Wybawca... Bohater...
Z takim mianem Max czułby się nawet całkiem dobrze, gdyby nie jeden drobiazg - on sam osobiście wolałby stać w cieniu i nie zwracać na siebie żadnej uwagi. Bycie w centrum uwagi - to zdecydowanie nie było dla niego.
I w gruncie rzeczy cieszył się, że to nie on, tylko Felix, miał wystąpić przed wszystkimi mieszkańcami i zdać relację z wyprawy. On sam pewnie stanąłby... i nie do końca by wiedział, co powiedzieć. I (co ważniejsze) czego nie powiedzieć.
A o mały włos musiałby zabrać głos, gdy mieszkańcy, a przynajmniej część z nich, zaczęli się wypowiadać przeciwko Felixowi.
Na szczęście i Konrad, i Waightstill, i Marwald wzięli Faelixa w obronę, gorąco za nim przemawiając, tak że Max mógł się nie odzywać, najwyżej stać i robić dobrą minę.
Nie da się ukryć, że zamiast tu stać, na mrozie, wolałby usiąść wąskim gronie i omówić plany wyruszenia w góry, miast debatować o Felixie.
Marvald miał rację - trzeba było przejść do konkretów, a nie strzępić języki. |