Max przez moment nie wiedział, co się z nim dzieje. Stał sobie spokojnie, nie wadząc nikomu, a potem otwiera oczy i czuje, że siedzi w śniegu, nie pamiętając, jak i kiedy się w tym śniegu znalazł.
Ani też nie wiedział, w jaki sposób znalazł się przy nim Marwald.
- Na dach? - Przeniósł wzrok z kompana na wspomniany dach i poczuł nagle, że potwornie boli go głowa. Całkiem jakby go ktoś walnął w łeb. - Nie - spojrzał ponownie na Marwalda - nie wchodziłem. Pewnie śnieg spadł z dachu prosto na mnie.
- Ale nic się nie stało - dodał, wygrzebując się ze śniegu. Nieco skłamał, ale nie miał zamiaru stawać się źródłem zainteresowania.
- Stąd całkiem dobrze się widzi i słyszy - dodał. - Nawet lepiej niż wtedy, gdy się stoi wśród tłumu. |