Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2016, 01:45   #29
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Widok ze skały był nagrodą wartą wysiłku. Był dodatkowym dopełnieniem, po powolnym postępie w wykonaniu większego celu. Żałowała, że nie miała namiotu przy sobie. Z wielką chęcią rozbiłaby się w takim miejscu, by jeszcze następnego dnia z rana podładować ośrodek nagrody i zabrać się za kontynuowanie Szlaku Połamanych Wioseł.

Przy obozowisku był w końcu czas na przeanalizowanie pierwszej nagranej wywrotki. Każdy błąd należało zdiagnozować rozkładając na czynniki pierwsze i wyeliminować w jak najmniejszej ilości iteracji.

- Haa... Widzisz? - odezwała się do Bruca, gdy oglądali na telefonie nagrany materiał. - Za bardzo się wlekliśmy, pobiło nam tył i polecieliśmy na łeb, na szyję, w dół. Będzie trzeba podchodzić z większą prędkością... - podsumowała mrużąc oczy i lekko opierając o niego głowę. Większa prędkość wymagała użycia większego nakładu siły a zasoby były ograniczone... Znacznie ograniczone.

* * *

Noc była do dupy i nie raczyła uzupełnić zasobów energii. Choć czego można było się spodziewać, bo równie dupnym wypoczynku dnia poprzedniego, marginalnym śniadaniu, nawpieprzaniu się byle gówna w celu zapchania brzucha i gigantycznym wysiłku dnia pierwszego. To nie był przepis na doładowanie baterii, więc noc szczególnie nie budziła zaskoczenia. Bardziej niemiłe wrażenie "można było się tego spodziewać". Sny nie były analizowane przez Arisę. Wprawdzie olała je, uznając jako rezonans adrenaliny z całego dnia. Brak porannego buziaka był zauważalny, a przyzwyczajenie wypchnęło jej umęczone ciało z namiotu w celu jego nadrobienia. Zaległości wraz z słodką kawą zmieniły kierunek wskaźnika zasobów energetycznych. Napój bogów, śniadanie, rozgrzewka i energiczne towarzystwo Bruca, pozwoliło zebrać siły, by stawić opór wyzwaniom dnia drugiego.

* * *

Dzień drugi to był rozpier*ol. Koncepcja "podchodzenia z większą prędkością" na gówno się zdała. Sama rzeka narzucała takie tempo, że horyzont zdarzeń zawężał się do paru chwil wprzód. Dokładnie tak samo, jak zwężała się droga, przy dużych prędkościach podczas jazdy samochodem. Kontrola nad kajakiem była mizerna a miejscami żadna, co doprowadziło do paru niemiłych zdarzeń.

- Bruce... - wydusiła z siebie Arisa, gdy ten przejął od niej wiosło. Wskazała ręką ostry kolor zgubionego sprzętu, unoszącego się na wodzie paręnaście metrów dalej. - Popatrz tam, widzisz...?

Potrzebowała odpoczynku, ale gdy ten nastąpił spędziła go inaczej niż ostatnio. Nie wywaliła się brzuchem do góry jak żaba na liściu i nie stygła w bezruchu. Nie chciała, by jej mięśnie zastygły. Tym razem postawiła na ciągłe rozciąganie się.

* * *

Ultra lekkie *w swojej klasie* - takiego fragmentu zabrakło przy ulotkach reklamowych używanego przez nich sprzętu. Wnoszenie go przypominało bardziej martwy ciąg, w którym człowiek przecina powietrze w ślamazarnym tempie, nie mogąc myśleć o niczym innym niż postawienie kolejnego kroku. Nawijka Bruca na szczęście pilnowała, by dokumentnie nie zatracić się w walce z wysiłkiem. Na twarzy nie dało się ukryć wykończenia.

Dobrnęli, nie walczyli z gryzzli, gdzie jest nagroda? Dawać nagrodę! Łapacze snów? Ale numer!

- Łaaał... - wycisnęła pod nosem Japonka na widok indiańskich amuletów.

Odebrała ich obecność jako bardziej mistyczne przeżycie, nie myląc z niemalże mistycznym stanem po przedźwiganiu wszystkiego na własnych barkach. Arisa nie odbierała ich jako ozdobę, jak Ange, ani nie podchodziła do nich z totalnym buractwem jak przypakowany brodacz, którego imienia nie znała. Mimo mizernego pojęcia i wtajemniczenia w szczegóły, potraktowała je jako faktyczne amulety pełniące określone zadanie. Kultura wschodu miała znacznie inne podejście do takich tematów niż zachód.

- Łaaał... - wycisnęła pod nosem po raz kolejny. Tym razem na widok wielkiego nie mogła się powstrzymać i podeszła bliżej. Sarnoniedźwiedziowa głowa, wilczopodobne zębiska, wielkie poroże. Ten musiał być najsilniejszy.

Zabrać taki do obozu? Czemu nie? Może niekoniecznie trzeba ruszać tego największego, ale przewieszenie małego do własnego namiotu, nie powinno być profanacją. Rzecz jasna wpierw trzeba było rozłożyć obozowisko, by skorzystać z amuletu. Arisa miała przeświadczenie, że to ona musi go powiesić, by miał jakąś moc, bo z rąk Ange byłby tylko ozdobą. Dziewczyna i tak miała zajęte ręce, zabierając się za przygotowywanie kolacji. Propozycja Mounta tylko wzbudziła błagalny wzrok w kierunku siostry swojego faceta. Na szczęście pan jąkajło swoją ofertą zajął brakujące stanowisko, a Bruce od razu zabrał się za to, co Japonka miała na myśli.

- To my się zajmiemy namiotami - przekazała Ange.
 

Ostatnio edytowane przez Proxy : 31-01-2016 o 01:56.
Proxy jest offline