Zesrożył się z początku pan Błudnicki na słowa Kozaka, ale wąsa przygryzł, pomyślał chwilę i takoż odrzekł : - Prawda to, której przeczyć nijak, Zaporożcy dzielnie stawali negować tego nie sposób w czem ja ostatni będę i stąd poniekąd i kłopotów moja w Żytomierzu przyczyna.
Tu zerknął spod oka jak Łopuchin manierkę jego osuszył do końca jednym haustem, aż mu w wątpiach zagrało i życzliwiej już spoglądał na "jaśnie urożonego Kozaka" jak by odróznić się od czerni zwykli nazywać, bo ludzi co do bitwy, dziewki i gorzałki zabierają się sposobnie i szybko lubił.
- Prawda to że my teraz kompanija i wnet jak tylko pan Iwanicki jak go znam do zdrowia przyjdzie razem odpłacim rozbójnikom co go postrzelili. Tedy Waszmościowie zapraszam w karczmie na poczęstunek i odmowę za ujmę sobie uczynioną poczytam.
Tu brwi zmarszczył bo choć człekiem był niepospolicie spokojnym i po chrześcijańsku obrazy i krzywdy wybaczał, to jednak grubiaństwa nie znosił i szybko wtedy za czekanik albo szable chwycic mógł, osobliwie wtedy gdy mu sie nieco ze łba już kurzyło.
Ostatnio edytowane przez Ivar : 30-01-2016 o 17:03.
|