Johann skinięciem głowy podziękował kobiecie, która przyniosła mu wodę i świeży kawałki płótna by obandażować ranę. Szybko ściągając koszule i kurtę, Johann mokrym kawałkiem materiału przemył ranę i postarał się wprawnie, mimo przeszkadzającego bólu obandażować się. Z krzywym uśmiechem Johann, pomyślał że ma kolejną bliznę do kolekcji, choć może nie taką okazałą jak na twarzy czy plecach.
Słysząc że bandyci odjeżdżają spod karczmy Johann podziękował Bogom - jak widać Bogowie sprzyjają i nie dopuścili do rozlewu krwi.
Na uwagę kobiety o bandytach, Johann pokiwał głową i powiedział. -Pewnie planują zastawić pułapkę gdzieś indziej, gdzie mają większe szanse by nas zabić.
Na słowa jednego z strażników pokiwał głową, logiczne było że bandyci udali się do Weiler i stąd lepiej było by unikać szlaków do niego prowadzących, obecnie taka podróż to było zwykłe proszenie się o śmierć z rąk bandytów. Przechodząc do głównej izby i widząc resztę strażników Johann odrzekł. -Myślę że droga przez lasy może być bezpieczna mości strażniku, o ile nie natrafimy na zwierzoludzi czy insze plugastwa. |