Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-01-2016, 20:55   #15
Randal
 
Randal's Avatar
 
Reputacja: 1 Randal wkrótce będzie znanyRandal wkrótce będzie znanyRandal wkrótce będzie znanyRandal wkrótce będzie znanyRandal wkrótce będzie znanyRandal wkrótce będzie znanyRandal wkrótce będzie znanyRandal wkrótce będzie znanyRandal wkrótce będzie znanyRandal wkrótce będzie znanyRandal wkrótce będzie znany

- Tawerna budet tut blysko, Panowe łycery. Na nicz tam my zatrymajemsia - odrzekł Seheń na kolejne już pytanie Pana Błudnickiego.

Droga mijała dosyć spokojnie, podczas gdy Panowie Bracia mieli okazję zapoznać się ze sobą, co by wiedzieć, z kim do czynienia mają. Rychło okazało się, iż Kompanija składała się z weteranów ostatnich powstań Kozackich, albowiem Panowie Błudnicki i Saint-Peray walczyli w nich w wojskach Koronnych, zaś Pan Łopuchin w siłach rebelizantów, choć o swej służbie u Rzeczypospolitej, którą grzeszną duszę swą odkupić pragnął, nie wspomniał póki co. Dotąd jednak nikt mu zeń wyrzutów nie czynił, iż przeciw Ojczyźnie walczył, znać jednakoż, iż pierwsze wrażenie musiało być nieswoje, lecz jak na szlachtę przystało, prędko o tym zapomniano nad manierką gorzałczyny, która humor i fantazję wszystkim poprawiła. Jeden Pan Wardaszko wojny owej, może i słusznie, nie odprawował, zajęty był bowiem szczerbieniem łbów moczymordów na zajazdach, lecz sam takoż niejedną historyję z tym związaną opowiedzieć umiał. Jechał jednakże na użyczonym przez Sehenia bachmackim podjezdu, podczas gdy pozostali Panowie Bracia dysponowali własnymi końmi. O ile jednak obydwaj obecni Kozacy dosiadali stepowych bachmatów, o tyle Pan Błudnicki szczycić się mógł posiadaniem polskiego mieszańca, Dukatem zwanego, zaś Pan Franciszek jechał na wielkiej duńskiej kobyle, typowej dla wojsk cudzoziemskiego autoramentu lubo artylerii.

Po wymowie sądząc, nikt wątpliwości nie miał, iż Panowie Błudnicki i Łopuchin z Rusi wywodzić ród musieli, bowiem zaciągali z ruska, zaś Imć Pan Semen wyraźnie znajomość tejże mowy wykazywał. Pan Wardaszko z kolei musiał być z Mazowsza, albowiem zdradzało go typowe dla mieszkańców tego regionu Rzeczypospolitej mazurzenie. Nie była to pierwszyzna, bowiem wielu ubogich chłopów i szlachetków z tamtejszych zaścianków umykało na Ukrainę w poszukiwaniu lepszego życia. Z mowy Imć Pana Saint-Peraya nikt zaś nawet nie próbował wyszukiwać jakichkolwiek szczegółów, gdyż znać obce pochodzenie i zupełnie obcy akcent. Wiedza, iż pochodził z Francyjej za wszelaką eksplikację wystarczyć musiała.

Podczas rozmów i okazji przypatrzenia się sobie było co niemiara. Pan Błudnicki poza swym żołnierskim obyciem i moderunkiem, najbardziej zwrócił uwagę faktem, iż szablicę trzymał u prawego, a nie lewego boku, jak większość Panów Braci. Pan Wardaszko już na wstępie dał się poznać jako człek ubogi z piękną szablą u boku, a w dodatku oka jednego zdawał się być pozbawion. Pan Łopuchin przejawiał typową dla ludzi na Ukrainie żyjących wytrzymałość na niewygody i trudy podróży, znosząc je najlepiej ze wszystkich obecnych, zaś moderunkiem nie odstępował Panu Błudnickiemu, takoż koszulki kolczej zażywając. Z kolei Pan Saint-Peray wyróżniał się nie tylko koniecznością nie odrywania ust od manierki, co by wiecznie swe nieszczęsne gardło zwilżać, ale i gładkością oraz pewną wrodzoną dwornością typową dla kogoś żyjącego niegdyś na dworze. On także, jak na delikatnego pludraka przystało, najgorzej znosił podróż, która go najbardziej ze wszystkich męczyła. U jego boku znajdowała się najśmieszniejsza zabaweczka do kłucia, jaką kiedykolwiek Panowie Bracia widzieli, szpadą zwana, zaś u siodła wisiał jakiś dziwny metalowy hełm podług cudzoziemskiej mody robiony.

Towarzyszący zaś Panom Braciom Seheń słuchał wszystkiego, lecz nic nie mówił niepytany, choć nietrudno było domyśleć się, iż ze wszystkich członków Kompaniji, najwięcej musiał mieć wspólnego z Imć Panem Semenem, takoż do Bractwa należącym, jednakoż jak dotąd nie dał po sobie tego poznać. Markotny jakiś Kozak, ot co. Uczone oko Pana Franciszka, do podwójnych intencji przejrzewania nawykłe, dostrzegło jednak coś więcej. Będąc nieufnym z natury, od początku miał pewne wątpliwości względem ich przewodnika. I to wcale nie przez gorzałkę, którą pragnienie palące gasił. Teraz zaś postawę Kozaka i twarz jego oceniwszy, którą czasem miał okazję oglądać, gdy Seheń do nich przemawiał, mógłby przysiąc na Ewangelię, iż ten plebej coś ukrywa. Pod jego stoicką maską spokoju kryło się bowiem zdenerwowanie. Albo nie mówił im całej prawdy albo też wiódł ich Bóg jeden wie gdzie.

Może na zatracenie...?



Ukraina, pod Korsuniem
Prima die Mensis Julii Anno Domini MDCXXXIX

Seheń niewiele z prawdą się rozminął, bowiem karczma istotnie, była na szlaku, jednakże nim zamajaczyła Panom Braciom na horyzoncie, słońce nie raz jeszcze dało się we znaki utrudzonym wędrowcom. Dzień powoli zaczynał chylić się ku zachodowi, tedy jako miejsce postoju była jak znalazł. Wiedzieć o tym musiał gospodarz, stawiając ją w takim, a nie innym miejscu. Była to dość solidna, jak na warunki Ukrainne, budowla, drewniana i o jakże pożądanym drewnianym dachu, zaopatrzona w dodatku w niewielki ganeczek. Obok zaś znajdowała się stajnia kryta słomą, w której można była zatrzymać utrudzone drogą wierzchowce. Stała tuż przy samym trakcie w szczerym polu, tedy widać ją było z daleka. Z komina unosił się dym, przeto w środku ktoś musiał być na pewno.

Kompanija z daleka ujrzeć niewiele mogła, wszak dzieliło ich od upragnionego miejsca odpoczynku jeszcze ze dwieście kroków, jednakże bystre niczym u jastrzębia oczy Pana Błudnickiego jak zawsze go nie zawodziły. Dostrzegł on bowiem z oddali, iż pod strzechą stajni obok karczmy znajdowały się konie... co najmniej trzy. Tak, z całą pewnością trzy. Znaczyło to niechybnie, iż ktoś tam jeszcze gościny zażywać musiał. Co bardziej jednak go dziwowało to fakt, iż niczego nie było w obejściu. Nie mowa tu o ludziach, nie widział bowiem zwierząt. Ni kur, ni świń, ani bydła. Zagroda była pusta. Różne mogły być wyjaśnienia tego, jednakże go jako człeka z wojną obeznanego imały się tylko te związane z rabunkiem lubo głodem.

- Ot i tawerna - wydukał Seheń, gdy Panowie Bracia dumali nad sprawami swemi - Tut widpoczniem i wranci jidemo dali.

 

Ostatnio edytowane przez Randal : 31-01-2016 o 12:15.
Randal jest offline