Marwald był ucieszony ze swojej przemowy i reakcji na nią, w prawdzie nie brał pod uwagę aby mogło być inaczej, ale i tak cieszył go w duchu ten fakt.
Kolekcjoner słuchał słów Ingwara nie miał zamiaru za bardzo się wychylać prócz tego co już powiedział. Niemałym zaskoczeniem była informacja o mutantach w jego rodzimej wsi, czy nawet o tym, że bartnik jest zmutowanym, przez chwilę zastanawiał się, czy może powinien coś z tym zrobić, lecz odpowiedz była prosta, ta sytuacja nie wymagała interwencji. Człowiek ponownie wpadł w zamysł i dopiero słowa Huberta wyrwały go z krainy pomiędzy tu i teraz, a gdzieś tam. - Ależ oczywiście, będę zaszczyconym abym to ja właśnie powiedział jaką pieśń pochwalną będziemy śpiewać, będę musiał tylko wybrać tę najbardziej trafną. - odparł ucieszony, sytuacje mocno się zmieniły niegdyś nikt nie zapytał by się go o takie rzeczy, a teraz brany jest za kogoś kto wybiera pieśni.
Jeszcze nie dokończył swoich myśli gdy nagle z jednego z domów zsunął się samoistnie śnieg, było to coś na tyle normalnego, a zarazem niezwykłego, że Marwald postanowił to od razu sprawdzić. - Pieśń będzie gotowa na nabożeństwo. - dodał na odchodne i skierował się ku chatce za tłumem ludzi.
Jak się okazało, wśród śniegu znajdował się jego druh Max. - O .. nie widziałem Cię na placu ... wspinałeś się na dach? - zapytał zaskoczony - Chciałeś lepiej widzieć co się tutaj dzieje, tak? Wszystko porządku? - zapytał ze współczuciem. |