- Wielcem rad, iżem poznał tak sławnego kawalera. Choć musisz waszeć przyznać, że i Zaporożcy stawali dzielnie... Nie czerń to była, nie... Ale nasi dzielniej. Pan Łaszcz - tu cmoknął z ukontentowaniem - siła dokonał i pan Bieganowski od dragonów i syn Pana Hetmana co usarię prowadził. I ten przebóg zapomniałem... O... Obersztejn Marweli co zginął. Wielce to znaczna wiktoria, Kozak zza przykopu i w taborze dobrze się broni a tu dwa razy tabor złamano. No nie pokpił Pan Hetman sprawy kłam zadając tym co twierdzili ze pijanica, kłamali iże to tylko przez pokrewieństwo z Ossolińskim buławe otrzymał.
- Chodz tak po po prawdzie - tu przechylił się konfidencjonalnie ku Francuzowi - raczej księciu Wiśniowieckiemu za kunszt wojenny by się należała.
Odwrócił się w siodle i zawołał : - Sieheń ! A daleko tu karczma jaka ? Język od pyłu kołowacieje.
- Mam ja na szczęście co nieco jeszcze w manierczynie gorzałki, byśmy owej wody co nas mości Santeperej częstować chce łykać nie musieli bo to zdrowotności może zaszkodzić - tu wysunął bukłaczek w którym coś jeszcze bulgotało w stronę rozmówców.
- Wasze Łopuchin napijże się z nami za wiktorię - zwrócił się do Kozaka co było czystą złośliwością choć niezamierzoną, bo ten powodów do oblewania jej po którejkolwiek stronie był nie miał. - Z druhem druha mego zawszeć się podzielę ostatnią kroplę choćby oddam.
Ostatnio edytowane przez Ivar : 30-01-2016 o 13:36.
|