Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2016, 15:06   #2
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Pałac Kultury i Nauki, Śródmieście, pl. Defilad, popołudnie 11 listopada
Rano Indi wyszła z pokoju i zaczęła rozglądać się po pomieszczeniach. Pod pretekstem szukania ubikacji chciała zorientować się w układzie pomieszczeń i znaleźć również śniadanie dla siebie i Alex. Nie udało się jej zrobić zbyt wiele, gdy została przechwycona przez służbę kręcącą się po piętrze. Obsługa zaprowadziła na śniadanie, nakarmiła i spełniała wszelkie zachcianki. Niemniej jednak, Indi nawykła do posiadania służby ORAZ ochrony, potrafiła rozróżnić, kiedy jest pod ścisłą obserwacją a kiedy nie. Teraz była.
Obswerując córeczkę zajadającą śniadanie jej skołowany umysł prowadził sam ze sobą dywagacje.
*Karmią Janka kr...? Czym? Co Janek pije? Gdzie oni teraz są? Czemu mamy czekać na popołudnie? Nie mogą wejść w pewne miejsca? Wieszczycki mówił po … łacinie? Nie… nie mówił… modlił się…. Ksiądz?
Indi zaczęła w pewnym momencie chichotać do własnych myśli, czując totalny absurd sytuacji. Już nie tylko prowadzi rozmowy z lustrem, prowadzi je nawet bez lustra i sama z sobą. Skoncentrowała się na córeczce, żeby wybić się z kręgu myśli.

Uniosła dłoń do góry wzywając na próbę osobę z ekipy obsługo-inwigilacyjnej:
- Chcę się widzieć z Sebastianem. Teraz. - nie pytała, nie prosiła. Stwierdzała. Czemu? Sama nie była pewna.
Brak reakcji, otworzyła drzwi widząc tam znudzonego typa w garniturze opartego o ścianę i czytającego gazetę.
Powtórzyła.
- Pan Sebastian jest teraz zajęty - odpowiedział jej ochroniarz.
- To ważne. - Indi uważnie obserwowała reakcje służby, udając jednak zajmowanie się Alex.
Ochroniarz przyjął do wiadomości, że to ważne. Ale żeby to jakoś się przerzucało na jakąkolwiek reakcje czy choćby szczyptę emocji… to już nie.
- Kiedy będzie wolny zatem? - spytała drążąc temat.
- Nie mówił… - ochroniarz bezradnie rozłożył ręce.
Indi dała spokój.
*Sebastian przyznał, że to co widzi Aleks to duchy. Jak porozumiewać się z duchami? Jak 4letnia dziewczynka ma przekonać ducha do czegokolwiek? Będzie chciał coś w zamian. Co możemy obiecać? - Indira sama nie wiedząc skubała jedzenie, bezwolnie mrucząc coś do siebie pod nosem - *Zaraz… on coś pilnuje… Reks go zabił zanim wydobył z niego informacje. Reks próbował zmusić go do współpracy torturując … sukinsyna nienawidzę!!! … wnuczki Wieszczyckiego… Może obiecać zemstę na Reksie? Może obiecać pomszczenie wnuczek? Czy duchy tak działaja? Myśl, Indi, myśl. - przy ostatnich kilku słowach miała wrażenie, że słyszy zachęcający i motywujący ją głos ojca. W oczach zalśniły łzy. Jej skołatany umysł podsuwał jej wspomnienia z dzieciństwa, gdy ojciec nie był jeszcze obcym człowiekiem. Był najdroższą istotą na świecie, nauczycielem, mentorem. Tak bardzo jej brakowało tej jego obecności. Tak bardzo ją zawiódł. Szybko zamrugała i odwróciła głowę, by Alex nie widziała toczącej się łzy. Starła ją ze złością. Czuła się kompletnie nieprzygotowana na duchy, na negocjacje z DUCHAMI! Cichy chichocik ponownie wyrwał się z jej gardła. A mała Alex opowiadająca ...o czymś… zawtórowała. Indi widząc śmiejącą się córeczkę roześmiała się głośno. Kilkanaście sekund beztroski.
*Jak ja mam ją przygotować? - panika wybuchła nagle, gwałtownie.
*Co oni wszyscy opowiadali? Próbowała przypomnieć sobie te wszystkie bajki, opowiastki, legendy z różnych krajów, w których mieszkali z ojcem. Traktowała je jako opowieści, które miały ją przestraszyć, zapełnić wieczór, może nieco uwrażliwić na inne płaszczyzny dostępne na świecie. W końcu z jakiegoś powodu wierzyła, że świat jest nie tylko dla ludzi - tak mówiła Marcinowi.
*Duchy… tak jak ta laska z Piwnej. Po coś zostają. Czegoś chcą, coś je tu trzyma. Dokąd odchodzą te, co nie zostają? Skup się! Czemu Wieszczycki został… czy wnuczki to wystarczający powód? Czy raczej został by chronić to COŚ przed nimi… - Indi zawahała się. - *Jeśli to drugie, to nie będzie chciał zdradzić miejsca ukrycia. Sebastian musi mi dać dodatkowe informacje.


Po śniadaniu wróciły z córeczką do pokoju po krótkim spacerku po piętrze. Liczyła, na krótkie spotkanie z Jankiem, udającym, że ma na nie oko. Potrzebowała broni. Może uda się mu ją załatwić. Chciała też zapytać czy jest karmiony. Męczyło ją to.
Napięta twarz Janka nie pozostawiała wątpliwości jak bardzo on sam jest udręczony. Indi chciała go jednocześnie przytulić i obić. Za głupotę, za naiwność, swoją, jego… nie ważne. Ale chciała zetrzeć rozpacz tlącą się gdzieś w jego oczach:
- Jeżeli ktoś z NICH dowie się, że dostałaś ode mnie broń, to mnie zabiją. Ale dam, jeżeli tego pragniesz. - odpowiedział cicho gdy wyjawiła swoją prośbę.
W zasadzie to stwierdzenie jej nie zdziwiło. Przez chwilę wpatrywała się w mięśniaka ważąc za i przeciw.



- Czym cię karmią? Czego odmówiłeś? - wyszeptała we włosy córeczki tuląc ją do siebie ochronnym gestem.
- Hambulgelami i flytkami z makdonalda, nie robiom chmurek, zjadlabym potworka…
Janek, ku rozczarowaniu Indi, nie odpowiedział Ale angielski nie dawał takich możliwości jak polski by odbiorcę swojej kwestii definiować odpowiednią końcówką zależną od jego płci.
Poszukała kogoś ze służby i zleciła przygotowanie na lunch spaghetti, najlepiej z prawdziwym sosem a nie takim ze słoika. Jeżeli obsługa nie umie, to Indi sama zrobi, potrzebuje dostęp do kuchni oraz produkty.
Znowu nie prośba, lecz zlecenie.
Ochroniarz zaczepiony przez Amerykankę stwierdził, że nie dostał instrukcji aby robić za tragarza zakupów. Zresztą z rozbrajająca szczerością przyznał, ze tu nie ma żadnej kuchni, Pan Sebastian stawia na catering.
Indira w takim razie zamówiła catering stwierdzając, że Sebastian z pewnościa wydał polecenia karmienia ich. Niekoniecznie McDonaldsem. Nagle się okazało, że jest dostępne i menu i czas realizacji to zaledwie godzina… czas wlókł się powoli w oczekiwaniu na 16:00.


Kwadrans po tej godzinie Janek po wcześniejszym zapukaniu wszedł do pokoju Alex.
- Indi? Sebastian chciałby z Wami porozmawiać. Są gotowi do… do tego o czym rozmawialiście wczoraj.

Indi wzięła Alex na rączki i ruszyła za Jankiem.
- Jedziesz z nami? - spytała siląc się na zimny spokój.
- Tak, poprosiłem o to Ernesta - zawahał się. Ale Indi, ja nie mogę wejść z wami za daleko w te budynki.
- Czemu? - nie zmieniała wyrazu twarzy: zimny i wyrażający zniechęcenie i niesmak. Rzuciła tylko jedno spojrzenie Jankowi. - Czemu żaden z nich nie może?
- Nie znam się na duchach - mruknął z niechęcią. - Istnieje obawa, że jeżeli to duch, to może wyczuwać kto służy Sebastianowi. W jakiś sposób. - Z miny można było wyczytać, że Janek chyba wie w “jaki”, kiepsko się maskował. - Mi “szefuje” Ernest. A to on zabił… Indi Sebastian bardzo nie lubi jak każe mu się czekać. Ma sporą megalomanię.
- No przecież idę. - Indi zrobiła dumną minę, na wypadek, gdyby jednak ktoś obserwował ich trójkę - Czego odmówiłeś? To jest to co może wyczuć duch?
Mężczyzna zawahał się.
- Pamiętasz jak mówiłem, ze zrobię tak byś była bezpieczna? - otworzył drzwi przepuszczając Indi i Alex. - Wiem, że możesz nie chcieć mi zaufać. Ale pracuję nad tym. Mimo tego wszystkiego co się dzieje. Będzie dobrze.
- Pamiętasz Sen o Victorii? - mruknęła tuląc Alex i spojrzała na Janka z wyrazem miłości i czułości w swych lodowoniebieskich oczach. To trwało ułamek sekundy, ale czasem i ułamek sekundy trwa dłużej niż wieczność. Odwróciła od niego spojrzenie, które na powrót stało się chłodne i pozbawione wszelkich pozytywnych uczuć. To akurat było łatwe… wystarczyło jej pomyśleć o Reksie.

W chwilę później byli w wielkim apartamencie Sebastiana. Na zewnątrz słońce już skryło się już za Wolą, na zewnątrz panowała szarówka. Kotary na oknach w apartamencie były zasłonięte.
W środku był Sebastian w Pork Pie Hat na głowie, Magda, Ernest i jeszcze cztery osoby jakich Indira nie kojarzyła, choć jednego z mężczyzn… może na bankiecie.
Ale nie była pewna, wszak jej obecność tam nie była ani długa ani intensywna.

Sebastian wskazał Indirze fotel, a Magda stojąca z kieliszkiem wina w ręku zrobiła z uśmiechem lekki ruch jakby chciała pomóc Indirze w spoczęciu, wszak dziewczyna jeszcze nie do końca doszła do siebie. Ta spojrzała tylko na nią wyniośle i zmroziła spojrzeniem na miejscu. Nie opanowała też wyrazu obrzydzenia na twarzy. Zerknęła na Sebastiana i siadając uśmiechnęła się lekko.
- Zdecydowanie lepiej. - Pokiwała lekko głową z uznaniem. - Pierwszy krok do udoskonalenia wizerunku.

Usadziła Alex wygodniej na kolanach i rozejrzała się po zebranych ignorując Reksa.
- To wszystko ochrona? - spytała.
- Przyjaciele, każdy był Pani CIEKAWY, każdy ma nadzieję na głębsze poznanie Pani - uśmiechnął się lekko. - Skupmy się na SZCZEGÓŁACH Pani… Alex zadania.
Urwał poprawiając kapelusik.
- Alex jest osobą, KTÓRA słyszy, a zapewne i widzi Wieszczyckiego. W tym kompleksie przeciwatomowym w JAKIM miała Pani przyjemność być jest gdzieś ukryty kompleks pomieszczeń mieszkalnych i LABORATORYJNYCH, który… cóż, powiedzmy że żywi nie wiedzą gdzie dokładnie. Czy to na razie dla PANI jasne? - zakończył pytaniem.
- Tak. Proszę mówić dalej. - powiedziała projektantka tuląc córeczkę do siebie - Mam parę pytań ale te mogą poczekać.
- Świetnie. - skinął głową. - W Tych pomieszczeniach jest KOMPUTER? Laptop? Serwer? nie wiemy, coś gdzie są zapisane pewne DANE. Będzie z panią PEWNA osoba, która … która da sobie radę (jak mniemamy) z informatycznymi zabezpieczeniami SYSTEMU. Nie chcę zanudzać szczegółami. Clue jest w tym, że tej osobie nie UFAMY. To co wyciągniecie z tego komputera, chcemy mieć. Jeżeli DZIĘKI Alex uzyska Pani wiedzę gdzie są te dane w kompleksie, są dwa wyjścia, rozumie Pani PEWNIE jakie.
- Zanim przejdziemy do kolejnej rundy pogróżek…
- To nie pogróżki, rozmawialiśmy o tym WCZORAJ. Dwie opcje: pani nam coś przynosi dzięki pomocy hakera, lub daje TYLKO informacje gdzie to jest. Nam i TYLKO nam, w tym drugim wypadku lokalizacji serwerowni hakerowi PANI wtedy nie zdradza.
- Zanim przejdziemy do przynoszenia. Nie znam się na duchach. Nie jestem zaznajomiona, z tym jak one działają. Ale zakładam, że podobnie do nie-duchów. Zatem Wieszczycki będzie coś chciał. Zakładam, że będzie chciał Reksa. Ale jak sam pan widzi to dużo założeń, zero konkretów i podejmowanie obciążenia za was. Żeby wygrać negocjacje muszę mieć choć jednego asa w rękawie. Proszę o tego asa. - spojrzała na Sebastiana.
- Pani Indiro... - Splótł dłonie w piramidkę. - Ja nie znam się ani na DUCHACH ani na dzieciach. Do dzieci wysyłam Ernesta, do duchów PANIĄ. To znaczy Alex i Panią. Jeżeli chce Pani jakieś asy, to mogę kazać Jankowi przynieść talię KART. Albo i więcej niż jedną. W każdej o ile się orientuję SĄ cztery.
- Panie Sebastianie, na duchach i dzieciach może się pan nie znać. Ale na negocjach już bardziej. Potrzebuję informacji, które pozwolą mi uzyskać od Wieszczyckiego, jego ducha, to czego wam się nie udało. To chyba niewielka prośba, która być może pozwoli na przeważenie szali. Rozumie pan o co mi chodzi? - spojrzała na Sebastiana uprzejmie, bez spiny.
Sebastian patrzył chwile na Indirę.
Ernest uśmiechnął sie lekko. Leciutko.
- Dobrze - mężczyzna poprawił kapelusik zamyślając się. - Wieszczycki chciał MNIE z… chciał mnie zabić. Jak i wszystkich moich przyjaciół. Knuł, DZIAŁAŁ, zbliżał się do celu. Dopadliśmy go wcześniej. Dokładniej: Ernest go DOPADŁ, ale jest impulsywny.
Przez chwilę patrzył na Indirę skupiając na sobie jej wzrok.
- Nawet zgwałcenie i obdarcie ze skóry wnuczek Wieszczyckiego na jego oczach nie dało rezultatów. Ernest się wkurwił, zabił go. Chce Pani jeszcze jakieś szczegóły? - Upił łyk wina z kieliszka.
Indira przez chwilę wpatrywała się w Sebastiana. Szok, zaskoczenie, nienawiść do Reksa - przemknęły przez jej oczy po czym… znowu nałożyła lodową czapę na wulkan emocji. Inaczej wstałaby i własnoręcznie wydrapałaby sukinsywnowi oczy.
- Mamo, a co to znaczy… zgworcić?
- Szkrabku, później Ci wytłumaczę dobrze? - Popatrzyła na małą
- Dooobrzee Mama.
Amerykanka spojrzała na Sebastiana.
- Niech Reks odda moją komórkę i słuchawki do niej. - Rzuciła spojrzeniem na Ernesta.
Sebastian chyba załapał o co chodzi ale skinął na Magdę, nie na niego.
Blondynka podeszła do mężczyzny i wzięła telefon ze słuchawkami w chwilę później podając go dziewczynie. Stała obok patrząc co Indira robi z telefonem i leniwie oparła się o jej fotel.
Ta zakładała słuchawki córeczce.
- Posłuchasz sobie bajeczki? To są takie nudne rozmowy dorosłych… - uśmiechnęła się i pogładziła mała po policzku.
- Dobzie mamo - Indira poczuła wzruszenie i dumę z dzielności i opanowania córki, choć… nie, nie przyjmowała do wiadomości że ma tylko cztery lata i nie rozumie. Była po prostu dumna.
Odszukała ulubiona bajkę Alex.
- Gotowa? - załaskotała córcię aż ta się roześmiała ciepło i włączyła odtwarzanie. Cmoknęła małą w czółko.
- Taaaak - Alex pogrążyła się w świecie bajek przytulając się do mamy.
Indi otoczyła córkę ramionami, obronnie i ochronnie.
- Kim był Wieszczycki za życia?
- Człowiekiem, jakich WIELU. - Sebastian pogłaskał się po kapelutku. - Pani Indiro, więcej informacji nie będzie. CZY to jasne?
No to nie dało wiele. W zasadzie nie dało nic. Bo tego, że Reks zrobił krzywdę duchowi i jego rodzinie już wiedziała. Przez chwilę mierzyła Sebastiana spojrzeniem.
- Potrzebuję jeszcze jedno. Słownik łaciński.
- Wieszczycki po ŁACINIE się jedynie modlił - odpowiedział Sebastian z lekkim uśmiechem w mig rozumiejąc o co chodzi Indirze. Wszak zanim Pawłowicz uciekł…
“Patel nostel...”
- Był Lefebrystą - dodał.
- I miał wnuczki? - zdziwiła się Indi.
- Pani Indiro. - Sebastian lekko się pochylił znów zaplatając ręce w piramidkę. - Mnie nie INTERESUJE jakiej wiedzy Pani potrzebuje. Mnie nie interesuje, że chce się Pani dobrze przygotować do ZADANIA. Choć… urzeka mnie to. - Znów się odchylił. - Nie mamy całej NOCY. Nie, Wieszczycki nie miał rodowitych wnuczek. To były dzieci jego BRATANICY jakie wychowywał od jej śmierci. Od małego - dlatego nazywał je WNUCZKAMI. Interesuje mnie tylko jedno. Czy Pani rozumie na czym polega ZADANIE Alex?
- Ta osoba… od komputerów… idzie z nami?
Sebastian nie odpowiadał, zerknął tylko na Ernesta.
- Czy. Zrozumiałaś. Na. Czym. Polega. Zadanie. Twej. Małej. Szmaty. Dziwko? - Wycedził znienawidzony przez Amerykankę mężczyzna. - Czy też ja mam jej to wytłumaczyć?
Indira wpatrzyła się w niego czerpiąc całą swoją dumną i lodowatą postawę ze… związku z ojcem. Była córką Maxwella Gemmera i żaden brudny PIES nie będzie tak jej traktował. Nienawiść i groźba błysnęły w jej oczach, gdy mierzyła pogardliwym wzrokiem Reksa.
- Ernest! - Magda obruszyła się.
Sebastian też spojrzał na niego ostrzej, chyba nie spodziewał się tego. Nie spodziewał się, że Ernest może tak Indi nienawidzieć. Przez chwile zamyślił się nad tym.
- Pani Indiro - powiedział po chwili ciszy. - Osoba od… KOMPUTERÓW nie cieszy się naszym zaufaniem. Jeżeli podejmie PANI decyzję by przynieść nam to na czym nam zależy - kooperujcie. JEŻELI nie, ani słowa tej małej hekerce, my w ciągu kilku dni znajdziemy kogoś innego, zaufanego kto pójdzie z nią po DANE. W tym przypadku liczymy tylko na INFORMACJĘ od Alex, jaką zweryfikujemy. Póki Pani i małej nie PUŚCIMY.
Indira skinęła bez słowa głową i podniosła się z fotela piastując córeczkę w ramionach.
- Potrzebuję...
- Podpasek? - przerwał z zimną twarzą Ernest.
- Zamilknij, Reks. - Spojrzała na niego ledwie kątem oka. - i nie przerywaj mi więcej. - Indira nie wiedziała skąd w niej się to brało. Może to faktycznie dążenie do autodestrukcji?
- Panie Sebastianie… butów na niższym obcasie.
- Moja garderoba jest do Twojejj dyspozycji. - Magda spróbowała pogłaskać Indi po głowie, lecz ta widząc to kątem oka z obrzydzeniem uchyliła się. - Na razie tylko garderoba…
- Którędy? - Indi nie puszczała córeczki z ramion.
- To później, PRZED wyjściem - Sebastian poprawił się w fotelu. - Czy ma Pani jakieś pytania dotyczące zadania. Tylko proszę… SENSOWNE, a nie obliczone na wykreowanie irytacji, co Pani MA od kilku minut na celu.
- Komu mam oddać informacje lub znalezisko? - Indi spytała lekko kołysząc Alex w ramionach.
- Ernestowi. BĘDZIE na miejscu.
Mina Indi mówiła jasno jak bardzo cieszy się na tę okoliczność. Chociaż po chwili wyluzowała. Cała mowa jej ciała i twarzy wyrażała … nic. Znowu usadziła emocje a la Mr. Gemmer.
- Jak duży jest ten obiekt? Nie widzieliśmy go całego z Pawłowiczem. - zmarszczyła lekko brwi. Czuła się obserwowana przez cała zgraję obecną w pomieszczeniu.
- Dobrze, jeżeli to WSZYSTKO - Sebastian spojrzał na Magdę. - Daj naszemu gościowi BUCIKI jakich pragnie.
Indi wzruszyła lekko ramionami na tę odpowiedź. Według niej to było sensowne pytanie. To ich problem jeśli poszukiwania zajmą dłużej niż planowali. Dla niej zaś może i lepiej. Jeżeli faktycznie nie są w stanie wejść w pewne miejsca to zaczeka w nich. Po prostu ich przeczekując.
Ruszyła za Magdą.

W apartamencie Magdy (widocznie tu mieszkała) zobaczyła pomieszczenie składające się z samych szaf. Każda ściana była szafą na ubrania, a na środku pokoju był jedynie materac okryty satynowym prześcieradłem. Czerwonym w różowe serca... W jednej szafie były buty. Może nie w jednej - jak pomyślała widząc ich ilość. Choć… gust miała nie najgorszy robaczywa suka. Ale jak na poziom Indiry… Amerykanka uśmiechnęła się z lekka pobłażliwością, nawet gdy chodziło o NIĄ. Rozmiar stopy miały podobny, Indi wybrała z dziesiątek butów te które miała za stosowne. Lekko uwierały. Gdy zakładała je, Magda rozebrała się z sukni do naga, pod spodem nie nosiła nic. Indi rzuciła buty i wcisnęła się między nagą Robaczywkę a córeczkę by zasłonić sobą “widoki”. Zastanawiała się przez krótki moment czy motyw stroju kelnerek i kelnerów na bankiecie był pomysłem gospodarza… czy tej pluskwy.
- Może chcesz inny strój? - wymruczała Magda, przeciągając się.
- Nie, tylko buty. Dziękuję - Indi posadziła Alex na ...materacu… i zaczęła wybierać obuwie na niższym obcasie. Nie patrzyła na Robaczywkę i starała się trzymać jak najdalej.
Magda zrazu chciała pogłaskać Alex po głowie. Indi zakładała wtedy buty, nie miała pola manewru… Choć pewnie wybrałaby wybicie sobie zębów zamiast dopuszczenia do tego by ta ręka…
Alex spojrzała tylko na Magdę tuląc Annę do piersi.
Blondynka zrezygnowała.
- Chodźmy - rzuciła.


* * *

Pałac Kultury i Nauki, Śródmieście, pl. Defilad, popołudnie 11 listopada.
Czwórka mężczyzn i dwie kobiety siedzieli w wielkim apartamencie czekając na powrót Magdy. Ci co nie rezydowali w kompleksie na jednym z pięter budynku przybyli jeszcze przed świtem lub dosłownie przed chwilą.
- To konieczne? - wykrzywiła się kobieta po trzydziestce rozsiewająca wokół siebie autorytet i splendor kobiety sukcesu - Po co mamy się taszczyć w te chaszcze? - Jak zwykle starała się podważać każdą decyzję Sebastiana.
- Przeczucie. Poza tym CHCĘ mieć pewność, że będzie dobrze. PEWNOŚĆ. Na wszelki wypadek.
- Pojedziemy tam całą grupą, z osłoną, twoimi ochroniarzami, mogą zauważyć nasz ruch. Wtedy sami im się wystawimy. Jeden samochód z medium i hakerem oraz dwoma ludźmi nie będą rzucać się w oczy.
- Dziś nic nie ZAUWAŻĄ. - Sebastian uśmiechnął się. Kotary były już rozsunięte, okno uchylone, dobiegał ich gwar, od czasu do czasu jakieś huki. W tym roku Marsz Niepodległości organizowano po południu. Nowa władza, nowe wytyczne dla policji, większy odpust kibolom i narodowym radykałom tworzącym kręgosłup pochodu jak co roku. A race najlepiej wyglądały gdy było ciemno. Tłum tysięcy a może i dziesiątek tysięcy osób gęstniał na placu Defilad, na błoniach pałacu od strony Stacji Warszawa-Śródmieście, w Parku Świętokrzyskim, wiele grupek przystawało i od strony Emili Plater. W marszu miał iść prezydent i członkowie nowego rządu, toteż tajniaków kręciło się sporo, prócz nich rzecz jasna BORowiki u UOPowcy dość licznie sprawdzający teren.
Faktycznie, kilka samochodów ze spora grupą szturmową była tu nie do rozpoznania i wypatrzenia.
- Jesteśmy pewni tej dwójki co mają zejść do Wieszczyckiego? - spytał młody smagłolicy mężczyzna z łotrowskim obliczem.
- Hakerki nie. ONA jest od Klary
- Plotki mówią, że z kogoś sobie zakpiła… - “Kobieta sukcesu” strąciła niewidoczny pyłek z rękawa.
- Przebaczysz jej? - spytał “Smagłolicy”.
- Nie, ZABIJĘ ją oczywiście. Ale wszystko w swoim czasie, podobno jej dziewczyna jest DOBRA, trzeba to wykorzystać. A później? KONSEKWENCJE. Ale ufać hakerowi nie możemy.
- A Karolak?
- Nie mogę skontaktować się z kotkiem z KAMPINOSU do którego dzwonił. Jak uda się namówić ich by wciągnęli Pawełka w PUŁAPKĘ sugerując przyjazd z powrotem, to pewnie się uda. Ale to może POTRWAĆ. Zresztą jemu przecież ZAUFAĆ nie można z wiadomych przyczyn.
- Czyli naszym pewniakiem jest ta druga? - “kobieta sukcesu" prychnęła spoglądając na Magdę jaka weszła do apartamentu. Indi czekała w pokoju Alex z Jankiem i dziewczynką. - Dało się to odczuć. - Dodała zgryźliwie.
- PEWNIAKIEM to ja bym jej nie nazwał. - Sebastian uśmiechnął się. - Ale ma MOTYWACJĘ, zrobi czego się od niej oczekuje. Co z Jankiem - zwrócił się do Ernesta.
- Wciąż odmawia. Ale przynajmniej ustaliłem o co mu chodzi. - “Zimny” uśmiechnął się jedynie oczami. - Boi się, że ją straci. Czy to my ją zabijemy czy to faktycznie puścimy, a ona wyjedzie. Poprosił byśmy ją postawili na równi z nim. Służąc nam będzie od nas bezpieczna i będzie tu. Sprytnie to sobie wykombinował.
- Interesujący POMYSŁ. Przedni nawet.
- Dacie ją mi? - spytała Magda.
- Ciekawym było by ODDAĆ ją do dyspozycji Ernesta. Chyba za tobą 'nie przepada' - “Smagłolicy” zwrócił się do “Reksa” jak nazywała go dziewczyna.
- Taaaak, to DOBRY pomysł, ale czy Magdzie, czy Ernestowi? TO po powrocie.
- Nie zamierzasz jej puścić?
- Janek nie jest NIEZASTĄPIONY ale jest cenny. Jak mu ta dziewczyna wyjedzie do STANÓW… Może mu odbić. Możliwe, że trzeba się go z czasem będzie pozbyć - Sebastian zamyślił się. - A skoro jest alternatywa… ZBIERAJCIE się.
Cała grupa powstała


* * *

Pałac Kultury i Nauki, Śródmieście, pl. Defilad, popołudnie 11 listopada
Zjechali do hallu, Sebastian im nie towarzyszył, ale cała reszta osób przebywających jeszcze kwadrans temu w apartamencie Sebastiana była razem z nią. Z Ernestem i Magdą na czele. Śliczna blondynka wybrała obcisły strój w formie jakiegoś kombinezonu. Samo to, że przebierała się przy Alex wywoływało u Indi skurcze szczęki.

W hallu czekało około dziesięciu osób, wszyscy jak klony w garniturach jakby wyjęci z filmów Bodyguard. Indi robiło się niedobrze.
- Ej, śmieciu? - usłyszała z lewej.
Jakiś mężczyzna w polarze z kapturem założonym na głowę i ciemnych okularach siedział na kontuarze jaki robił za szatnię. Słowa celował najwidoczniej do Ernesta.
Indi tylko raz widziała by sukinsyn stracił opanowanie. W szpitalu. Tu widziała po raz drugi.



- Mam info dla waszego szefa - powiedział typ zeskakując z kontuaru.
- Szukaliśmy cię - odpowiedział Ernest podchodząc do zakapturzonego. - Wyłączyłeś komórkę.
- Tak miewam. Jak jakaś laska chce do mnie dzwonić a mi się nie podoba - to wyłączam. Sebek… Wiesz, jakby się wydepilował…
- Masz wziąć swoich i osłonić teren wokół schronów.
- Poproś ładnie.
Indira roześmiała się głośno i radośnie. Zaczynała lubić takie momenty.
Ernestowi zagrały mięśnie na szczęce, choć minę zachował zimna.
- Powiedz. Swoim. Sierściuchu. Że. Mają. Zabezpieczyć. Schron. Dziś. Teraz. Do. Świtu.
- Wciąż nie poprosiłeś…
Indi zaczęła bić brawo. Specjalnie dolewając oliwy do gotującej się już porcji.
- Słuchaj skurw…
- To ty słuchaj, pijawko! - Człowiek w polarze spiął się widocznie. - Od dawna obiecujecie nam, że zrobicie rajd na pchlarzy. Będzie kurwa łam umowy. Kumasz, misiu?
Indira lekko osłupiała: “pijawko”? Spojrzała to na faceta w kapturze to na Reksa.
- Po tym. Sebastian ma to w planach ale są priorytety. - Ernest obejrzał się na Indi… Choć jakby nie przejmował się tym, że ona słyszy.
Z jakiegoś powodu.
Indi czuła stające włoski na karku. Powód mógł być tylko jeden. Nie zamierzają ich wypuścić. Przytuliła Alex mocniej kombinując gorączkowo.
- Mam w dupie co w priorytetach ma Sebastian. Obiecaliście coś i na razie chuj z tego mamy - odezwał się zakapturzony - Pchlarze jadą sobie ostro. Wam to nic, a u nas idzie o życie.
- Dał ci słowo.
- A ono coś znaczy?
Ernest się wkurwił.
Dał w pysk zakapturzonemu. Ten poleciał na podłogę, chciał się zerwać ale “Reks” kopnął go mocno w brzuch rzucając nim jak szmatką o kontuar. Dopadł zbierającego się człowieka i poprawił dwoma krótkimi, kaptur i okulary spadły obijanemu z głowy. Był on jednak nadzwyczaj zwinny, wywinął się przed następnym ciosem. Szybki wypad, przewrót, w chwilę później stał na nogach. Z rozbitego łuku brwiowego i z kącika warg leciała mu krew, jednak wyglądał na zadowolonego z siebie, że doprowadził Ernesta do takiego stanu.
Indira zatykała oczka Alex, co zaczęła robić od pierwszego ciosu, by ta nie widziała tej przemocy. Bajka jaka leciała w słuchawkach zapewniała, że mała odgłosów zajścia nie odbierała również fonią.
Sparaliżowało ją, wpatrywała się w pobitego mężczyznę.
- Będziemy. - powiedział ocierając krew z kącika ust. - Ale jak skrewicie z obietnicą, po tym. To koniec. Kumasz gnoju? Kooooo-nieeee-c. Twój mózg ogarnia proste słowa?
Skoczył ku wyjściu widząc że “Reks” rusza w jego stronę z zaciśniętymi pięściami.

Indi stała z otwartymi ustami.
Nie pamiętałaby go gdyby nie…
Spojrzała odruchowo na Alex.

- Woj… Wojtek? - wydukała przez zaskoczenie. Oczy miała jak spodki. Przytuliła dziecko do siebie.
- Mamo? - Alex odwzajemniła uścisk, choć była lekko rozkojarzona.
- WOJTEK! - Indira krzyknęła głośniej i zrobiła kilka kroków ku odchodzącemu.

Mężczyzna wstrzymał się odruchowo i lekko odwrócił wciąż zmierzając ku drzwiom.
Patrzył czujnie omiatając wzrokiem towarzystwo. Kobiecy głos niewiele mu mówił.
Jej ruch wywołał jednak odwrotny skutek. Mężczyzna odskoczył i śmignął do wyjścia. Na moment tuż zanim ochrona zamknęła mu drzwi przed nosem Indira widziała wyraz wahania, niepewności, zaskoczenia i szoku.
Indi przytuliła Alex po raz kolejny tego popołudnia, wstrząśnięta.
Ernest patrzył to na nią to na drzwi za którymi zniknął mężczyzna, twarz miał jak z kamienia ale w oczach zaskoczenie.



 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 01-02-2016 o 17:16.
Leoncoeur jest offline