, ale to teraz ty się złościsz, a miałem o coś ja.
- Bo Daniel… - urwała i skrzyżowała ręce na piersi.
- Roz… - urwał. - Hm, a nie, nie rozumiem.
- Właśnie zastanawiałam się czy zrozumiesz.
- Prychnęła jakby faktycznie była obruszona. - No dobra. Ty martwisz się o dziadka, ja martwię się o Daniela. Może nie łączą mnie z nim więzy krwi, ale to moje jedyne oparcie. - Oczy mu lekko przygasły. - W każdym razie, uznam że nie muszę Ci się tłumaczyć - Bo najwyraźniej z jakiegoś powodu dążyła do tego. - W sensie, od śmierci matki. Eh. - Westchnęła. - Nie o to mi chodziło.
- Dobra Mała - odezwał się widząc, że Lulu jakoś nie idzie. - Tylko błagam, lubię swój nos, okey? To że nie możemy tu zostać dłużej niż do pojutrza jest problemem, bo ten Daniel sobie coś pomyśli że my tu razem? Mam wziąć drugi pokój? Bo serio nie kumam o co c’mmon.
Policzki Lulu stały się prawie tak różowe jak jej włosy.
- Nie. Daniel pojutrze chce zgłosić policji, że coś jest nie tak. Od początku mówi mi, że powinniśmy zgłosić się na policję. - Cedziła powoli każde słowo.
W jego oczach zauważyła błysk zrozumienia.
Wyciągnął kolejnego papierosa i odpalił, przez chwile patrzył za okno.
- Myślisz, że na pewno to zrobi?
- Myślę, że pojutrze o szesnastej będzie czekał na komisariacie. Jeśli nas tam nie będzie myślę, że nic nie zrobi. Spróbuje się skontaktować i dowiedzieć dlaczego się nie pojawiliśmy.
- Sięgnęła również po kolejnego papierosa, drugą dłoń przykładając na moment do policzka.
- Bezpieczna konstrukcja samochodu, pasy, poduszki powietrzne, hamował driftem. Jak byś oceniła szanse utraty życia w takim manewrze jaki zrobił ten łysy szaleniec?
Wzruszyła ramionami.
- W artykule pisali, że jest ciężko ranny.
- Ja nie o tym. Chodzi mi o to, że kręcąc przy tej prędkości bokiem by do nas strzelać mógł mieć w tej zrytej bani, że bez szwanku nie wyjdzie, ale szanse przeżycia nawet całkiem spore. Nie?
- Pamiętasz film z włamania do Twojego mieszkania? Może bitch nieźle mu zagroziła i był po prostu zdesperowany? Skoro ocenił swoje szanse przeżycia na całkiem spore by zrobić coś takiego, to na pewno przeżyje.
- Mhm
- zaciągnął się. - A jakie miał szanse, że rozbijając się przy dźwiękach sygnałów glin uniknie długoletniej odsiadki za to co nawywijał na trasie?
- To zależy. Na mandacie nie powinno się skończyć, za dużo rannych. Jeśli jednak mają dostępne spore środki finansowe… a przypuszczalnie mają, stać ich na dobrych lekarzy i prawników.
- Na filmach widziałem, że takie bandziory czasem nie stawały przed sądem.
- Spojrzał uważniej na Lulu. Rumieńce dziewczyny już prawie znikły, zastąpione znanym mu zamyślonym wyrazem twarzy, jakby analizowała. - Obiecaj mi, że na policję się zgłosisz dopiero wtedy gdy będzie wiadomo, że się nie wykpił. Bo jak kto miałby takie wtyki by tego dekla wyciągnąć z łap glin przed odpowiedzialnością. Będziesz miała zarzuty, będziesz w celi, policjant pójdzie na półgodzinne siku i… może to paranoja, ale wiesz o co mi chodzi?
- Zgłosimy się.
- Poprawiła go. - Jak już.
- “You forgot Poland”
- skrzywił się lekko.
Zmarszczyła brwi.
- Jestem pewna, że mamy paranoję. Obydwoje.
- Jak fiksować to tylko w dobrym towarzystwie.
- Strzelił niedopałkiem za okno.
Uśmiechnęła się znów. Zgasiła swój niedopałek w popielniczce.
- Wracamy do roboty?
- Sir, Yes Sir!
- zasalutował.
- Twój nos jest cały. Nie byłeś bardzo zły. A w dodatku uwielbiam jak masz dobry humor… ale… - Nie wstała z okna, jeszcze analizowała. - Mam jeszcze jeden, ostatni głupi pomysł.
- Ty i głupie pomysły? Nie wierzę.
- Udał powagę. - Dajesz.
- Możemy zadzwonić na mój telefon i zapytać się tej zdziry jak tam jej kolega?
- Popatrzyła na Kajko wielkimi niebieskimi oczami, które wyrażały prośbę niczym kot ze Shreka.
W pierwszej chwili zdębiał.
- Chcesz z nią ot tak? Pogawędzić? - Kąciki ust bezwiednie uniosły mu się lekko w górę, chyba wariacki pomysł mu się spodobał. - A jak nas namierzy?
- Nie będę rozmawiała z nią dłużej niż minutę. Nikt nie jest w stanie namierzyć krótszego połączenia z nieznanego numeru.
- Powiem ci, że grubo mocne. Odwołuje toto o tobie i głupich pomysłach. Ale wciąga myśl o tym by szmatę usłyszeć.
- A już myślałam, że jestem tak skupiona na analizowaniu i knuciu, że zapomniałam o głupich pomysłach.
- Wyszczerzyła zęby. - Czyli mam Twoje błogosławieństwo?
Wyciągnął prawą rękę i uczynił na jej czole jakiś znaczek.
- Błogosławię cię w imię TORa i pinga i IP fałszywego. Enter.
- Tylko dlaczego pentagramem?
- Wzrok Lulu powędrował za ręką Kajko. - Wracajmy do pracy, chcę sprawdzić jeszcze dobrze tego linka. Wiem, że było fajnie ale nie, nie będę w niego klikać. Sprawdzę pod czyją domenę go podpięli. Jak sprawdzimy wszystko co mamy, pobawimy się z wilczkiem. Może w tym całym szaleństwie wyłowimy coś przydatnego, zadając odpowiednie pytanie.
- Yup. A na razie…
- wstał i podszedł do swojego lapka. Wziął go, usiadł z powrotem na parapecie i zaczął klikać w klawiaturę. - Masz jej maila, może przygotować ją wpierw przed rozmową tel.? - spytał obracając ekran do dziewczyny.

W Youtube startował tam właśnie jakiś film odpalony przez chłopaka.

Oczy jej zabłysły.
- Genialne. - Odparła z uśmiechem, zaś jej wzrok przeniósł się z filmu na przyjaciela. - Widzisz, do czegoś się jednak przydajesz. - Odparła z przekąsem, żartobliwym tonem po czym stuknęła go zaczepnie łokciem.
- I have my moments - mrugnął do niej okiem.

Cytat:
Do [Mail]: Pani Wilczek
Temat: Nu, pogodi
Treść: https://www.youtube.com/watch?v=xznEu9QuQT4
***

Kwatery Pracownicze, Reguły, pod Warszawą, ul. Królewska 11, wczesny wieczór
Obydwoje pracowali w ciszy i spokoju skupieni na ekranach monitorów. Po dłuższym czasie Kajko znalazł wszystkie przybliżone adresy IP, pięć z nich należało do osób z Warszawy, jedno ze Szczecina, jedno z Londynu. Przyglądali się im przez jakiś czas próbując znaleźć nadaremno wspólny mianownik. Lulu obczaiła fałszywą domenę, dochodząc do wniosku, że stratą czasu byłoby włamywanie się do bazy danych dostawcy, bo co tam znajdzie? Kolejnego figuranta? Tym bardziej, że tacy jak oni zabezpieczali się lepiej niż państwowe urzędy zatrudniające programistów po znajomości, albo po kosztach. Wykorzystała więc czas na dokładne sformatowanie telefonu. Wgrała nowe oprogramowanie, przywrócenie systemu nie wchodziło w grę. Jej paranoja chciała mieć całkowitą pewność, że będzie okej.
Bujumbara po jakimś czasie wykazała województwo Mazowieckie i nic dalej. Lepsze to niż poprzednio z Vancouver. Tak czy inaczej, kolejne niepowodzenie.
Po herbacie, papierosie i kolacji usiedli razem do kompa Lulu.
- Robiłam to już kiedyś. - Odparła Grażynka przesuwając zgrabnie palce po klawiaturze. - Sprawdzałam wtedy dane policyjne i sądowe kolesia. No wiesz, tego który spowodował wypadek rodziców... Spróbujemy na początek ze szpitalami.
- Najbliżej jest Grochowski.
Pochylili się nad laptopem. Kajko jedynie obserwował, czasami coś komentując czy o coś pytając. W najbliższym szpitalu nie znaleźli jednak informacji o przyjęciu o tej porze kogokolwiek z obrażeniami powypadkowymi.
- Może dali go od razu do wojskowego, albo MSWiA?
- Taa… ale tam się włamać to już spore ryzyko. Wiesz tam są dane establishmentu.
- Kajko postanowił zasiać ziarno zwątpienia.
- Do bazy policyjnej, żeby sprawdzić kogo spisali to też duże ryzyko. I co?
Wzruszył ramionami i pokręcił głową. Lulu westchnęła.
- Mam już tego serdecznie dojść. - Jęknęła. Odstawiła komputer na bok.

Sięgnęła za to po swój telefon. Z prywatnego postanowiła zadzwonić do Pani Zdzisi. Dała ją na głośnomówiący. W głowie odliczała sygnały.
Pani Zdzisia odebrała całkiem szybko.
- Hallo? - rozległo się w słuchawce.
- Dzień dobry Pani Zdzisiu, tu Grażynka.
- Dzień dobry kochanie.
- Nadal nie mogę dodzwonić się do taty. Wychodził może rano malować, albo wracał już?
- No wyszedł pewnie skoro go nie ma, jak dzwoniłaś sprawdzałam. Poczekaj dziecko sprawdzę jeszcze raz.
- Znów charakterystyczny skrzyp drzwi, odgłosy człapania, pukania, cisza, znów pukania. - chyba jeszcze nie wrócił Grażynko.
- No dobrze. Przepraszam, że robię Pani problem. Martwię się po prostu. - No i brzmiała na zmartwioną.
- To zadzwoń do niego jeszcze później może?
- Spróbuję później, tak jak Pani mówi, może odbierze. Do usłyszenia.
- Do widzenia dziecko.

Grażynka rozłączyła się. Rzuciła ponure spojrzenie towarzyszowi.
- Nastaw budzik na 55 sekund. Zadzwonię na telefon ojca.
- Yup, wedle rozkazu, księżniczko
- Kajko odpalił coś w laptopie - Mów kiedy startować.
Lulu wykręciła numer ojca, dała na głośnomówiący.
- Jak usłyszysz, że ktoś odebrał, to startuj.
- Hallo?
- usłyszeli męski głos. Lulu od razu rozpoznała. To był jej ojciec.
- To ja. Gdzie jesteś? - Nie wątpiła, że rodziciel pozna ją po głosie. Kajko mógł zauważyć, że uleciało z niej nieco powietrze.
- Na Piwnej. Słuchaj Grażynko, ja… - urwał. - Ja cię nigdy specjalnie nie kontrolowałem, ale jak jeszcze raz zrobisz tak, że znikasz bez słowa i się będę martwił co u licha ci się stało to będzie - Grażynka nagle zbladła - solidny szlaban. - I odetchnęła, gdy ojciec dokończył co będzie. Uśmiechnęła się nawet lekko.
- Spokojnie Tatusiu. Myślałam, że nie zauważysz. - Odparła ironicznie. - Nie będzie mnie jeszcze jakiś czas.
- Gdzie jesteś?
- Jakbyś sięgnął pamięcią wspominałam Ci, że wysyłają mnie z uczelni na integrację za ponadprzeciętne wyniki w nauce.
- Skłamała gładko.
- A no… coś było, przepraszam - powiedział bez przekonania. A Kajko zrobił znacząca minę przejeżdżając ręką po twarzy. Gestem dał znać, że mają jeszcze kilkanaście sekund.
- Zgubiłam swój telefon, jakby co, ale nie martw się, już go ktoś znalazł i ma mi oddać. Zadzwonię jak będę mogła od kogoś. Muszę kończyć.
- No dobrze, tylko grzecznie mi tam.
- Jak zawsze. Paaa…
- Rozłączyła się. Z uniesionymi brwiami wpatrywała się jeszcze przez chwilę w telefon.
- Faktycznie zorientowany w twoim życiu - ironizował Kajko. - Chyba, że właśnie podbieram ci upojny obóz integracyjny.
- No coś Ty. Jestem pod wrażeniem, zauważył że mnie nie ma. Ba, chce mi dać za to szlaban a spodziewałam się złojenia skóry. - Zerknęła na Kajkowy licznik, ile czasu zajęła rozmowa. - Bitch?
Kajko siedząc obok objął dziewczynę ramieniem, na co zareagowała nieświadomym rumieńcem i pytającą miną.
- Bije cię…? - spytał głucho. Przez chwilę milczała, mając ten swój analizujący wyraz twarzy.
- Spokojnie… - podjęła w końcu odpowiedź - … zdarzało mu się. - Wzruszyła ramionami.
- Na pewno wszystko okey? Wiesz… możesz się wygadać. Ja też rodzinki fajnej nie miałem. Często lał?
- Tak. - Odpowiedziała, ciężko jednak było na pewno powiedzieć, czy na pierwsze czy na drugie postawione jej pytanie, a może oby dwa na raz? Zmarszczyła na chwilę brwi. - Kajko… ja… nie zrozum mnie źle, okej? - Położyła swoją dłoń na jego, tej przewieszoną przez jej ramię. Zimna dłoń mogła wydawać się mała i krucha, zwłaszcza gdy lekko zacisnęła się na jego. - Chyba wygadywanie się w moim wydaniu… to ciężka sprawa. Nie wiem czy potrafię. - Uśmiechnęła się przepraszająco.
Chyba rozumiał. Oparł swoją głowę o jej głowę i milczał. Dziewczyna nie oponowała, wobec czego jakiś czas siedzieli tak milcząc i w bezruchu. Żadna chwila jednak nie może trwać za długo. Lulu przerwała ją chcąc wtulić się w chłopaka mocniej. Może nie było to stosowne, ale musiała mieć to teraz gdzieś. Kajko odchylił się pociągając dziewczynę ze sobą na łóżko i leżał tak dłuższą chwile przytulając jej głowę do swej piersi i głaszcząc po włosach.
- Nie martw się Mała. Nie jesteś sama. - powiedział cicho.
Milczała przez chwilę.
- Cieszę się, że jesteś ze mną. - Szepnęła w końcu, bardzo cicho.
- Ja bardziej - pogłaskał ją po włosach, choć wyglądał na lekko spiętego.
Odchyliła głowę i spojrzała w górę na jego twarz, jakby starała się odgadnąć o czym teraz myśli. Sama zmarszczyła usta w cienką linię, jak to zwykła robić, gdy czymś się martwiła.
Milczał.
- Kajko? - Przerwała w końcu ciszę.
- No co? -stwierdził z lekkim wyrzutem. - Lulu nie chcesz bym to powiedział.
- Wypowiedziane, czy niewypowiedziane? - Nie miała zamiaru naciskać, ale dać delikatnie do zrozumienia, że jak już chodzi mu coś po głowie, to lepiej to wypowiedzieć.
- Trzy lata gadasz z laska poznając ją i lubiąc coraz bardziej. Z każdym dniem bardziej. Widzisz na żywo i zdajesz sobie sprawę jak jest śliczna. Lądujesz w wyrku i gładzisz po włosach bo się o nią martwisz - zakpił, choć wymuszenie. - Nie przejmuj się mną, dam sobie radę.
Zaśmiała się cicho i krótko. - Jesteś tego pewien? - Zapytała wesoło, a zaraz po tym chwyciła go palcami za brodę, dając do zrozumienia, że chciałaby aby na nią spojrzał. Cokolwiek ją rozbawiło, jej policzki znów były tak różowe jak jej włosy.
- Nie, nie jestem - odpowiedział gdy odwrócił ku niej twarz. W jego oczach widziała pewną zadziorność ale i obawę.
Po prostu… przysunęła swoją twarz do jego. Poczuł ciepły oddech, a po chwili słodkie usta na swoich.
Zesztywniał lekko najwidoczniej zaskoczony i zdenerwowany. Po chwili zdezorientowania oddał pocałunek przestając gładzić po włosach za to przyciskając jej głowę w czasie pocałunku.


PG +18


Odruchowo przysunęła się jeszcze bliżej chłopaka, ale jakiś głosik, gdzieś z tyłu głowy kazał jej się najwidoczniej opanować. Przerwała pocałunek, powoli. Nie śpieszyła się. Znów zajrzała w jego oczy.
- Skoro tak uważasz, to znaczy, że jesteś silniejszy ode mnie. - Odparła zaczepnie, z uśmiechem.
Pocałował ją jeszcze raz w usta.
- Bitch z Łysym pozamiatała mi w mieszkaniu. Śliczna różowa pozamiatała mi we łbie. Nic tylko rzucić się z okna. Szkoda że to tylko parter. - rzucił wciąż obejmując dziewczynę leżącą obok.
- Chciałabym uciec z Tobą na drugi koniec świata. - Uśmiechnęła się lekko, chociaż było w tym uśmiechu coś smutnego. - Nie chcę dziś już więcej o niej myśleć.
- Koniec świata może nie, ale choćby Radom… - zażartował jeszcze raz całując Lulu, tym razem w czoło. - Chyba muszę wziąć zimny prysznic Mała.
- Dlaczego Radom? - Zapytała marszcząc lekko czoło.
- No to blisko końca świata nie? - nawiązał do masy żartów i memów w Internecie nawiązujących do Radomia i czasem Sosnowca.
Przewróciła oczami. Ucałowała go w usta, następnie policzek i szyję, zostawiając na chwilę wtulona twarzą tuż przy niej. - Zimny prysznic… co? - Wyszeptała do jego ucha.
- Wątpię czy mają tu tak zimną wodę. - Pogładził ją odruchowo po ramieniu, nie chciał wstawać.
Zaśmiała się. Przez chwilę widział jej rozpromienioną twarz, by zaraz znów czuć jej słodkie usta na swoich. Tym razem nie powstrzymywała się.
Też się roześmiał w pierwszej chwili ale zaraz oddał pocałunek przekręcając się. Przez chwilę turlali się po łóżku, aż spoczął na niej wciąż gładząc po głowie i całując.
Jakoś tak mocniej, choć bez natarczywości.
Odwzajemniła pocałunek, również mocniej. Jej dłonie nie wiadomo kiedy znalazły się pod jego koszulką i ewidentnie zaczynały go jej pozbawiać.
Kajko w pierwszej chwili zamarł, choć nie przestawał całować Lulu. Gdy zdjęła z niego koszulę, przesunął ręka po jej plecach choć w jego oczach było widać wciąż pewną obawę na to jak zareaguje. Poczuła jego palce na skórze i podwinięcie koszuli, ale nie odważył się jej ściągnąć.
Przestała go na moment całować, zamiast tego uśmiechnięta spojrzała mu w oczy. Przesunęła dłonią po jego klatce piersiowej i nagim ramieniu. Ucałowała je po tym delikatnie.
Dodała mu tym śmiałości jego ręka zacisnęła się na koszulce Lulu unosząc ją w celu ściągnięcia z dziewczyny
Uniosła w odpowiednim momencie plecy i głowę, by mu pomóc. Musnęła wargami kącik jego ust, gdy tylko znów mogła to uczynić. Jej nogi zaczęły oplatać nogi chłopaka. Pod dużo za dużą koszulką znalazł oczywiście bieliznę w kolorze jasnego różu, no i całkiem nieźle skrywane całkiem niezłe kształty.
Poczuła jego rękę błądzącą na plecach w rejonach zapięcia stanika. Trochę mu zajęło ‘siłowanie’ się z zapięciem. Tyle by uznać, że nie jest wprawiony i tyle, by uznać, że nie jest totalną ciapa.
W końcu uwolnił kuszące półkule i uniósł głowę by zacząć je całować.
Gładziła go po szyi i barkach gdy to robił, nie przerywając. Trwało to dłuższą chwilę zanim do skołowanego i wypełnionego jedna myślą mózgu doszło by się oderwać od tego na czym się skupił całując i wodząc językiem. znów uniósł głowę. Zobaczył, że dziewczyna miała lekko przymknięte oczy, a na jej twarzy malowała się przyjemność. Przygryzała lekko usta, pewnie to skusiło go by na nowo je odnaleźć.
Zachłannie skierował się ponownie ku piersiom dziewczyny jednak jedynie przez chwilę idąc ustami w górę, ku szyi i z powrotem jak bumerang ku ustom.
Poczuła dłoń na swym biodrze kierującą się ku zapięciu jej spodni.
Zaś on całując ją mógł poczuć, że wtedy znów uśmiechnęła się lekko. Jej dłonie też powoli zsunęły się niżej. Na początek sprawdzając dyskretnie czy u spodni nosi pasek.
Nosił, zorientowała się o tym dopiero gdy rozpiął już jej spodnie wsuwając zachłannie rękę pod materiał i przesuwając ją niżej zsuwając je konsekwentnie z dziewczyny.
Pozbawiona spodni, zabrała się za pasek Kajki. Jej biodra poruszyły się w górę przyciskając na moment do jego ciała, zaś pocałunek którym go w tym momencie obdarzyła z całą pewnością można opisać jako gorący i namiętny.
Był trochę niewprawiony ale w takiej chwili działały raczej odruchy. Wciąż całując dziewczynę pogładził ją po wewnętrznej stronie uda wywołując u niej lekki dreszcz. Bardziej wyrobiony kochanek zadbałby o to by ściągnąć spodnie do końca, on wciąż namiętnie całując Lulu poprzestał na tym by nie krępowały jej ruchów, lekko zadrżał gdy ona ściągnęła jego spodnie na tyle by…
Opadł na nią przyciskając ją do łóżka, jedną ręka wciąż gładził po włosach, druga po obnażonym biodrze.
Właśnie zgrabnie próbowała sama pozbyć się swoich spodni do końca, dyskretnie przy pomocy stóp. Zdążyła jedynie spróbować stopami zdjąć spodnie do końca. Pewnie by jej się udało gdyby to nie były rurki. I tak cudem oswobodziła jedną ze stóp. Reakcja chłopaka zaskoczyła ją. Jęknęła cicho pod wpływem jego ciężaru, po czym oplotła nogi w około jego bioder, przyciskając tym swoje własne do jego ciała. Kuba… (chyba po raz pierwszy tak o nim pomyślała) nie zwracał na to uwagi. Różowe majteczki powędrowały w dół w ślad za spodniami gdy wciąż namiętnie ją całował.
Nie, żeby było to specjalnie romantyczne, ale w głowie Lulu wciąż tkwiły w pół ściągnięte spodnie i nie dawały spokoju. W pewnym momencie namiętnie całowana, spróbowała dość stanowczo i gwałtownie zmienić swoją pozycję z bycia na dole, na bycie na górze.
Chłopak dość obcesowo rzucony w bok spoczął na plecach, lecz biodra nie puścił pociągnął dziewczynę za sobą jaka prawie całkiem obnażona znalazła się na nim.
Wtedy pociągnęła swoje spodnie pozbawiając się ich już całkowicie. Przerwała na chwilę kolejne pocałunki by pozbyć się i swoich majtek. Zaraz po tym, zabrała się za spodnie Kajko, których nie zdążyła zsunąć do końca z jego nóg.
On pomógł jej w tym, niecierpliwie, zachłannie wpatrując się w ciało dziewczyny. Spróbowała sobie przypomnieć kiedy ktoś ostatnio tak na nią patrzył lecz Kajko nie dał jej na to czasu. Lekkim ruchem pogładził ją po udzie sięgając tam gdzie dotyk przegonił z niej jakiekolwiek konstruktywne myśli.
A kiedy one odeszły na bok, pozostało tylko niezaspokojone pragnienie. Kajko poczuł je na własnych ustach. Tym razem jednak pocałunki dziewczyny zeszły nieco niżej, poprzez policzek, szyję, ucho. Jakiekolwiek miała zamiary ucałowała jego tors i zsunęła się niżej by jej usta ucałowały brzuch chłopaka.
Jęknął cicho może nie tyle pod dotykiem ust Lulu co w perspektywie czekającej go pieszczoty. Jego dłoń od początku nie ruszyła się od głowy Grażyny, to pieszcząc jej włosy to znów przesuwając się delikatnie po policzku. Teraz znów poczuła jego palce masujące jej głowę w bardzo zmysłowy sposób, lekko przy tym pociągał ją niżej.
Zdjęła z niego ostrożnie ostatni skrawek materiału jaki na sobie miał, czyli majtki. Jej dłoń zbadała po tym jeszcze niebadane tereny, później zbadały je jej usta. Jednak tylko przez chwilę, w końcu chłopak nie wydawał się bardzo wprawionym zawodnikiem. Wolała więc później tego nie żałować.
Kajko sam po pierwszym poczuciu ust Grażynki wykręcił się. Nie reagował na piękne nagie ciało dziewczyny totalnie jak uczniak, ale musiał nie mieć zbyt dużego doświadczenia i może wiary we własną wytrzymałość kochanka. Nie chciał tak. Delikatnie wywijając się Lulu przewrócił ją na plecy i chwilę gładząc jej wewnętrzne strony lekko rozchylonych ud wszedł między nie, pochylając się i na powrót całując ją z pasją.
Dostosowała się do jego tępa, odwzajemniając pasję z jaką ją całował. Pogładziła go delikatnie po plecach. Jej biodra mimowolnie poruszyły się w tył i przód, jednak tym razem zachowując ostrożność.
Jakiekolwiek logiczne myśli już dawno odpłynęły z głowy chłopaka łopocząc bielą żagli na horyzoncie jego pożądania. Opadł na Lulu wchodząc w nią, co zaowocowało lekkim skurczem jej nóg i objęciem jego bioder. Wpił się ustami w jej szyję poruszając się rytmicznie.
Z początku dostosowała się do tego rytmu. Później przyśpieszyła w tym samym momencie przyciągając się bliżej i na chwilę mocniej wyginając plecy. Zupełnie jakby chciała by był w niej szybciej i głębiej. Jęknęła przy tym krótko.
Był.
I szybciej i głębiej. Szeptał coś czego Lulu nie rozumiała, ale jedną rękę włożył pod jej plecy obejmując ja mocno i przytulając gdy wciąż uparcie poruszała się w swej namiętności.
W pewnym momencie przeturlał się na plecy unosząc ją ze sobą.
Gdy znalazła się na górze chłopakowi dane było się dowiedzieć co w jej pojęciu oznacza pasja. Usiadła na nim okrakiem, zaś jej ruchy stały się znacznie szybsze niż jego wcześniej. Pochylała się nad nim cały czas całując go, zaś jej różowe włosy znalazły się na jego ramionach delikatnie je łaskocząc. Pachniały cytrynowym szamponem.
Poczuła obie dłonie na swoich piersiach przez dłuższą chwilę piszczących je. Gdy skoncentrował się na sutkach jęknęła cicho.
W czasie miłosnego rytmu poczuła dłoń na swoim biodrze, zaraz na udzie, plecach, Były chyba wszędzie. Odchyliła się czując przypływ rozkoszy, a on uniósł się, sięgając ustami tam gdzie przestały ją pieścić jego dłonie.
Nie powstrzymywała się przed tym by odpowiednimi dźwiękami oznajmić światu jak jest jej dobrze w danym momencie. Wpiła mocno palce w plecy Kajki, na te kilka chwil, by później przepraszająco je pogładzić. Nie zaprzestała energicznych ruchów.
On również się zbliżał… Lulu przestała czuć jego ręce na swoim ciele ale w przypływie rozkoszy jedynie przelotnie zwróciła na to uwagę. Oparł się łokciami o łóżko i zaczął poruszać biodrami wzmagając to co działo się z dziewczyną. Jęknął krótko, Lulu poczuła coś rozlewającego się w niej ale wciąż półprzytomnie przez kurtynę rozkoszy i pożądania. Skończyła w chwile po chłopaku z przeciągłym jękiem opadając głową obok jego głowy. Na poduszkę. On wciąż dysząc przygryzł lekko jej ucho.
Zaśmiała się cicho. Wciąż oddychając ciężko znalazła jeszcze siły by ucałować go w policzek, w który następnie wtuliła swoje czoło, on zaś wciąż oddychając ciężko mocno ja przytulił.





Usnęli tak, wtuleni w swoje nagie ciała.

 
__________________
To nie ja, to moja postać.

Ostatnio edytowane przez Wila : 26-01-2016 o 11:08.
Wila jest offline