Gunther czekał co się wydarzy, niezbyt rozumiejąc dlaczego tamci jeszcze nie włażą do zajazdu, przecież gotowy bardziej nie będzie. Popędzany przez Kieskę warknął coś nieparlamentarnego, ale w końcu pchnął stół gdzie było trzeba, zostawiając nieco pustej przestrzeni w okolicach drzwi frontowych, a samemu sadowiąc się za jednym z blatów. Ostatecznie osłona zawsze lepsza niż goła dupa, czyż nie. Miejsce zajął przezornie koło swojego kufelka, który pieczołowicie odstawił na szynkwas w nadziei, że po całej zadymie pozostanie nietknięty. |