Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-01-2016, 19:43   #19
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
To było nie fair, że mimo braku większej aktywności podczas imprezy integracyjnej, Arisa była bardziej zmasakrowana niż Bruce. Wyciągnięta z głębokiego snu nie kontaktowała do czasu wylewania na swoją głowę ciepłej wody prysznica. Snuła się z kąta w kąt próbując naśladować poranny rytuał powracania do życia. Nie wychodziło jej to zbyt sprawnie, brakowało paliwa, które nie zostało dostarczone. Na szczęście perspektywa przeorganizowania priorytetów tak, by życiodajny napój znalazł się na samej górze, mogła zaistnieć dzięki "współpracy". Jedno realizuje najważniejsze zadanie, a drugie wspiera zajmując się rzeczami marginalnie nie istotnymi dla tego typu przedsięwzięcia. Tak oto, piętro niżej i po paru minutach, wybudzenie wodą prysznica mogło połączyć się z cenną energią zawartą w kawie... W nosie można było mieć jakieś śniadanie wpychane na siłę - kawa jest ważniejsza.

* * *

Grupowe zdjęcie? W sumie czemu nie. Choć niezbyt ktoś garnął się do wzięcia pozycji fotografa, to Arisa wzruszając ramionami stwierdziła, że jeśli nie aparat, to nagranie ze sticka z GoPro rozwiązałoby sytuacje. Relatywne ogarnięcie by wszystkich zmieścić w wysokim kadrze i parę pierwszych sekund nagrań trafiło do karty pamięci. Następne minuty nagrywały się raz ze sticka, raz z kasku, w zależności od prądu rzeki. Tak spędzony czas totalnie zamaskował niewyspanie, początkowe zmęczenie i kiepskie śniadanie. To była przeszłość. Arisa przez pierwszą część spływu weszła w stan permanentnego Bruca. Wszystko było zaje*iste i zaje*istością ociekało. Pierwszy odpoczynek pozwalający odsapnąć mięśniom trochę zachwiał zapasami energii. Wyłożenie się jak placek na trawie przypomniało o zjedzeniu półtora naleśnika na śniadanie. Nie był to dobry bilans energetyczny, a najszybszym sposobem poradzenia sobie z takim problemem, było napchanie się batonami. Cóż... Najprawdopodobniej odbiło się to, na pokonywaniu wodospadu. Jedyna wywrotka musiała świadczyć o jakimś niedociągnięciu. Materiały dowodowe zostały zebrane, więc repro takiego zdarzenia i jego analiza nie powinna być zagadką.

* * *

Wylądowanie na ostatnim przystanku było jak dojście do prawdziwej oazy na środku pustyni. Japonka była umordowana ale jak z pewnością reszta uczestników, szczęśliwa. Marzyła tylko o poprawieniu stanu żołądka czymś sensowniejszym i położeniu się na kolejną sesję stygnięcia mięśni. Tym razem miała wybór: leżeć na trawie, czy leżeć w swoim namiocie. Druga opcja była o tyle ciekawa, że jej stosunek poniesionych kosztów do długofalowych korzyści, przekonał aby nie zwlekać tylko zabrać się za to natychmiast. Rozkładanie nieznanych namiotów było zabawą w takim samym stopniu, co składanie mebli z Ikei bez mylącej instrukcji. Powierzenie tego zadania Brucowi rokowało na klęskę i spanie pod gołym niebem lub z dachem namiotu na twarzy, więc celem najważniejszym było "get the job done" z nieco łagodnym podejściem do "definition of done". Cztery proste sekwencje z pomocą dodatkowych rąk zeszły sprawnie. Odpoczynek był już na sięgnięcie ręką...

- Dobra, to co powiecie na krótką wycieczkę widokową? - Bruce zagaił do Arisy i Ange. - Szczerze mówiąc, jestem totalnie wykończony, ale taka okazja może ponownie nam się już nie trafić. Co wy na to?
- Zależy co masz na myśli - odparła od razu siostra. - Jeśli chcesz się tam wspinać - powiedziała wskazując na górę - no to ja podziękuję. Nie lubię wspinaczek - dokończyła z uśmiechem.
- Ale na pewno lubisz ładne widoki - odparł przekornie Bruce. - No dalej. Wyjście nie jest takie ciężkie i pomogę wam w razie czego.
- Hmm, chyba pomogę w gotowaniu i przygotowaniu obozu. W sumie chciałam odpocząć, a nie się mordować. Wiem, że to kochacie więc idźcie. Może uda mi się zrobić kilka zdjęć z daleka, tym moim mistrzowskim tabletem - puściła im oczko uśmiechając się, bo wiadomo, jak te tablety robią zdjęcia. Cud jeśli będzie dało rozpoznać, że to góra!
Arisa bezsilnie kręciła głową.
- M-m... Będziesz mnie stamtąd znosić, Bruce? Jest do przejrzenia materiał, który się nagrał. Chyba, że chcesz sticka, by nagrać coś z góry? - zapytała składając ofertę w zamian za swoją obecność.
Bruce złożył palce w kształt pistoletu, przystawił sobie do głowy, po czym z iście aktorski sposób odegrał samobójstwo, siadając przy okazji pod jednym z drzew.
- Dobra. No to ja też zostaje. Bez którejś z was się tam pewnie znowu zgubię.
Ange przerzuciła oczami.
- O rany, no dobra dobra, pójdę, skoro Arisa nie chce. Ale sądziłam, że lubisz takie wyzwania? - tutaj spojrzała na kobietę. Kurde, kiedyś było trzeba nawiązać ten kontakt.
- Woo! - krzyknął Bruce, podnosząc się z ziemi. - Wiedziałem, że mnie nie zawiedziesz siostra! Ari, no w takiej sytuacji musisz też iść z nami. Przyjechaliśmy tu by nasza trójka wspólnie spędziła miło czas, co nie?
Arisa westchnęła krótko. Spojrzała się to na Bruca, to na jego siostrę. Pomyślała przez chwilę, patrząc na swój namiot, i w końcu dała za wygraną.
- Tak, masz rację... Lubię... Dajcie tylko zabrać tego sticka... - wydusiła. Następnie spojrzała na chłopaka a na jej twarzy pojawił się przyjacielski uśmiech ugody.
- Jeśli lubisz, to warto iść. Tam na górze sama zobaczysz, nie będziesz żałować!

Jak można było oprzeć się takiej atrakcji? Nie można było! Najwyżej rezerwy energetyczne musiałyby nieco wstrzymać się z doładowaniem energii, bo w planie było doładowywanie satysfakcji przygody.
 
Proxy jest offline