Toś mi przypomniał pewna sesje u początkującego MG. Wystawił nam demona do walki , rzecz jasna początkującej drużynie, bez broni magicznej. W kuliminacyjnym momencie, gdy już wszyscy byli rozłożeni na łopatki a moja postać była schwytana przez demona i trzymana z metr nad ziemią, mój bohater w akcie desperacji przycisnął demonowi do czoła swój amulet i przybił go rękojeścią sztyletu w czoło demona...
Nie pamiętam już ale chyba ów amulet był lekko magiczny, albo po prostu był symbolem bóstwa. Po takim wyczynie demon zdechł, a na amulecie pojawiła się jedna kreska z pentagramu. MG chyba przypuszczał, że odtąd będę polował na demony z pomoca przybijania do czoła amuletu...
Ech stare czasy