Metro bardzo szybko uczyło jednego. Wtrącanie nosa w nie swoje sprawy kończy się źle. W najlepszym przypadku przytrzaśnięciem palców, a w najgorszym…
Bunin nie zamierzał popełnić takiego podstawowego błędu. Trup Andrieja jednak w pewnym sensie kusił. Jeśli choć fragment z jego opowieści był prawdziwy, to bajarz musiał kiedyś być stalkerem. Na pewno zostało mu trochę sprzętu z dawnego życia. Szkoda zostawiać to na pastwę szczurów. W dodatku wyglądało na to, że nikt się nie zamierza upominać o jego rzeczy. Wszyscy się rozbiegli, a strzelca jak nie było tak nie ma.
Zastanawiał się przez chwilę czy podjąć ryzyko, gdy usłyszał kogoś. Odwrócił się szybko robiąc krok w tył. Mocniej zacisnął dłoń na swojej gwieździe porannej, ale prawą ręką sięgnął za pas.
Serce mu biło jak oszalałe. Jeśli to strzelec, to Simon już jest martwy. Z drugiej strony w tej ciemności musiałby mieć patrzałki jak ci komandosi Hanzy. Strzeliłby do niego już dawno. Czyli nie strzelec. Zabłąkany człowiek? Może Mutant?
Serce biło mu w szybkim, ale już stabilnym tempie. Po tej krótkiej rozkminie obudził się w nim uśpiony do tej pory sknera.
Cofnął prawą ręką i oburącz chwycił twór swojego zbieractwa. Naboje były dosłownie drogie. A jego znajoma rusznikarz była trzy stacje stąd. Długa trasa. Kurwa zaklął ponownie w myślach. Pierdolone ognisko. Co mnie do diabła podkusiło?!
Nie miał dużego wyjścia. Jeśli to taki sam przybłęda jak on, to będzie bez sensu się tutaj pozabijać. - Kto zacz?! - warknął gardłowo.
Zdziwił się słysząc swój głos. Dawno z nikim nie rozmawiał. Teraz to brzmiało jakby miał zmutowane gardło. Niekoniecznie poprawił swoją sytuację. Jeśli nie usłyszy odpowiedzi, to przyjebie temu mutantowi (albo wyjątkowo pechowemu głuchoniememu).
W drugim przypadku… zależeć jaka to będzie odpowiedź. |